Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2013

Zimna fala

Wgryzam się w moje lęki, jak zły pies, albo może, lepiej, wilk. Gryzę czasami po omacku, najczęściej chyba sam siebie. Gdy czuję niepokój, to myślę sobie teraz, że to wewnętrzne dziecko ze mną chce gadać, znaleźć kontakt, bo to ono się boi. Wiem, że "wewnętrzne dziecko", to tylko pewien model. Dla mnie, to parę sytuacji z przeszłości, mój pokój, w którym siedziałem, praktycznie uwięziony, bo niebezpiecznie było z niego wyjść, gdy stary był w domu, albo w tym samym mieście, bo w każdym momencie mógł wrócić do domu. Niby wiem o tym, ale co jakiś czas odkrywam to na nowo, coraz lepiej. W sumie, to byłem karany za to, że nie byłem mechanicznym robotem i za to, że po prostu byłem. Ktoś może powiedzieć "nasz stary bił nas po pijaku". Mnie mój stary bił na trzeźwo i trudno było powiedzieć kiedy się oberwie. Chyba obrywałem za to, że istniałem. To znaczy, jakiś powód zawsze się znalazł. Niedokładnie wyczyszczone buty, źle uczesany, że coś zrobiłem, niezależnie nawet od tego

Nad pustką

Coś, po tym pobycie u dentysty, gdy mi powiedział, że z moją parodontosą jest gorzej, jakiś mi się smutno zrobiło. Może, to też jesień, czy prawie zima? Może samotność, szarość za oknem, zakwasy, ucieczki? Staram się walczyć z lękami i gdy czuję się bezradny, to chyba mnie to nieźle przybija. Jak z tymi zębami. Nagle coś staje się problemem. Ale powoli jakoś udaje mi się do tego zdystansować. Stwierdziłem, że nie będę jadł miodu po 18, bo to też nie jest za dobre, miód na noc. Cały czas mam lekkie afty, budzę się czasami zlany potem. Ale, takie życie. Staram się po prostu iść dalej. Rano myślałem sobie, że w sumie, to fajnie było by nie żyć, nic nie czuć. Przez chwilę bawiłem się tą myślą, bo to przecież wygodne, uciec w śmierć. Nie dlatego, że mi tak specjalnie źle, że jestem w sytuacji bez wyjścia, ale dlatego, że mam taki odruch. Coś nie tak, to zamiast walczyć, w pierwszym odruchu uciekam. No, chyba, że ktoś chce dać mi "w mordę", czyli mi fizycznie zagraża, to wtedy nie

Kroki w nieznane

Wczoraj na treningu czułem ostro moje udo, bo w sumie, to codziennie coś robiłem. W sobotę grałem najpierw prawie, że 3 godziny, potem, po dwugodzinnej przerwie graliśmy znowu. Przyszła nawet X, moja ulubiona Chinka z paletek. Akurat ćwiczyłem z S, na jednym boisku z A i K (Japonką), jak usłyszałem, jak A i K zaczynają mi szeptać, z uśmieszkami na twarzy "X przyszła". "Co z tego", mówię. W sumie, to wiadomo, trochę się ucieszyłem, a trochę mi to było obojętne. A i X dalej coś tam przygadywali, ja odgrywałem rolę góry lodowej, tym bardziej, że X była po drugiej stronie hali, za moimi plecami. Po paru  minutach A coś powiedział S i ten zniknął z mojego pola widzenia. Odwracam się i widzę, że gada z X. A posłał najwyraźniej S, żeby ze mną grała. Taka mała paletkowa mafia. Byłem u dentysty, mam gorzej z parodentosą. Jak miło. Od razu budzi się we mnie myśl "to mam dosyć", "to mi się nic nie chce". Przyglądam się tej myśli i wiem, że to tylko odruch,

A życie płynie dalej, trochę jak rodzaj gry

Coś śpiący jestem. Wczoraj musiałem zostać dłużej na paletkach, bo mnie jeszcze prowadzący o zastępstwo poprosił. Potem, w domu, chciałem jeszcze obejrzeć relację z mistrzostw w szachach. Nie, żeby mnie szachy tak specjalnie interesowały, ale facet fajnie opowiada. Rano o 6.30, wpadł kawałek rodziny, bo akurat jest przejazdem. Wiedziałem, może dlatego też, trochę niespokojnie spałem. Zresztą, znowu się coś pociłem. Tak bywa. Dzisiaj ścianka. Czasami myślę o NB (narkotyk-B), nie wiem dlaczego. Wczoraj było mi smutno, rano też. Może dlatego, że jedna ex napisała, że spodziewa się drugiego dziecka, może dlatego, że na paletkach cienko mi szło, może dlatego, że moje życie jest w miarę puste, bo nie udaje mi się tak żyć, jakbym chciał. Nie, żebym dokładnie wiedział, jak chcę żyć, ale czasami mam trudności z prostymi rzeczami, co jest wkurzające. Do dzisiaj nie zrobiłem porządku z drugą lodówką, którą mam w kuchni, albo nie wyrzuciłem starej elektroniki. W dodatku stresuje mnie myśl, że za p

Boję się być sam w domu?

Coś mnie chyba przeziębienie łapie, nie wiem. Afty mnie męczą, witamina B nie pomaga. Chyba za mało śpię, bo budzę się w nocy czasami, idę za późno spać i budzę się za wcześnie rano. Wczoraj pisałem sobie coś o dzieciństwie, dzisiaj w nocy obudziłem się zlany potem. Ciekawe, czy to przypadek, czy może to rzeczywiście stres wspomnień. Kiedyś bywało gorzej. I tak śpię zawsze na ręczniku, bo czasami się ze mnie leje, niezależnie od temperatury w pokoju. Wczoraj na paletkach czułem jeszcze zakwasy, czy co mi tam było, ale na koniec grałem nawet z tą Chinką X. Jej chłopak też tam był, widziałem go chyba po raz pierwszy od roku. Grałem z X przeciwko niemu i jednemu kumplowi, ale ten kumpel był coś cienki, dlatego nawet wygraliśmy. Tym bardziej, że chłopak X specjalnie ostro nie grał, przynajmniej nie ścinał ostro na nią, pewnie nie chciał jej się narazić ;) Brakuje mi kogoś bliskiego myślę sobie, szczególnie po takich spotkaniach, jak z X, czy C. Ale z drugiej strony mam święty spokój. Nie w

Dom, niebezpieczne miejsce

Wczoraj byłem na treningu, coś sobie lekko naciągnąłem w udzie, bo jak zwykle przesadziłem. W sumie, to wszystkich coś tam bolało, bo jesteśmy cienko wytrenowani, w niektórych rzeczach. Na koniec graliśmy podwójną i przegraliśmy, to znaczy ja, z tym, z którym grałem. W sumie, to powinniśmy byli wygrać. Złości mnie jak gram bez sensu. Nie wiem, czy brakuje mi doświadczenia, czy gram za nerwowo, ale trafiam niedokładnie i w ogóle. To promieniuje trochę na moje samopoczucie, bo czuję się znowu trochę bezradny. Bezradny, to znaczy, znowu w klatce bez wyjścia. Myślę sobie wtedy, że i tak nie dam rady, po co to wszystko. Czasami trudno mi iść do przodu, ale jakoś idę. Czasami mam wrażenie, że stoję, albo, że się cofam. Jestem sam i jakoś nic nie idzie do przodu. Choć bywało gorzej, byłem sam i bolały mnie moje stare miłości, albo nowe miłości, albo po prostu świat bolał, czasami tak, że się zginałem w pół. W niedzielę byłem na ściance, wspinałem się z B. Potem brałem gorący prysznic, bo są t

Szukanie wyjścia z klatki i weekendowe depresje

Czasami rano, gdy się budzę, to czuję, jak coś we mnie chce uciec, może przed rzeczywistością, czy cholera wie, może to przeszłość znowu przychodzi. Wtedy trudno się poderwać, coś zrobić, szczególnie w weekend. A jednocześnie, nie mam ochoty tak leżeć, pozwolić, żeby czas i życie przepływało, bez mojego wpływu na nie. Czasami pomaga herbata, czasami muszę na ściankę, bo jestem umówiony. Możliwe, że po prostu brakuje mi kogoś bliskiego, ale z drugiej strony wiem, że czasami to wcale nie pomagało, a nawet było gorzej. Bo ile można się tulić do kogoś, ucieczka, to ucieczka. Niepokoi mnie myśl o Australii, zastanawiam się, po co tam chcę iść i na jak długo. Zostawić to tu wszystko i iść w nieznane? A z drugiej strony, to jeśli jest mi tu przez większość czasu źle, to dlaczego nie spróbować czegoś innego. Zawsze miałem w sobie te dwie siły, jedna, by uciec, by zostać tam, gdzie jestem i druga, by szukać czegoś nowego, może po prostu wyjścia z tej klatki, choćby czasami na oślep.

Skala niepokoju?

No właśnie. Miałem dzisiaj dać wymienić koła, z letnich na zimowe. Wczoraj wracając z treningu mogłem obserwować, jak wzrasta we mnie lęk. Czułem zimno i niepokój, gdy pomyślałem, że mam wyjąć zimowe koła z piwnicy, wsadzić je do samochodu, a rano pojechać do mechanika. Coś we mnie zaczynało zastygać, na myśl o tym. Ta zmiana mojego rytmu życie wydawała się być niepokojąc. Jadąc rowerem pomyślałem, że w sumie, to nie istnieje jakiś realny, rzeczywisty powód, bym nie włożył tych kół do samochodu. Pomyślałem, że będę się potem lepiej czuł, jak to zrobię. I wsadziłem te koła do samochodu. Rano pojechałem do warsztatu. Po południu, mając odebrać samochód czułem znowu ten niepokój. Niepokój czuję często, ale nie zawsze taki silny. W sumie, to mógłbym pewnie zrobić skalę niepokoju i jego objawów. Może tak zrobię. I tak lepiej mi chyba niż kiedyś, a kto wie, czy ten niepokój kiedykolwiek zniknie z mojego życia, więc równie dobrze mogę zrobić skalę. Idę na paletki do innej hali, gdzie jeszcze

Każdy dzień to walka

X mi właśnie odpisała, że ona tylko czasami chodzi do tej hali, we wtorek, jak ma czas. Napisałem jej rano, że widzieliśmy, że jej nie było, czy coś w tym rodzaju. Gdy dostałem maila od niej, poczułem przez chwilę duszność i niepokój. Ciekawe takie uczucia, wyskakują. To z X nie ma w miarę sensu w rzeczywistości, ale ciekawie jest obserwować, co się ze mną dzieje. Jakiś jestem dzisiaj niespokojny i chyba zmęczony. Mam parę rzeczy do załatwienia, może to one mnie męczą, nie wiem. W każdym razie ciekawie jest tak obserwować uczucia i wystawiać je trochę na zewnątrz, jak zawody w paletki. Wczoraj grałem w paletki, jak często, trochę cienko, trochę mi się nie chciało. Na końcu graliśmy coś tam i było dosyć wyrównane. Wystarczył jeden, czy dwa błędy, czy ich brak i można było wygrać, lub przegrać. Pomyślałem sobie znowu, że nie mam ochoty tego przegrać i wygraliśmy. Myślę, że to kwestia koncentracji. Dzisiaj znowu paletki, jutro nie wiem, może pójdę zobaczyć do innej hali, bo wczoraj było t

Nie uciekać przed lękiem.

W sobotę ścianka, między innymi z C. Jedna z grupy obchodziła urodziny, które były parę dni wcześniej, ale było ciasto i jakiś sekt, którego mi się nawet nie chciało spróbować. C trudno wyczuć, mieliśmy się może spotkać w niedzielę, ale na koniec najpierw nie odbierała telefonu, a potem już nawet do niej nie dzwoniłem, jak odpisała "dziękuję", za życzenia urodzinowe, bo miała urodziny. Nie wiem, może nie miała ochoty ze mną gadać, może była z kimś. Z nią nigdy nic nie wiadomo. Ładna jest, to sobie trochę pozwala i ludzie jej to przepuszczają. Ma chyba kłopoty ze wspólnym mieszkaniem z kimś, bo już drugi raz, od kiedy ją znam, odpuściła sobie mieszkanie z facetem. Za pierwszym razem znaleźli już nowe mieszkanie i wypowiedzieli stare mieszkania, każde z osobna, chodzili ze sobą już chyba parę lat. Zanim się wprowadzili ona powiedziała chyba, że nie chce, z tego co wiem, rozstali się chyba, i na szybko szukało każde z osobna mieszania. Teraz też, mieszkała z facetem, ale wyprowa

Herbata miętowa i Snoopy

Obraz
Wczoraj poszedłem na fintess, bo chciałem coś dla napięcia ciała poćwiczyć, dla ścianki. Na koniec zgadałem się z prowadzącą, która się zawsze do mnie uśmiecha. W miarę ładna, szczupła, bo wiadomo, wysportowana. Ja się naciągałem, a ona siedziała koło mnie, na dużej piłce, bo mi parę ćwiczeń z piłką pokazała. W pewnym momencie powiedziała, że też by chciała kiedyś wspinaczki spróbować, bo wspomniałem, że trochę się wspinam. Chwilę się zastanawiałem, w czasie, gdy rozmawialiśmy i nawet jej zaproponowałem, że ją mogę ją kiedyś zabrać ze sobą, bo samą ją na halę nie wpuszczą. Miło się z nią gadało, choć miałem wrażenie, że rozmowa nie do końca się klei. Zastanawiałem się, ile tak jeszcze będziemy siedzieć, bo chciałem jeszcze odebrać rakietkę z nowym naciągiem, a czas leciał. Na koniec wstałem, żeby jej coś pokazać, ze wspinaczki, a potem, jak już wstałem, to polazłem precz, bo ile tam mogę siedzieć. Przedstawiłem się, bo jak już tyle gadaliśmy. Ona i tak miała na bluzie tabliczkę ze swoi

Czasami może idę trochę do przodu.

Wczoraj było fajnie na treningu paletek. Powoli się ludzie przyzwyczajają, że ja pierwszą godzinę zawsze trenuję. Coraz częściej ktoś chce ze mną trenować. Prowadzący ćwiczenia też się pojawił, z ceramiczną płytką teraz, między kręgami, ale wyglądał dosyć zdrowo. Dzisiaj idzie już do pracy, operację miał przed 1,5 tygodnia. Sam chce iść do pracy, bo jest nauczycielem i uważa, że uczniowie go potrzebują, bo bez niego rozrabiają, albo czują się niewyraźnie, bo prowadzi klasę sportową. Pewnie mają jakieś egzaminy, czy coś. W każdym razie, najpierw trenowałem z jednym i stwierdziłem, że w niektórych rzeczach, to ja jestem strasznie cienki, nawet w tych podstawowych. Potem trochę gry, gdzie nawet jakąś podwójną wygraliśmy, kalecząc. Potem trochę treningu z jednym Belgiem. Trochę się mogłem wyszaleć. W domu czekał na mnie mail od X. Napisała, że przeczytała mojego maila, że też lubi grać w paletki, ale z różnymi ludźmi, bo można się więcej nauczyć. Nie napisała, czy lubi grać ze mną. "N

Moje mysie dziury, gra na własnych emocjach

Wczoraj byłem na paletkach. Przyszła X i graliśmy parę meczy. Byłem zły, że przegraliśmy z AiK. Gdy gram z X, jestem pospinany. Podoba mi się ona, choć wiem, że ma chłopaka i jest dużo za młoda. Ale co z tego, gdy coś w moich emocjach nie zwraca na to uwagi. W sumie, to mogłem więcej z nią porozmawiać, tak normalnie, w przerwach między grami, ale gadałem chyba tylko o badmintonie, bez sensu, a może z sensem. Nawet nie wiem, czy ona chętnie ze mną gra, bo trudno mi ją wyczuć. Myślę, że trochę lubi grać i tyle. Ani mniej, ani więcej, ale mój mózg, moje emocje szukają w niej oczywiście dziewczyny, uczuć i emocji. Napisałem potem maila do niej, że lubię z nią grać, ale nie wiem, czy ona lubi, bo nie wiem, co ona myśli. Nie wiem, czy ten mail miał sens, ale miałem ochotę go napisać. Uczucia do kogoś jak X, czy C (ze ścianki), to trochę jak chodzenie po krawędzi grani, w skalistych górach. Gdy człowiek się poślizgnie, to może kawałek polecieć. Z drugiej strony może mnie to trochę z tego mara

Walczę, dla zasady, bo wolę walczyć, niż tylko uciekać.

Zastanawiam się czasami jak czują się ludzie, którzy nie czują tego niepokoju, codziennie. W sumie, to przyzwyczaiłem się trochę do niepokoju, ale lęki mnie trochę denerwują. Dużo energii kosztuje mnie wychodzenie z dołka, przerywanie tych niewidocznych więzów, na jakiś czas. Potem splatają się one znowu, ściskają mi klatkę piersiową, paraliżują ruchy, jak niewidoczna meduza, taka z Australii. Pewnie, nauczyłem się unikać niektórych sytuacji, w niektórych jest mi łatwiej, jak choćby zrobienie paru papierkowych rzeczy w domu przy biurku. Na paletkach jest V. Pewnie jej się trochę podobam, nie wiem, trudno wyczuć. W sobotę poszła w sumie sama coś zjeść po paletkach. Mnie się nie chciało. Ona mnie jakoś męczy, może dlatego, że mam wrażenie, że nie jest do końca szczera. Jakoś tak dziwnie. Byliśmy z grupką ludzie na zawodach, to znaczy, popatrzeć. V też pojechała z nami. W sumie, to nie wiem, dlaczego o tym piszę. Mam znowu więcej ochoty uczyć się Chińskiego. Nie, żebym to naprawdę robił,