Koniec tygodnia, śpiączka

Spać mi się chce, jak to pod koniec tygodnia, tym bardziej stresującego. W mieszkaniu które wynajmuję Porąbanej Bogatej coś podobno z kanalizacją nie tak, w piwnicy. Do grzyba na ścianie ma przyjść rzeczoznawca, żeby ocenić, czy ona źle wietrzy, czy może to coś jednak z budynkiem.
Kupiłem sobie od razu dwa urządzenia do pomiaru wilgotności ściany. Wiadomo, nie są one profesjonalne, więc po iluś tam dniach, czy godzinach, zdecydowałem się na dwa różne, to znaczy, o różnych zasadach działania. Pożyjemy, zobaczymy. Jak rzeczoznawca powie, że Bogata źle wietrzy, to ja muszę za niego zapłacić, jak coś ze ścianą nie tak, to spółdzielnia.
Tak się to nakłada do stresu jaki mam w robocie.

Nie idę na sport, to znaczy, na ten w kółko, bo padam na pysk i mnie poza tym biodro boli, a na tym sporcie jest sporo takich ćwiczeń, że sieka. Więc idę tylko na paletki i do sauny. Przedtem napiję się herbaty i popiszę coś w kafejce.
W głowie mam trochę matowo, jakby tam wata była, ale da się wytrzymać. Do zmęczenia dodaje się jeszcze ociężałość, bo miałem sute śniadanie. Wczoraj była impreza świąteczna i połasiłem się na wczorajszą pierożkopodobną potrawę, zrobioną przez jedną Azjatkę. Już wczoraj byłem zmęczony.

Wiadomo, gdy mam stres, to muszę walczyć z lękami, więc kosztuje to dodatkową energię. Nie mam ochoty na kontakt Porąbaną Bogatą, czy ze spółdzielnią, czy z ludźmi w robocie, którzy coś tam mają zrobić. Chcę mieć święty spokój, tyle, że tak się nie da, wiem. Temu jakoś tam walczę, czyli normalka. Myślę, że jak człowiek się nastawi, że po prostu musi codziennie coś robić, czy mu się podoba, czy nie, to łatwiej, czy czuje lęk, czy nie.
Oddychanie pomaga.

Wczoraj na imprezie byli jacyś perkusiści, którzy z nas kapelę od hałasu zrobili. Mnie się dostał bęben, taki średnio duży. Było ich chyba z siedem, tych dużych. Były też małe bębenki i inne takie tam. Przypomniały mi się czasy ze szkoły muzycznej, gdy coś tam w zespole graliśmy.

Idę potem do sauny, najpierw na paletki. Mam afty, oznaka stresu i niedospania. Olej z drzewa herbacianego pomaga, zawsze coś, kiedyś nic nie miałem na to. Nic co by pomagało.

Komentarze

  1. A czemu piszesz coś w kafejce, a nie w domu? Tak tylko pytam, jakby co to nie odpowiadaj, zrozumiem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam większych kłopotów z odpowiadaniem na pytania, przynajmniej w porównaniu z tym jak było kiedyś ;)
      Piszę w kafejce w sumie tylko w piątki, bo tam mi łatwiej, w domu czasami nie umiem się zabrać, bo mnie albo coś dusi, albo jakieś tam inne. Chociaż ostatnio jest lepiej, bo nauczyłem się pisać w domu. Kiedyś pisywałem w kafejce w piątek, sobotę i niedzielę ;)

      Usuń
    2. Kafejka internetowa - kojarzy mi się za młodości, kiedy nie mieliśmy w domu ani internetu ani komputera, a na mieście były kawiarenki - było to dla mnie nieosiągalne i niedostępne. Dziś u nas już nie ma takich miejsc, każdy ma to w domu (i przy sobie w smartfonie).

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!