Posty

Wyświetlam posty z etykietą uzaleznienie

Za oknem słońce

Za oknem słońce, już dawno go nie było. Wczoraj byłem na moim ulubionym treningu. No właśnie, na treningu można się wyluzować, po prostu biega się, robi ćwiczenie, można się pośmiać i zapomnieć o wszystkim. Skupić tylko na ćwiczeniu, na lotce, na krokach, czy na trochę czasami zmęczonych mięśniach. życie jest w takich momentach proste, wiadomo, co się w ciągu paru następnych minut, albo godziny będzie robiło. Uważałem tylko, żeby moja kontuzja się nie odezwała, ale spoko. NB (narkotyk B) się nie odezwała. Nie wiem, czy coś do niej napisać. W sumie, to nie wiem specjalnie po co. Ani to mojego lęku nie stłumi, ani nic w tym momencie w moim życiu nie zmieni, więc po co? W sumie, to co mam się przejmować dziewczyną, czy kobietą, z dzieckiem, która nie wiadomo, czy w ogóle coś ode mnie chce i która jest z 1000 kilometrów dalej. Wolę żyć swoim życiem. Ta kumpelka ze ścianki, która mi przez smsa awanturę zrobiła, odezwała się. Przeprosiła. Napisała, że ma kłopoty z głową, bierze leki i wybuch

Walka z blokadami

Jakiś jestem zestresowany. Czuję niepokój. Parę rzeczy, które mam załatwić, układa się nie tak, jakbym chciał. To pewnie powoduje, że mój niepokój wzrasta. Możliwe, że zbyt szybko reaguję na niektóre bodźce, bo nie dzieje się nic, co by miało mojemu życiu, czy zdrowiu zaszkodzić. Jakoś, przypomniał mi się na chwilę garaż. Stamtąd nie mogłem uciec. Ciekawe, jaki to miało wpływ na moją amygdalę, na ile ona teraz za szybko, czy może zbyt mocno reaguje. Myślę trochę o NB (narkotyk-B). Może dlatego, że wiem, że się rozwiodła, choć nie wiem dlaczego. Nie szukam z nią kontaktu, choć mam czasami taką potrzebę. Traktuję to jak narkotyk, czy alkohol. Wiem, że jakbym się napił, napisał maila, czy smsa, to potem bym się gorzej czuł. Jakaś część mojego mózgu mówi "ale, może Ci to dobrze zrobi", inna na to "tyle razy już próbowałeś". Ta pierwsza "ale teraz sytuacja się zmieniła, ona jest (chyba) sama". Ta druga "dlaczego piszesz "chyba" w nawiasach? Poza

Moje mysie dziury, gra na własnych emocjach

Wczoraj byłem na paletkach. Przyszła X i graliśmy parę meczy. Byłem zły, że przegraliśmy z AiK. Gdy gram z X, jestem pospinany. Podoba mi się ona, choć wiem, że ma chłopaka i jest dużo za młoda. Ale co z tego, gdy coś w moich emocjach nie zwraca na to uwagi. W sumie, to mogłem więcej z nią porozmawiać, tak normalnie, w przerwach między grami, ale gadałem chyba tylko o badmintonie, bez sensu, a może z sensem. Nawet nie wiem, czy ona chętnie ze mną gra, bo trudno mi ją wyczuć. Myślę, że trochę lubi grać i tyle. Ani mniej, ani więcej, ale mój mózg, moje emocje szukają w niej oczywiście dziewczyny, uczuć i emocji. Napisałem potem maila do niej, że lubię z nią grać, ale nie wiem, czy ona lubi, bo nie wiem, co ona myśli. Nie wiem, czy ten mail miał sens, ale miałem ochotę go napisać. Uczucia do kogoś jak X, czy C (ze ścianki), to trochę jak chodzenie po krawędzi grani, w skalistych górach. Gdy człowiek się poślizgnie, to może kawałek polecieć. Z drugiej strony może mnie to trochę z tego mara

Eh tam

Coś mi się nie chciało pisać, z nosa mi cieknie, ale już mnie gardło nie boli. Byłem pod namiotem, w drugą noc tylko +6, ale miałem jakąś dziewczynę koło siebie, na odległość dwóch zamkniętych śpiworów, ale przynajmniej grzała. Myślę, że to z NB (narkotyk B) trochę mnie ugryzło, to znaczy, jej ciąża, ale, mogło być gorzej. Tak mi się wydaje, że jakoś to zniosłem, nie licząc tego lekkiego przeziębienia, ale nie wiem, ile w siebie wgryzam. Fakt, muszę zacząć znowu więcej pisać, pozbierać się i żyć dalej. Czytam sobie o wewnętrznym dziecku i próbuję odróżnić uczucia z przeszłości od tych z dzisiaj, nie poddawać się bezradności. Ale dzisiaj nawet nie myślałem o samobójstwie, to znaczy, nie, żebym poważnie o nim ostatnio myślał, ale to taki refleks u mnie, w stylu "jak mi już całkiem źle będzie, to zawsze mogę się zabić". Ale, na dłuższą metę nie jest to oczywiście metodą na rozwiązywanie problemów ;)

Wycieczka

Jadę w skałki, jak mnie w końcu zabiorą, bo się powoli późno robi. NB odpisała, że przeprasza, że tak zareagowała, ale było jej źle, a w ogóle, to ja też źle zareagowałem, ale rozumie, że może za dużo oczekiwała. W sumie, to ja jestem masochista, ona mi pisze, że próbuje z facetem dziecko zrobić, a ja nie kupię paczki antracytu i nie poślę tego jej, albo sobie ;) ale znam ją od tylu lat, że, a cholera, szlag by to. Mam po prostu porąbane w głowie, bo ciągle wierzę, że możemy być razem, to znaczy, jakiś tam zwój w mojej głowie, a może nawet półtora, bo trudno je policzyć. Rzeczywistość sobie tutaj, swoją drogą, a w mojej głowie uczucia, robią co chcą. Ale rozmowy z moim wewnętrznym dzieckiem pomagają mi chyba. Cały czas mnie coś ściska, ale wiem, że w sumie, to przeszłość, bo tak naprawdę, to sobie jakoś radzę.

Chowany

Napisałem do NB, bo ona przestała się odzywać, to nic nowego dla niej. Może nie powinienem do niej pisać, ale mnie to trochę wpieniło. Jak mnie i moje lęki wpieniają. Robiłem masaż Shiatsu kumpelce, po jakichś 15 minutach zacząłem się czuć spokojniejszy, choć masaż taki sobie był. Próbuję zachować zimną głowę i wydaje mi się, że lepiej mi się z moim wewnętrznym dzieckiem gada, łatwiej jest mi się bronić przed innymi, czyli ładnymi dziewczynami. W piątek jadę w skałki, może być fajnie. Czuję stres, trzyma mnie za żołądek, ale czuję też w sobie wściekłość, na to wszystko, nie na mnie, na innych. Moja ciotka powiedziała mi, gdy ją niedawno spotkałem: "Pamiętam, jak twój ojciec krzyczał na ciebie, jak byłeś mały, ty stałeś z rękami po bokach i łzy spływały ci po policzkach. Nie umiałam tego wytrzymać, więc wzięłam moje dzieci i wróciłam do domu". No, dziękuję ciociu ;) Ale mi pomoc. Mam dosyć moich lęków, wściekają mnie, przeszkadzają mi, a jednocześnie są częścią mnie, więc chce

Wołanie śmierci

NB poprosiła mnie, żebym trzymał za nią kciuki, napisała mi, że wieczorem mi powie dlaczego. Wieczorem mi napisała, że dziękuje, że jest w ciąży. Gdy przeczytałem tego smsa, pomyślałem, że chciałbym umrzeć. I gdyby był taki przełącznik, gdzieś w mózgu "śmierć", to bym go nacisnął. Ale go nie ma i parę razy już to miałem, że chciałem się zabić. Tak wiele bólu, że nie wiadomo, co z tym zrobić, ale przeszedł on. I tak mam inne problemy, i czas, żeby tą wieczną i nieszczęśliwą historię z NB jakoś zakończyć. Wczoraj napisała mi ona smsa, gdy zobaczyłem, że to od niej, jakaś żelazna pięść ścisnęła mnie za splot słoneczny. Dlaczego ma mi być źle, z jej powodu, dlaczego nie mogę po prostu zapomnieć? Ale teraz się chyba ciężko obraziła, bo jej napisałem, że wiem, że ona się z tego cieszy, ale ja się nie cieszę. No i może dobrze. Moim problemem jest, że nie umiem się z mojej klatki wydostać. Ale nie mam zamiaru się zabić, choć myślę z uśmiechem, że spisałem testament, ale tylko po to,

Uzależnienie od NB II

No właśnie. Mam ochotę napisać do NB, ale wiem, co się wydarzy. Albo napiszę coś mało osobistego, to wtedy ona też coś odpisze. Albo napiszę coś osobistego, to ona może też coś odpisze, wcześniej, czy później. Ale żadna z tych odpowiedzi mnie nie zadowoli, bo jak chciałbym być przy niej, blisko niej. To nie znaczy, że by to dobre było. Jak dawka kokainy, czy papierosy. Można za nimi tęsknić, ale one życia nie zastąpią. Ona powiedziała kiedyś, że "nie wyobrażam sobie życia z Tobą", albo, że "nie mogę ci dać więcej niż przyjaźń". A z drugiej strony posłała zdjęcie swojego zwierzaka, leżącego na jej dekolcie. To znaczy, więcej było tego dekoltu, niż tego zwierzaka. I tak można się całe życie bawić. Ale mam wrażenie, że bez kontaktu z nią czuję się lepiej. Pewnie jak ktoś, kto pije, czy coś. Jak pije, to mu gorzej, ale łatwiej uciec od bólu, tęsknot, problemów. Jak nie pije, to łatwiej mu życie poukładać. Więc dlatego nie piszę do niej. To dziwne, jak moje myśli się wko

Uzależnienie od NB

Ciągle myślę o NB, czyli moim narkotyku B. Narkotyk, bo mam ochotę do niego uciec, gdy jest mi źle, albo gorzej, albo dobrze. Ale czasami o Niej zapominam, jak wczoraj, gdy byłem w skałkach z dwoma dziewczynami, z których jedna ma chłopaka, a druga jest po prostu miła. I ta z chłopakiem oczywiście zdjęła stanik, jak byliśmy na plaży nad jeziorem. Chciała się całkiem rozebrać, ale to było na wiosce, więc jej powiedziałem, żeby sobie lepiej spokój dała, wiadomo, jesteśmy w Niemczech i nikt z orczykiem nie przyjdzie, ale nie miałem ochoty na stres. A może to ja nie chciałem się rozebrać, choć nie musiałem. Przynajmniej się fajnie z nią żartuje. Muszę się nowych rzeczy do pracy uczyć, to znaczy, chcę też, bo inaczej się nie da czegoś do roboty znaleźć bez ruszania stąd tyłka, chyba. Czuję lęk, gdy mam do kogoś w sprawie pracy zadzwonić, tym bardziej,gdy podejrzewam, że to i tak poza moim miastem i będzie głupia gadka, bo będę musiał powiedzieć, że póki co, to szukam tylko tutaj. Myślę, że

Czat to siada

W sumie, to nie miałem zamiaru to otwierać towarzystwa do czatu, ale, coś takiego wyszło. Chyba zacznę prosić piszących, żeby, w miarę możliwości, nie pisali jednego zdania w każdym komentarzu, ale poskładali sobie myśli, i napisali może jeden, albo parę, ale dłuższych ;o) No, mam wreszcie internet w kafejce, znowu. Spotkałem się z kumpelką, nie będę podawał nawet akronimu, bo to zwykłe spotkanie. Była z dzieckiem. Właściciel kafejki zrobił trochę minę, bardziej radosną niż smutną, zna mnie już trochę. Wczoraj byłem tu z DzN (dziewczyna z namiotu). Tak pogadaliśmy, z DzN. Nawet mi maila napisała dzisiaj rano. NB coś się nie odzywa, ale jakoś powoli mi to wszystko przechodzi. Zmęczyła mnie ta pogoń za nią, a potem trzymanie się z dala. Teraz ona mi nie odpowiedziała, więc sobie czekam, spokojnie. Kiedyś bym sprawdzał co chwilę i miał może flash-backi ;o) I to poskładałem sobie może parę myśli. Fakt, stwierdziłem kiedyś, że chciałbym napisać o tym, co przeżyłem, w sensie terapii i czego

Chciałem

Chciałem rzucić jakąś sprytną notką dzisiaj, ale na szczęście zalałem sobie klawiaturę cappuccino. Siła nałogu i niezgrabnych kończyn ;o) Temu nic rozsądnego mi teraz do głowy nie przychodzi (nie znaczy, że mi wcześniej przychodziło, i tu wiatr z żagli niektórym komentatorom zabieram ;o) Napisałem smsa do NB (narkotyk B) i zauważam u siebie, póki co, to lekką zmianę. Już nie czekam tak na jej odpowiedź, to dobry znak. Trochę się uodporniłem. Nawet nie posłałem smsa do DN (dziewczyny z namiotu), odpisałem tylko CA coś, i wymieniłem parę maili z DT. Zapomniałem o którejś? żeby to nie były platoniczne znajomości, to pewnie bym tu teraz sam nie siedział, w pustym mieszkaniu, z ładnym widokiem na wieczorne niebo :o) Tu niebo jest chyba prawie zawsze ładne, nie wiem dlaczego, może dlatego, że na północny wschód ? Może dlatego, że nic mi go nie zasłania? Było mi dzisiaj dosyć smutno. To może było powodem, że do NB napisałem, chociaż pewnie nie jedynym. Po prostu, wracając do smutku, myślałem

Zimno

Kurcze, lato, a tu zimno w kafejce i nie mam się do kogo przytulić. Byłem wczoraj na mieście z DT (dziewczyną terapeuty). DN (dziewczyna spod namiotu) napisała mi maila, że znowu jest ze swoim starym chłopakiem. Może się spotkamy w kafejce w przyszłym tygodniu, a może nie. Z roweru nic nie wyszło, bo CA (Cannabis A) ma problemy zdrowotne, ale nie takie na poczekaniu wymyślone. Wczoraj poszliśmy z tej tutaj kafejki do innej i tam była miła dziewczyna. Jak to dziewczyny. Siedziała ze swoim chłopakiem, gdy na nią spojrzałem, to go pocałowała. Potem wyszli przed kafejkę i czasami łypnęła na mnie a ja na nią, w sumie zupełnie przypadkowo. Jak wychodzili, to powiedziała nam "cześć", na pożegnanie. I zrozum tu naród kobiecy ;o) Oczywiście, że myślę czasami o NB (narkotyk B), ale nie mam ochoty w ten stary cyrk teraz wchodzić. Ona ze swoim chłopakiem, ze mną gadu gadu, ale na skypie ;o) i nic dalej. Nie chce mi się tego ryzykować. Może jest już zresztą z jakimś innym. Czekam, aż się

Próby

Zadzwoniłem dzisiaj do DN. Powiedziała mi, że ma problem, spory i dlatego nie chce się kontaktować. Co za problem, nie powiedziała. Mówi, że woli to w sobie wgryzać. Napisałem maila, posłałem smsa. Czyli póki co, to trzymam się raczej planu. Panowie i Panie, jakiego planu? Czy ja mam jakiś plan. Dzisiaj siedzę bez cappuccino, za dużo kawy piję i chcę jutro wcześniej wstać. Zadzwoniłem jeszcze raz wieczorem, ale nie odebrała telefonu. I co teraz robić, jaką strategię obrać. Nie lepiej byłoby po prostu o niej zapomnieć? Pewnie bym o niej zapomniał, gdybym miał jakąś inną pod ręką. Nudzi mnie trochę ta moja "walka". Moje lęki mnie wpieprzają. Z tym, że jakiś czas temu chodziłem po ścianach, teraz mniej. Dlatego jak mam dołek, to pewnie lepiej myśleć o tym, jak może być lepiej, a nie o tym, jak mi teraz źle. To, że mi teraz źle, mogę potraktować jako dobrą okazję do badania tego, co jest. Ale nie jest mi aż tak źle. Gdybym miał jakiś specjalny nóż, po którym rany można znowu skle

Weź się za siebie

Siedzę sobie w kafejce i po prostu mi smutno. Może DN (dziewczyna z namiotu) tu przejdzie, ale, wiem, że nie przejdzie. Dlaczego do niej nie zadzwoniłem jeszcze, lub nie napisałem? Bo postanowiłem sobie, że tak nie zrobię. Chcę mieć uczucie, że mam jeszcze trochę kontroli nad moimi emocjami. Nie chcę czuć tej wyuczonej bezradności. Siedzę tutaj, przy stoliku, znam obsługę, znam parę osób z widzenia. Przechodzą czasami ładne dziewczyny, dużo par. DN nie działa na mnie tak, jak kiedyś NB działała, czyli narkotyk B. Może się uodporniłem, może coś innego. Gdy człowiek ma uczucie, że nie ma kontroli, to znaczy, gdy ja mam takie uczucie, to wydaje mi się, że nic nie ma sensu. Ale zbieram się wtedy w sobie i szukam wyjścia. Tak sobie myślę, że tyle lat w strachu żyłem. Bałem się po prostu wyjść z pokoju, gdy ojciec był w domu. Jakie to na mnie ślady pozostawiło? Nie chodzi mi o narzekanie. Ale w pewnym momencie kończą się inne możliwości, inne próby wyjaśnienia. Mogę walczyć, albo mogę się po

Tak dla ćwiczenia

Stwierdziłem, że nie napiszę do DN (dziewczyny z namiotu) do środy żadnego maila lub SMSa, o ile ona się nie odezwie. Co potem, to się okaże ;o) Póki co, to stwierdzam, że mam manię do plątania się w skomplikowane związki, może nie wszystkie, ale część. "A kto nie ma" - słyszę od razu głos. Tak sobie siedzę w kafejce, przy cappuccino, ale bez świecy, bo jeszcze jasno. Trochę czekałem, że się DN pojawi, ale się nie pojawiła. Myślę, że to może lepiej. Coś mi tak mówi. Ale z drugiej strony, to mi trochę żal. Smutno mi trochę, ale wolę smutek, niż ból ;o) Gdy jestem smutny, to jaki jest świat? Po prostu trochę smutny, może bardziej szary, może wzdycham częściej, trochę się zamyślę, wspomnę, uśmiechnę. Gdy czuję ból, to trudno mi myśleć. Mogę westchnąć, ale, czy to pomaga. Gdy mi smutno, to myślę o tym, że jest tyle miejsc, gdzie jest ładnie, tyle można jeszcze zrobić, odkryć, nauczyć się, poznań, pocałować, pokochać. Gdy czuję ból, to chciałbym znaleźć przełącznik do mojego mózgu

Emocje

Gdy ją zobaczyłem, to pomyślałem "tą chcę mieć". Nic to, jak nic z tego nie wyjdzie. Wczoraj poszliśmy grupą na rodzaj marszu szlagierów. To znaczy, coś w rodzaju karnawału. My staliśmy, a przed nami przejeżdżały ciężarówki, na których platformach stali rozbawieni ludzie, a przynajmniej większość z nich, i puszczali głośno muzykę mocno popularną. Nawet melodię z pszczółki Mai. DN (dziewczyna z namiotu) też tam była. Jak zwykle trudna do oszacowania. Nie wiem, czy powinienem był próbować ją pocałować w piątek w kafejce. Ale może sam nie byłem tego pewny. Może to moje lęki, może wspomnienie o NB, może jakby lekka obojętność DN. Takie mam czasami wrażenie, że powinienem się bardziej "dobierać". Chociaż, z NB jakoś inaczej to było. Jakoś to się nagle stało, nawet nie wiem jak, ale wiem gdzie i kiedy. Wczoraj w pewnym momencie obejmowaliśmy się, tak po prostu, przez chwilę, bez specjalnych intencji i byłem bliski tego, by się do przodu pochylić i dotknąć jej ust. Mówię o

Teoria i praktyka

Jakoś mnie tak wzięło ostatnio na myślenie o NB. W dodatku obejrzałem "Seven Pounds" i główna aktorka jest do niej podobna, codziennie widzę jakąś dziewczynę, której włosy, usta, czy może sylwetka mi ją przypominają. Obsesja. Uzależnienie. Gdy to ująć w słowa może łatwiej to zrozumieć. Ale pozostaje smutek i tęsknota, niepokój o nią i może trochę radości, że ona, NB, mimo wszystko gdzieś jest, że istnieje. Nie próbuję tego teraz zrozumieć, słowa, ale wiem, że do niej dzisiaj nie napiszę, chyba.

Tęsknoty

Siedzę sobie w kafejce, przy cappuccino. Cały dzień przesiedziałem w domu, oglądając coś tam, czytając Alice Miller. Myśląc o terapii. Martwię się o NB, tęsknię trochę za NB i myślę, że jest to też tęsknota za mną samym. Potrafię zamknąć się przed światem. Ale nie jest mi wtedy dobrze. Lecz gdy się otwieram, to nie wiem czasami co z tym zrobić. Myślę sobie "nie zabiłem się, to też sukces". Pewnie mieliście coś takiego, że martwiliście się o kogoś, jak ja o NB. Ale nie chcę mieć z nią kontaktu, bo mnie to chyba wyniszcza i za dużo kosztuje. Wtedy kręcę się w kółko i udaję, że jest dobrze, nawet, gdy nie jest dobrze, bo ona jest z kimś innym. Za dużo wtedy zmiennych w tym równaniu i nie zawsze udaje mi się tym i moimi lękami żonglować, Więc, póki co, to szukam, samego siebie, czyli mojej przeszłości, by nie musieć przed nią uciekać. A równocześnie próbuję żyć, konfrontować się z tym, co jest, albo tak mi się wydaje ;o)

Akwarium

Za dużo kawy dzisiaj, za mało innych płynów. Kawa pozwala tłumić mój niepokój ;o) ale czasami wywołuje agresję ;o) Kiedyś złościłem się na siebie samego, że sobie w niektórych sytuacjach nie daję rady. To tak, jakby sobie jeszcze dawać po głowie, jak mnie tego nauczono w dzieciństwie. Długo nie zaglądałem do przeszłości, wiedziałem, że była taka sobie. Ale kiedyś zacząłem. Nawet nie wiem, jak na to wpadłem. Może po prostu szukałem, szukałem, może trochę ciepła przeżyłem i nabrałem może siły, by spojrzeć w przeszłość. Po drodze było może parę książek, może wiele książek, trochę przyjaciół i spojrzenie w bezradność, otarcie się o nicość (tak dla dramatyki ;o) Ludzie mi mówili "trzeba wbić zęby w ścianę, przezwyciężyć to, czy tamto". Ale "ludzie" nie zawsze mają racją. Prosty przykład, lęk wysokości. Gdy się kogoś na siłę próbuje z tego wyleczyć i powoduje u niego za każdym razem atak paniki, to może się nigdy tego nie pozbędzie, objawy mogę się może nawet pogłębić. Al

Teoria względności

W sumie to proste. Myślimy to co myślimy, jesteśmy jacy jesteśmy. Gdy coś chcemy osiągnąć, to po prostu musimy do tego dążyć, podświadomość jako tako nie istnieje. Ale nie zawsze może odpowiada to praktyce. Podobnie jak jabłko Newtona, które spada na ziemię. Ono spada, można to zmierzyć i wszysko się zgada z zasadami dynamiki Newtona. Ktoś może powiedzieć, że istnieje coś takiego jak czasoprzestrzeń. Niezależnie co to jest, nie widać tego, może tego wcale nie ma, ale widać pewne efekty tego. Gdyby nie uwzględnić teorii względności (to ta Einsteina), to pomiary GPS-u, używanego w systemach nawigacyjnych myliłyby się na dzień o ok 10 km. Dlaczego? Bo satelity są daleko od ziemi i szybko sobie lecą. Dlatego czas im krócej płynie, plus efekt zmniejszonej grawitacji, który dodatkowo działa, czy coś w tym stylu ;o) Oczywiście, że istnieją przeciwnicy teorii względności, ale jej zasad używa się podobno przy poprawkach zegarów na satelitach. To trochę jak podejściem do problemów w pyschologii.