Wieczór

Tu już wieczór, za szybami oblodzone drogi. Ja siedzę tutaj, w moim grubym swetrze z kapturem, z grubej wełny. Jakoś bez muzyki tu dzisiaj, trochę jak na hali dworcowej, w drugim kącie siedzi ktoś z komputerem, tym razem, jakby młodsza wersja tego, który siedział tu przed tygodniem. Czasami słychać trzeszczenie głośników, bo obsłudze nie chcę się muzyki włączyć. Słychać, jak czyści coś, zbiera się powoli do zamykania, choć w soboty, przed 12 raczej nie zamykają. Na moim stole świeca, czasami jej płomień zachybocze. Gdyby to było 500 lat temu, to stoły pewnie by były toporne, pewnie by bardziej czuć było wszystkim, było chłodniej, bo nie było podwójnych okien, gdzieś może palenisko, czy coś w rodzaju kominka. Jakoś trudno mi sobie wyobrazić, żeby obsługa, z dużym dekoltem, jak w niektórych grach komputerowych, czy filmach, klientów obsługiwała. Raczej może mała, trochę pokurczona, zmęczona, ale, kto wie. Tu w każdym razie obsługuje student nauk społecznych, czy czegoś, może politologii. światło jest przyciemnione, ale głośne huczenie lodówki z ciastkami, czy może zmywarki do naczyń przypomina mi raczej poranki po imprezach.
Ja nawet trochę porobiłem coś dzisiaj.  Stwierdziłem, że ..., w sumie, to chyba nic nie stwierdziłem, a może to, że mi pisanie o mojej przeszłości powoli chyba zaczyna dobrze robić.
Po ulicach biegają dinozaury, mają grube łapy i łuskę, pewnie jak krokodyle, czy aligatory, wcale nie są zimne i oślizgłe, ale ciepłe, trochę gładkie, trochę chropowate i nawet przyjemne w dotyku. Trochę, jak znoszona kurtka lotnicza. Miałem kiedyś taką, ale była mi za duża. A dinozaury, jak to dinozaury, nie mają tu nic do jedzenia, więc pewnie ich już tam nie będzie, jak stąd wyjdę. A szkoda :)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!