Posty

Wyświetlanie postów z grudzień, 2018

Chiński humor

Szczęśliwego Nowego! dla tych, którzy się tu przyplątają ;) Ja nie idę na żadną imprezę, choć byłem zaproszony. Wolę się wyspać, bo doświadczenie mnie uczy, że takie imprezy mają dla mnie więcej negatywów niż pozytywów. Pozytywy to takie, że można się pośmiać, potańczyć, jest się uznawanym za jakąś tam małą atrakcję, bo tu Niemcy, więc oni się aż tak do tańca nie garną, choć niektórzy tak. Wiem, że jutro byłbym zupełnie do tyłu, czego nie lubię, to negatyw, nie pozytyw. Rano byłem na zakupach, to znaczy i tak wychodzę codziennie, więc to tylko tak po drodze byłem w sklepie, biologicznym. Może dlatego nie było w nim tłoku. Potem poszedłem do parku, który też był przyjemnie pusty. Było paru biegaczy, parę osób z psami i parę wiewiórek. Tych ostatnich było jakoś sporo. Nie wiem, czy akurat dzisiaj takie aktywne, czy może to fakt, że rzadko jestem o 9.30 rano w parku. Na mojej ulicy też ich było parę, a może to była ta sama, która tak szybko biegała? Co do biegania, to miałem wczoraj zak

Kolejka późnym wieczorem.

Powoli się budzę, pod wpływem kawy, choć się chyba uodporniłem. Mam zakwasy, spięte plecy, czyli normalka, bo wczoraj był ten trening w kółko. Znowu inny trener, a poza tym, to przez święta mało co robiłem, oprócz nabierania masy ciała. W środę byłem u znajomych na jedzeniu poświątecznym. Pośmialiśmy się, musiałem nawet coś na gitarze pograć do. kolęd i innych piosenek. Na to mnie jedna z gości na Sylwestra zaprosiła, na który cała ta grupa idzie do niej. To może też dlatego, że byłem w stanie na jednej strunie z nut jedną z piosenek Beatlesów grać. Nawet tańczyliśmy trochę, co ja zapoczątkowałem, bo fajna muzyka leciała, a mnie się już nie chciało przy stole siedzieć. W drodze powrotnej wsiadłem do kolejki, którą jeżdżę parę razy do roku, głównie wtedy, gdy jest dalej, albo gdy śniegu za dużo i nie da się rowerem. Wsiadam więc, wyluzowany, bardzo długi wagon. Siadam i naraz widzę i słyszę, że na drugim końcu wagonu jakaś awantura. Nie lubię czegoś takiego, bo potem w gazetach piszą,

Wesołych świąt

życzę Wszystkim Wesołych, radosnych i słonecznych świąt!!! :) Mógłbym napisać "życzę wszystkim odwiedzającym", ale wiadomo, każdy kto tu zajrzy jest odwiedzającym ;) Siedzę sobie sam w domu, na parapecie miła lampka, koło małego drzewka. Nie, to nie choinka, ale jakieś badziewie, gwiazda betlejemska, czy jak się to nazywa, ma czerwone liście, czasami. Dostałem to dwa lata temu, jak wróciłem z Australii, od J. Myślałem, że te rośliny żyją tylko rok, czy coś, ale po tym jak mnie sąsiad w maju postraszył, że mnie zapoda do Związku Ochrony Roślin, wsadziłem to do większej doniczki. Od tego czasu rozrosło się toto. Ciekawe, jak się to człowiek do rośliny może przyzwyczaić, choć na głos do niej nie mówię, jeszcze. Z czwartku na piątek obudziłem się w nocy, drapało mnie w gardle, nos zatkany, czyli kontynuacja z wieczora. Chciałem iść na sport tego dnia, ale pomyślałem, że nici z tego. W każdym razie, to poćwiczyłem trochę świecę, bo to podobno dobra pozycja na przeziębienie, p

Jak się czuję? Nie wiem.

Od poniedziałku mnie trochę gardło bolało, wczoraj wieczorem było gorzej. Chciałem sobie zrobić herbaty z imbiru, ale imbiru nie ma w domu. Więc zjadłem tylko miodu, objadłem się czym innym trochę, między innymi płatkami z miodem. Miód jest dobry na wszystko. Pooglądałem parę meczy, paletek, dodam, postałem trochę w świecy. Pozycje odwrotne jogi są dobre na przeziębienie, czy katar, mówią niektóre książki do jogi. Głowa, czy gardło, albo płuca, są wtedy bardziej ukrwione. Pozycja psa też jest dobra. Czy to tak działa, to nie wiem, ale coś tam to pomogło, bo dzisiaj gardło prawie wcale nie boli. Napiłem się jeszcze wczoraj herbaty z mięty i imbiru, bo znalazłem taką wśród wielu paczek niepitych herbat w szafce. Teraz jestem trochę dziwny, jakbym miał lekką głowę, ale lepiej mi. Po południu jadę zobaczyć co powie rzeczoznawca od wilgotnej ściany, albo może grzyba. Mam też swoje urządzenia pomiarowe w plecaku. Nawet nie wiem dokładnie jak się czuję teraz, niespokojny, ale trudno to okre

Jak fale na morzu

Zwykłe zmęczenie, lekka wata w głowie, normalka. Raz jest w miarę spoko, czasami wszystko jest szare, jak niebo za oknami. Oddychanie jak zwykle trochę pomaga, na afty trochę pomaga olej z drzewa herbacianego, tyle, że tak do końca to nie usuwa wszystkich objawów zmęczenia i stresu. Podobnie jak kawa, która tylko na jakiś czas pomaga. Tyle, że wiem, że afty kiedyś przejdą, podobnie jak to psychiczne zmęczenie. Przejdą, przyjdą znowu, przejdą, jak długie fale na morzu.

Koniec tygodnia, śpiączka

Spać mi się chce, jak to pod koniec tygodnia, tym bardziej stresującego. W mieszkaniu które wynajmuję Porąbanej Bogatej coś podobno z kanalizacją nie tak, w piwnicy. Do grzyba na ścianie ma przyjść rzeczoznawca, żeby ocenić, czy ona źle wietrzy, czy może to coś jednak z budynkiem. Kupiłem sobie od razu dwa urządzenia do pomiaru wilgotności ściany. Wiadomo, nie są one profesjonalne, więc po iluś tam dniach, czy godzinach, zdecydowałem się na dwa różne, to znaczy, o różnych zasadach działania. Pożyjemy, zobaczymy. Jak rzeczoznawca powie, że Bogata źle wietrzy, to ja muszę za niego zapłacić, jak coś ze ścianą nie tak, to spółdzielnia. Tak się to nakłada do stresu jaki mam w robocie. Nie idę na sport, to znaczy, na ten w kółko, bo padam na pysk i mnie poza tym biodro boli, a na tym sporcie jest sporo takich ćwiczeń, że sieka. Więc idę tylko na paletki i do sauny. Przedtem napiję się herbaty i popiszę coś w kafejce. W głowie mam trochę matowo, jakby tam wata była, ale da się wytrzymać.

Kabaret

Coś mi się nic nie chce, niedziela, za oknami szaro, w mojej głowie podobnie. Piję herbatę, jem jakieś daktyle, przytyłem znowu, trochę. Zamiast pójść na spacer pojadę popatrzeć jak znajomi grają na zawodach. Też mógłbym grać, ale nie lubię ani stresu, ani przegrywania. Co do stresu, to mam go w robocie, oszołomy namotały, jak to bywa czasami, a ja się tym przejmuję. Byłem na polskim kabarecie. Stwierdziłem, że na tych politycznych aluzjach, to się nie znam. Nie wiem, dlaczego ludzie się teraz z Wałęsy śmieją, jak kiedyś mu u stóp leżeli. To pewnie ci sami, bo mnie to zawsze było rybka. Było parę skeczy na temat żuli, ale to ja zupełnie nie w temacie. Jakoś mnie to nie śmieszyło, ale widać to temat popularny w Polsce. Nagłośnienie było pewnie według tej nowej zasady "daj każdemu szansę", więc zaangażowali głuchego, tak, że cała hala chodziła, bo on pewnie tylko na drgania reaguje, nie na rzeczywistą głośność. W górnej części hali sprzedawali, oczywiście piwo, jakiś boczek z

Zwykłe zebranie członków

Ale tydzień. Dobrze, że nie musiałem pracować w weekend, choć niewiele chyba brakowało. Zamieszanie w robocie. Poza tym, to byłem na zebraniu członków dużego klubu sportowego, ale tu już w zeszłym tygodniu. Myślę, że we wszystkich krajach to samo. Zawsze znajdzie się jedna, czy parę osób, które chętnie samych siebie słyszą. Była jedna Ruda, nic przeciwko rudym, bo sam miewałem rudawą brodę, ale ona potrafiła wypowiedzieć się do każdego tematu. Było nowocześnie, czyli z mikrofonem i zawsze ktoś musiał do niej z tym mikrofonem podejść, co zajmowało trochę czasu. Potem ktoś inny chciał coś  jeszcze dodać, czy ująć i mikrofon znowu wędrował. Jedynym urokiem tego wszystkiego było to, że miło było popatrzeć na dziewczynę która ten mikrofon z jednego końca sali na drugi transportowała. Z tym, że to raczej a pociechę było, bo obył bym się bez tego wszystkiego. Interesujący był wybór drugiej przewodniczącej. Dodam, że klub sportowy posiada parę tysięcy członków, z tego na to zebranie, raz do

Zakupy i zmiany

Okazało się, to znaczy, dowiedziałem się w zeszłym tygodniu, że w okolicy są kontenery do których można wyrzucać zużyty sprzęt elektroniczny, czyli kable i inne. Od lat zabierałem za to, nie przesadzam, żeby się trochę tego dziadostwa pozbyć. Nazbierało się pełno jakichś kabli, choćby takich do monitora, takiego, którego się od lat nie sprzedaje, jakieś zasilacze, stary telefon i inne. Wiadomo, nie wyrzucę tego do normalnych śmieci, bo nie powinno się, a na wysypisko, gdzie to odbierają, jakoś było mi za daleko, nawet jak jeszcze miałem samochód. Czasami odległość mierzona jest czymś tam w głowie, a nie realiami. Dzisiaj udało mi się tego pozbyć, przynajmniej części. Mimo lekkiej mżawki wrzuciłem to do torby rowerowej, wskoczyłem na siodełko i po 5 minutach byłem trochę bardziej wolny. Z czego jestem bardzo zadowolony. Wczoraj wieczorem przyszła wiadomość głosowa, na WhatsApp, od Głupiej Lokatorki, że ona już tak dalej nie może, bo znowu pleśń na ścianie. - Od kiedy - piszę. - Zaw