Czasami może idę trochę do przodu.

Wczoraj było fajnie na treningu paletek. Powoli się ludzie przyzwyczajają, że ja pierwszą godzinę zawsze trenuję. Coraz częściej ktoś chce ze mną trenować. Prowadzący ćwiczenia też się pojawił, z ceramiczną płytką teraz, między kręgami, ale wyglądał dosyć zdrowo. Dzisiaj idzie już do pracy, operację miał przed 1,5 tygodnia. Sam chce iść do pracy, bo jest nauczycielem i uważa, że uczniowie go potrzebują, bo bez niego rozrabiają, albo czują się niewyraźnie, bo prowadzi klasę sportową. Pewnie mają jakieś egzaminy, czy coś.
W każdym razie, najpierw trenowałem z jednym i stwierdziłem, że w niektórych rzeczach, to ja jestem strasznie cienki, nawet w tych podstawowych. Potem trochę gry, gdzie nawet jakąś podwójną wygraliśmy, kalecząc. Potem trochę treningu z jednym Belgiem. Trochę się mogłem wyszaleć.
W domu czekał na mnie mail od X. Napisała, że przeczytała mojego maila, że też lubi grać w paletki, ale z różnymi ludźmi, bo można się więcej nauczyć. Nie napisała, czy lubi grać ze mną.
"Niech się wypcha", pomyślałem. Zastanawiałem się, co jej napisać. Najpierw stwierdziłem, że jej odpiszę dopiero na drugi dzień, a potem stwierdziłem, że jej odpiszę od razu, inaczej będę się musiał jeszcze dłużej zastanawiać, co jej napisać.
Napisałem jej, że nie wiem, co jej po głowie chodzi, bo miałem wrażenie, że nie miała z kim grać, przed dwoma tygodniami. I, że nie za chętnie gram w tym klubie z dziewczynami, nie licząc jej i K. Poza tym, to że uważam, że grając z kimś częściej można się lepiej dopasować i więcej nauczyć o tym, jak biegać po boisku, niż jak się cały czas z kimś innym gra. Nie napisałem jej, że gram też w innym klubie, gdzie są dziewczyny, które grają lepiej od niej ;) W tym innym klubie lubię grać z dziewczynami, bo niektóre są naprawdę dobre, moim zdaniem. Tam grają poza tym ludzie którzy są dobrzy, niektórzy grają w 3-ciej lidze od góry licząc. Ja to cienki jestem, w porównaniu z nimi. To znaczy, jest też paru cieńszych ode mnie, ale ci też nie grają w tej 3-ciej lidze od góry.
Rano obudziłem się jakiś zły, nie wiem dlaczego. Napisałem parę smsów do ludzi, którzy trochę przeginają w interesach ze mną. Potem napisałem maila do dobrej kumpelki. Potem WhatsApp do ładnej C ze ścianki. Na koniec smsa do NB (narkotyk-B), życząc jej przyjemnej jesieni. Przed paroma miesiącami życzyła mi ona przyjemnego lata i w ogóle, powodzenia, stwierdzając, że nie szuka kontaktu, bo to tylko do konfliktów prowadzi. Niech się wypcha.
Ładna C odpowiedziała miło. Idziemy się wspinać grupką w sobotę, z C też. To znaczy, ja napisałem do C, czy by nie poszła, po tym jak B napisała, że O też się będzie wspinał. Za O, facetem, coś nie przepadam.
Stwierdziłem, że nie chcę się wplątywać w jakieś dziwne sytuacje z dziewczynami, jak z X. Bo po co ma mi się ona tak podobać, mam się przed nią płaszczyć, czy coś, czy dziwnie zachowywać, jak ona ode mnie nic nie chce. Wiem, że tak kiedyś lubiłem. Zakochiwać się w kimś, kto mnie nie chce. Albo może zręcznie się wycofywałem, jak ktoś coś chciał. Było tak parę razy, że się wycofywałem.
Myślę, że potrzeba mi albo seksu, albo bliskości, albo obydwu rzeczy w jednej osobie. Ale nie mam siły, czy ochoty za bardzo się wysilać, to znaczy, bardziej, niż i tak potrafię. Gdy tak próbuję, to źle się czuję. Robię się dziwny i do niczego to nie prowadzi.
Jak się wygadałem, czy powypisywałem w tych smsach, nie płaszcząc się, nie szukając na siłę ciepła, to lepiej się czuję. Wczoraj, gdy pomyślałem o X, wracając z treningu, poczułem smutek, czy coś. Poczułem go koło splotu słonecznego. "No coż", pomyślałem sobie "przejdzie". I przeszedł.
Gdy czuję smutek, pustkę, ból, to próbuję to jakoś wypełnić. Albo jedząc, czasami bez opamiętania, czasami pisząc smsy, czy maile, czasami idąc pobiegać. To nie wypełnia tej pustki, ale pozwala od niej uciec. Dlatego wolę wracać do mojego wewnętrznego dziecka, uspakajać je, szukać z nim kontaktu. Szukać miejsca w sobie, w którym mogę tą pustkę wypełniać, kawałek po kawałku, jak kolorową mozaikę.
Zawziąłem się teraz trochę na chiński, bo mnie zdenerwowało, że mi nie idzie do przodu. Czytam teraz o gramatyce i potrafię już niektóre pojedyncze zdania w łatwym komiksie zrozumieć. U góry jest angielski, a na dole chiński, bardzo fajne.
Walczę i staram się nauczyć bronić, żeby nie wpadać w schemat nieszczęśliwego zakochania się. To trochę jak w domu, mama najczęściej była daleko. Nie mogłem z mojego pokoju zawołać "mama", bo jakby stary to usłyszał, to bym chyba oberwał. Nie wiem. Wiem, że czasami przychodziła jakby cichaczem do mojego pokoju, na chwilę, pod jakimś pozorem, bo stary był w domu. Kiedyś wydawało mi się, że tak już jest, bo stary taki jest. Teraz myślę sobie, że ona była dorosłą kobietą, pracowała i mogła jakoś to zmienić. Sama wybrała starego i pozwalała na to, udając na zewnątrz przykładową rodzinkę. Dlatego też po części próbuję "ratować" dziewczyny, myśląc, że jest im źle, że one by coś chciały, ale nie potrafią, bo tak jest. Ostało mi się to z lat dzieciństwa. A może mojej mamie też było z tym wygodnie?

Komentarze

  1. Jesli Ci sie dziewczyna podoba, to jest wiele mozliwosci do nawiazania z nia blizszej relacji. Mozna ja odprowadzic na autobus czy do domu albo zapytac czy nie ma ochoty na kawe albo na cos do zjedzenia po treningu. I wtedy mozna pogadac o roznych rzeczach, odstawic temat paletek, zeby sie nie znudzil. Mnie byloby milo, gdyby jakis kolega z treningu zaproponowal mi takie niezobowiazujace spedzenie czasu. Mialabym szanse blizej go poznac. Dziewczyny lubia byc tak zagadywane, przynajmniej te, ktore ja znam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ano, lubią, tyle, że ta ma chłopaka. A jak za pierwszym razem zapytała, czy idę na autobus (kolejkę), to powiedziałem, że czekam na innych, bo razem z nimi wracam ;) W sumie, to mogłem z nią iść ;) chociaż nie wiem, czy by to coś zmieniło.
    Ale, nie odpowiedziała na ostatniego maila, w sumie tylko o paletkach, potraktuję to na lekko :)
    Poza tym, to Niemcy, a w tym przypadku to Chinka, mają czasami inne podejście, takie mam wrażenie, biorą rzeczy strasznie na poważnie. Dla nich iść razem na kawę, to jak do łóżka, a czasami iść do łóżka, to jak na kawę ;) Ostatnio się śpieszyła na autobus. Ale, zobaczymy co będzie dalej. Trudno ją wyczuć.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!