Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2010

Sterta siana

Tu już powoli wiosna. śnieg nagle stopniał, nawet z kanału odwadniającego przed domem. I teraz kaczki pływają po nim, zamiast chodzi, czy ślizgać się, w zależności od temperatury. --> Leżymy na stercie siana, stary wyrzucił nas z domu. Widzę czasami, gdy odwrócę głowę, czarne paszcze domu, jak okna jakiegoś potwora. Już układam sobie trochę w głowie, jak by to było fajnie, mieszkać gdzie indziej. Mama ma na wieczorną zmianę, dlatego mógł nas wieczorem wyrzucić, chociaż ciemno było. Przy niej by chyba tego nie zrobił. „Ubierajcie się i wynoście się”, powiedział, jak żadne z nas nie chciało się przyznać, kto zrobił plamy na sedesie. Ja odpowiadałem jak zwykle „To nie ja”, siostra też pewnie coś w tym stylu. Nie kapowaliśmy jeden na drugiego. Ale tu, na tej stercie siana, w ogrodzie przed domem, mając za plecami krzewy porzeczek, a przed sobą agrest i płot sąsiada, leżymy i patrzymy w niebo, nie mówiąc wiele. Mógłbym tak leżeć do końca życia, ale nagle słyszę odgłos otwieranego na pię

Wieczór

Tu już wieczór, za szybami oblodzone drogi. Ja siedzę tutaj, w moim grubym swetrze z kapturem, z grubej wełny. Jakoś bez muzyki tu dzisiaj, trochę jak na hali dworcowej, w drugim kącie siedzi ktoś z komputerem, tym razem, jakby młodsza wersja tego, który siedział tu przed tygodniem. Czasami słychać trzeszczenie głośników, bo obsłudze nie chcę się muzyki włączyć. Słychać, jak czyści coś, zbiera się powoli do zamykania, choć w soboty, przed 12 raczej nie zamykają. Na moim stole świeca, czasami jej płomień zachybocze. Gdyby to było 500 lat temu, to stoły pewnie by były toporne, pewnie by bardziej czuć było wszystkim, było chłodniej, bo nie było podwójnych okien, gdzieś może palenisko, czy coś w rodzaju kominka. Jakoś trudno mi sobie wyobrazić, żeby obsługa, z dużym dekoltem, jak w niektórych grach komputerowych, czy filmach, klientów obsługiwała. Raczej może mała, trochę pokurczona, zmęczona, ale, kto wie. Tu w każdym razie obsługuje student nauk społecznych, czy czegoś, może politologii.

Taczką jadę

Nie wiem, skąd mi się ten obrazek z taczką wziął, może, fakt, że trochę sam siebie próbuję na taczce wieźć? ;) Już mi trochę lepiej, czyli dużo lepiej, byłem się nawet powspinać. Siedzę sobie w domu i próbuję inaczej trochę na pewne rzeczy spojrzeć, nie walczyć tak z wszystkim, co mnie w pewnym sensie też dalej prowadzi, to znaczy walka, bo inaczej nie mógłbym sobie na to pozwolić, żeby jakiś czas "nic nie robić". Oglądam sobie znowu "American Next Top Model", po tym jak trochę "Australien NTM" oglądałem. Ciekawe jest, jak różne jest podejście ludzi, do tej samej sprawy. Australijki są młodsze, bardziej wyluzowane i ogólnie, bardziej im się pomaga. Amerykanki są bardziej na siebie skazane i nawet jak się między sobą gryzą, to juri to niespecjalnie interesuje. Jak jedna Australijka drugą sporo męczyła "mobbing", to dostała ostro po głowie od jury. Zastanawiam się, czy i kiedy znowu do Australii pojadę. Póki co, to chcę sobie parę rzeczy w głowie p

W sumie, to ciekawe

Czytam sobie trochę książkę na temat wyuczonej bezradności. W sumie, to ciekawe, bo oni próbują eksperymentalnie dojść do tego, co i jaki ma wpływ na to, że stworzenia (ludzie/zwierzęta) nie dają rady wyjść z jakiejś sytuacji. Między innymi chodzi też o to, jak się ma ta wyuczona bezradność do pewnych sytuacji, w których może wystąpić. To zależy od tego, między innymi, na ile jest ta sytuacja podobna, do tej, w której bezradności się "nauczono". Dokonują też podziału na zewnętrzne i wewnętrzne czynniki. Np, "piątek, 13-go, dlatego coś nie wyszło", albo "mam za niskie IQ". To z IQ jest mniej przyjemne, gdy ktoś tak o sobie uważa, bo jest to czynnik, który jako tako trudno zmienić, czyli jeśli ktoś tak o sobie uważa, to ma pecha ;) czyli, powinien przestać tak uważać ;) Inny czynnik, to kwestia stałości problemu. "Byłem zmęczony", temu nie zdałem, bo po imprezie. To też lepsze niż uważanie, że jest się głupim.

Gorączka

Coś przesadziłem z wracaniem do mojego dzieciństwa, stresu, czy coś, i teraz mam coś w rodzaju gorączki i afty. Nie znoszę, aftów. Za to musiałem do miasta, bo książki musiałem oddać, i znalazłem coś na temat wyuczonej bezradności (Martin Seligman). Ano, psy wyuczone bezradności, zamiast próbować uciekać, kładły się na podłodze klatki i skomlały cicho, gdy je traktowano prądem, w przeciwieństwie do tych, które "normalnie" się zachowywały i wyskakiwały przez niższą ściankę w klatce.  To jest, kiedyś czytałem coś o tym, a teraz przeczytałem w tej książce kawałek. Ale mnie wpieprzają te afty, po prostu pieką. Zaniedbałem, jak się zaczęły robić parę dni temu, dużo kawy, stresu, za mało witaminy B. Jutro może odpiszę DzN i DT na maile. W sumie, najlepiej byłoby pomedytować trochę dzisiaj wieczorem, to też pomaga na afty.

Znowu kafejka

A ja znowu w kafejce. Byłem znowu popływać. Niby mi nie zależy tak bardzo na szybkości, ale denerwuje mnie, że tak wolno pływam. Chyba porobię sobie jakieś interwały, zobaczę ;) Nawet miło było na obiedzie z DN. Ona jest trochę dziwna, ale fajna. Ano, i cholernie seksy. Pewni jej przez miesiąc nie zobaczę, bo jedzie na wakacje za tydzień, z bratem. Nawet nie pytałem o jej faceta, bo po co w sumie. Jutro znowu ścianka. Gadaliśmy o wspinaniu się. Mój ulubiony styl: http://www.climbinginfo.co.za/rock-climbing-videos.html?task=viewvideo&video_id=18 Ej, też bym tak chciał. Wszyscy czekają na lato, żeby się wreszcie wyczołgać z tej hali, ziejącej zapachem starych butów. I wtedy znowu noce pod namiotem, przy ognisku. A ja się staram nie mieć kontuzji, bo i tak się wspinam, jak się wspinam, czyli łatwe rzeczy, ale żeby się przy tym jeszcze na nowo rozwalić, nie mam ochoty. Piszę sobie o dzieciństwie i wydaje mi się, że jestem jakby bliżej samego siebie. Czasami muszę sobie powiedzieć, że t

Pływanie i XV-ty wiek

Byłem znowu popływać, mam tam już trochę znajomych, którym mówię cześć, no i pan K, ratownik i instruktor pływania, który jest z Polski i z którym sobie często pogadam. Czuję strumyki wody na ramionach, plecach, gdy płynę, widzę bąbelki, gdy zanurzam dłoń, ale przeważnie patrzę w dół, na powoli przesuwające się kafelki posadzki basenu. Czasami przymykam oczy, gdy pływam koło ściany, jestem w innym świecie, wszystko jest inne, inaczej się oddycha, po prostu się leży, tak, jak by się płynęło, w powietrzu, na przykład. Jedyny odgłos, to odgłos przepływającej wody i mojego oddechu. Czasami, na chwilkę, przymykam oczy i jest mi po prostu dobrze. A teraz siedzę w kafejce. Facet, który tu przed chwilą wszedł, kupił piwo, w butelce, i stał z nią na środku kafejki. Był szczupły, wysoki. Wyglądał, może trochę jakby był z XV-go wieku, ubrany w coś w rodzaju długiej tuniki, ciemno zielonej, z kapucą. Miał chyba na sobie dwa skórzane pasy, jeden od spodni, a drugi? Może mi się tylko wydawało, że mi

Gładko

DN, czyli seksy dziewczyna z namiotu chce, żebyśmy razem obiad w mojej ulubionej kafejce zjedli. Najpierw pomyślałem, że się zastanowię, potem pomyślałem, że tak, a teraz myślę, że nie wiem. Bo w sumie, musiałbym wte i wewte jeździć, bo na basen chcę iść. A poza tym, to co będę z nią gadał, ma faceta, który pewnie nią trochę pomiata, i dlaczego ja mam dobrego rycerza odgrywać. Już ją parę razy widziałem jak płakała. Poza tym, to nie wiadomo, czy przyjdzie, bo nie zawsze chyba można na niej polegać. Z drugiej strony, co mi szkodzi. Stwierdziłem, żemyślę, że wiem, dlaczego mnie trochę wpieniło, jak w mailu wspominała, że ma tyłek stłuczony, bo gładko tu jest, i przy niektórych ruchach, nie będzie wnikać w szczegóły jakich, ją to jeszcze boli. Ale ze swoim facetem jeszcze chyba jest i ogólnie, to robie tajemnicę wkoło tego. Pomyślałem sobie, że to trochę jak z moją mamą, którą mój ojciec w sumie pomiatał. Ona też była z nim, z pewnych względów "kocha go", twierdziła parę razy, c

Windows mnie skasował

Siedzę sobie w kafejce i klnę w duchu, bo od ponad godziny próbuję odzyskać jedną daną, tą, w której sobie o moim dzieciństwie pisałem. Windows 7 się zawiesił i jak go wyłączyłem na siłę, bo to ..., już nie najeżdżam tu na windowsa, bo tyle ludzi to robi, a facet po prostu zrobił kasę na niedorobionym systemie. I wszystko, czyli większości się to na tyle podoba, że to kupują. W każdym razie zamiast jakiejś w miarę sensownej treści, mam w tej danej tylko stada płotków "####". żeby to chociaż gołe baby były, to by było może weselej, ale zamiast tego, tylko te płotki. Ale, napiszę sobie jeszcze raz..., k..., ;( W każdym razie byłem wcześniej na basenie i się trochę wyszalałem, dlatego może nie rzucę tym komputerem teraz o ścianę. Tym bardziej, że znam właściciela kafejki, i jakbym zrobił dziurę w tynku, to by mi na pewno nie dziękował. Też by mi pewnie nie dziękował, jakby mnie nie znał, ale wtedy pewnie bym się zmył, buchając parą i ocierając wierzchem dłoni pianę z ust, nie po

Pół dnia w kafejce

I znowu pół dnia w kafejce. Powoli zaczyna to być drogie, ale mogę sobie na to pozwolić, tym bardziej, że dobrze mi się tu pisze. Wiadomo, miałbym coś może bardziej sensownego do roboty, ale albo nie umiem się za to zabrać, albo wolę się moimi "problemami" zająć. Nie mam ochoty odurzać się codziennie w pracy kawą, i tak już do końca życia? Czy może do kiedy? Nawet mi się hamulce w samochodzie same naprawiły, nie, żeby były całkiem zepsute, tylko wspomaganie siadało. Wyczytałem w internecie co można zrobić, próbowałem, nie udało mi się, bo nie miałem odpowiedniego klucza, potem miałem klucz, ale nie udało mi się odkręcić. Więc pogrzebałem papierkiem w jednym adapterze no i od razu było gorzej. Próbowałem jeszcze raz odkręcić, za chiny. Więc popsikałem ten adapter czymś, żeby może kiedy puściło, i na drugi dzień hamulce działały. Ciekawe, bo w sumie, to może to co papierkiem robiłem, odetkało się? A może mam cudowne ręce, jak w Shiatsu, którego mi się ostatnio wcale nie chce ro