Za mało i za dużo

Za dużo mam czasami w sobie niepokoju, smutku, braku sensu życia. Czy można mieć za dużo braku sensu życia, czy nie ma się wtedy za mało sensu życia?
Czasami myślę sobie "fajnie było by nie żyć". Nie, żeby było mi tak źle. Po prostu w mojej głowie, coś mi tak mówi. Coś jest smutne, coś  jest niespokojne.
Wiem, nie muszę wstawać o szóstej rano, ale wstaję, bez budzika, bo go nie używam. Wiem, ale i tak jestem najczęściej pierwszy w pracy. Czasami, gdy robię poranne ćwiczenie, to robi mi się niedobrze, mdłości. Ale nie jestem w ciąży ;) Odpuszczam sobie parę ćwiczeń, albo prawie wszystkie, prawie.
Dzisiaj byłem na paletkach, w klubie, w którym gra się lotkami z prawdziwych piórek. Nie ma tam takiego tłoku, jak w tym innym, tańszym, ale też nie ma tylu dziewczyn.
W sumie, to myślę, że powinienem pojechać na rok do Australii. Dlaczego? Tak dla zasady, bo tam może być lepiej. Tam może być tak, jak nad Atlantykiem.
Co mnie tu trzyma? Dobrze płatna praca, parę znajomych osób i znajome otoczenie. Praca może się skończy, miała się skończyć w czerwcu, ale straszą mnie, że będzie do końca roku i dłużej.
Australia, to ciepło, otwarte długie plaże, bez końca, ale też coś po prostu innego. Czy dobrze bym się tam czuł? Czy warto rzucać wszystko i próbować? Lata lecą.
Na paletkach zapomniałem o całym świecie.  W pracy kawa, żeby się trochę odurzyć. Ale za to fajni ludzie. Jak by to było w Australii? Wiem, poradził bym sobie, zawsze sobie jakoś radzę.
Więc co mnie tu trzyma? Może to, że mam trochę spokoju, że mogę uciec w pracę, choć w domu nic nie robię. Zatrzymałem się w rozwoju, czy idę dalej?
Myślę, że w pewnym sensie jest mi lepiej niż kiedyś. Emocje nie rzucają tak mną o ściany. Rzadziej budzę się zlany potem, przewracając mokrą kołdrę na drugą stronę. Mogę siedzieć w domu i nie muszę uciekać do kafejki.
Nic to, pogadam dzisiaj wieczorem z moim wewnętrznym dzieckiem, napiszę parę linijek i walczę dalej. Jutro też jest dzień ;)

Komentarze

  1. "Czy można mieć za dużo braku sensu życia, czy nie ma się wtedy za mało sensu życia?"
    Czy moje życie ma sens, mimo iż go nie dostrzegam?
    - dobre pytania do rozmyślań dla sprawnych filozofów i może im to zostawmy :)
    Bo przecież s sensem życia jest chyba tak, że doskwiera nam tylko jego brak.. A kiedy jest, prawie wcale go nie zauważamy... Ale kiedy tylko zniknie to od razu wiemy, bo zaczynamy cierpieć...

    Mimo wszystko zawsze chyba warto próbować... Zwłaszcza, że sam mówisz "lata lecą" :) Trzeba przecież postępować w zgodzie ze sobą i robić tak by być szczęśliwym... Ale to chyba trudna decyzja - żyć dalej swoim jakimś ustabilizowanym życiem albo rzucić wszystko i wyjechać :)

    Moim zdaniem idziesz dalej, skoro emocje nie rzucają już Tobą o ścianę, zdarza Ci się zapominać o całym świecie - to chyba dobrze, chociaż mogę się mylić ;)

    No i najważniejsze - nie jesteś w ciąży ;)
    Uśmiechnęłam się, bo wyobraziłam sobie Ciebie w tym stanie na ściance i dlatego musiałam nawiązać do tego zdania :)
    Pozdrawiam z zimowym krajobrazem za moim oknem :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Jednak cały czas Cię ciągnie do Australii, większość ludzi na myśl o kończącej się pracy odczuwa smutek, Ty byś chciał by się już skończyła, może masz wysokie premie na zakończenie :) pewnie w końcu polecisz na inny kontynent skoro chcesz, nie załamuj się i nie myśl o zgonie ,,, życie to cud i bywają czasami piękne chwile dla których warto żyć ;) pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  3. podziwiam Cię za tą odwagę - będzie jak będzie, poradzę sobie.
    ja zawsze szukam tego, co może nie wyjść.
    ale pracuję nad tym.
    życzę Ci, żebyś podjął właściwą i najlepszą dla siebie decyzję.

    OdpowiedzUsuń
  4. Chodzi mi o to, że się moja australijska wiza kończy. żeby ją przedłużyć musiał bym tam pojechać na jaki rok, to znaczy, zrezygnować z tego zlecenia które mam.
    Nie myślę o "zgonie" ;) tylko czasami o tym, żeby się zabić. "Zgon", to dla mnie coś pasywnego ;) Ale jak mówiłem, w tym momencie nie mam zamiaru się zabijać. :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję :) Ma moje lęki, one mnie blokują, ale walczę z nimi. To raczej doświadczenie mi mówi, że zawsze sobie poradzę, bo jakoś zawsze sobie poradzę ;) Kiedyś w to nie wierzyłem, fakt, teraz uważam, że tak po prostu jest ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ano, najważniejsze, że nie jestem w ciąży, przynajmniej jak jestem na ściance ;)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. no też prawda - najpierw trzeba włożyć, żeby później móc wyjąć :)

    OdpowiedzUsuń
  8. z ja zostanę przy Twoim ostatnim zdaniu, które od jakiegoś czasu wybrzmiewa w mojej głowie. jutro też jest dzień. hmm, no, chyba tak.

    powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
  9. Australia to zawsze nowe doświadczenie ... A może w Australii poduczył by Cie sam Tommy .?? kto wie;) Tak jak już kiedyś pisałam, poczucie stabilności którą posiadamy w danym momencie, blokuje nam podjęcie decyzji o zmianach i nic dziwnego. W dodatku u Ciebie doliczyć trzeba lęki.... Jednak wkrótce sytuacja się wyjaśni, bo tak czy tak decyzje podejmiesz... Życzę wiary w swoje możliwości, powodzenia i zdecydowania....w podjęciu decyzji ;) :) Ps. właśnie włączył mi się Tommy :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!