Posty

Wyświetlam posty z etykietą surf

Na korcie nie ma rekinów

Tak sobie piszę. Pisałem tą książkę i zacząłem czegoś szukać wśród moich dokumentów. Znalazłem też list, tekst, niewysłany, pisany raczej do mnie samego. Musiałem się przez chwilę zastanowić, do kogo to było, aż doczytałem do miejsca z nazwą kraju, gdzie ta dziewczyna była. Oprócz NB (narkotyk-B), to mi moje inne miłości w miarę przeszły. Nie licząc jakiegoś sentymentu do tych, z którymi nigdy nie byłem bliżej. Nie poszedłem do kafejki, nie miałem ochoty na ludzi, głodny byłem i zmęczony po korcie. Na korcie potrafię się dobrze wyluzować, to jak medytacja. Wczoraj obejrzałem krótki reportaż o surfiście, którego rekin zaatakował, to znaczy, zabił jego kumpla przy nim. facet mówi, że to dziwne uczucie. Kiedyś, jak coś na lądzie nie wychodziło, coś go stresowało, to szedł na deskę, do wody. A teraz stres kojarzy mu się z surfowaniem. Na szczęście, na korcie nie ma rekinów. Można się wprawdzie kontuzji nabawić, ale da się przeżyć. Piję kawę, bez kawy trudno mi pisać. Kawa, czy herbata, to

Lekko pokiereszowany dzień, małe mrówki

W poniedziałek byłem posurfować. Fale były spore, tak pod dwa metry chyba. Wiedziałem ile mnie ostatnim razem wysiłku kosztowało, żeby się przez nie przebić. Poszedłem więc śladami faceta, który wyglądał na miejscowego, by podpatrzeć jak on to robi. A ten poszedł jakoś przez skałki przy brzegu. Polazłem za nim. Trzeba było iść kawałek, czasami przez miejsca z ostrymi spiczastymi skałkami i ostrygami. Na koniec podszedł on do małej skalnej zatoczki, tuż na wodą, tam gdzie fale  się o skały rozbijały, postał tam chwilę, a potem wrzucił deskę do wody i wskoczył na nią, na płask. Ja też podszedłem do tego miejsca, parę metrów za mną stał jakiś następny gościu. Stało się dosyć niewygodnie, bo było sporo ostryg i skałka też była dosyć poszarpana. W każdym razie musiałbym rzucić deskę i wskoczyć na nią z pół metra. że moja deska była mniejsza, patrz, cieńsza niż ta tego faceta, to czekałem na falę, która się bardziej wyrówna ze skałą. Nie wiedziałem, czy mi się deska nie złamie, jak z pół met

Mało przyjemny dom.

Byłem wczoraj surfować. Nie chciało mi się jechać dzień wcześniej, ale wczoraj pojechałem nawet chętnie. W drodze nie miałem większych ataków lęku. Parę razy zaczęła mnie ogarniać matowa senność. Znam ją, różni się ona od tej senności, gdy jestem zmęczony. Na miejscu miałem tylko lekkie zamieszanie w głowie, zapomniałem się posmarować kremem przeciwsłonecznym. Nie było to taż tak tragiczne, bo i tak się posmarowałem przed wyjazdem, a na plażę jedzie się z godzinę, więc mnie nie spaliło. Fale były łagodne, choć spore, na pewno powyżej metra, wydaje mi się, prognoza mówiła 1,2. Byłem w miejscu gdzie nie było tłoku, ludzie byli jakoś ze 100 metrów dalej. Łapałem falę i ślizgałem się po niej. Nie wiem na czym to polega, ale to fajne uczucie, na desce w górę i w dół fali. Potem fala się kończy, to znaczy, robi się za płaska i człowiek wiosłuje z powrotem, do punktu wyjścia. Im dłużej się na fali jedzie, tym dalej trzeba wracać. Ale obraz zielonkawo-niebieskiej wody mam do teraz gdzieś na tę

Surf, lęki i delfiny

Byłem dzisiaj surfować. Obudziłem się w nocy, choć poszedłem późno spać. Rano uczucie napięcia w okolicach klatki piersiowej, wiadomo, lęki, ale jazda na surf, to już rutyna. Wrzucam w siebie szybko jajecznicę, trochą czekolady i jakichś tam sucharków z ryżu do plastikowego woreczka. Do innego parę owoców. Mam plastikowe wiaderko z miękkiego plastiku, dobre na mokre rzeczy. Deska do samochodu i jestem gotowy. Podjeżdżam pod A, która jest nawet w miarę punktualnie, to znaczy, pięć minut za późno. Jedziemy na inną plażę, niż normalnie, bo A nie chce na tą starą, ja też nie, bo tam tłok straszny, bo stoją wieżowce z turystami. Ludzi w wodzie jak mrówków. Siedziałem w wodzie prawie, że 3 godziny, złapałem parę fajnych fal i mogłem sporo łapanie fal potrenować, bo były w miarę łagodne. Po tych 2 metrowych z Coolangatta, to takie trochę ponad metr, czy jakie duże, to sama przyjemność, im większe, tym lepsze. W wodzie się nawet jakaś dziewczyna do mnie uśmiechała, ale coś nie zagadałem specja

Gorzka czekolada

Coś mam ostatnio cienkie dni. Silne afty, które przeszkadzają trochę w mówieniu, poza tym, to palą cały czas w gębie. Kupiłem sobie witaminę B, niektóre witaminy B pomagają, ale nie wszystkie, w HH miałem taką, która często pomagała. Siedząc w kafejce zauważyłem jak jestem wrażliwy na hałas, dzisiaj. Wczoraj było w sumie fajnie, w ciągu dnia, by byłem z AA, siostrą NA, na plaży. Próbowałem surfować, ale mało co z tego wychodziło. Oberwałem nawet deską w brodę, mam lekkiego siniaka. Ale, dopóki się krew nie leje, to spoko. Fale były strasznie poszarpane. Widziałem potem, jak parę osób wchodziło, żeby posurfować, ale też szybko rezygnowało. Nie, żeby był taki dobry, ale, czasami coś mi wyjdzie. Mnie ciągle jeszcze prawy łokieć boli, także w czasie surfowania. Jest to wkurzające, bo nie mogę iść na paletki, a to była jednak fajna rozrywka i w niedzielę chodziliśmy czasami całą grupą na kawę, czy coś zjeść. Ale, łokieć się zagoi. Ciągle jeszcze nie wiem, ile tu mam zamiar zostać. Jak wyjad

Mgła w głowie

Obudziłem się w nocy zlany potem. Ciekawe, co się tam w mojej głowie dzieje? Już wczoraj spałem niespokojnie. Odstawiłem wczoraj B, mojego gospodarza, na lotnisko. Wszystko na ludzie, "o której chcesz jechać", chwilę się wahał, skończyło się na 14.30. B trzyma się przeważnie ram czasowych. O 14.28 leży jeszcze na kanapie, ale o 14.30 jest gotowy do wyjścia. Punktualnie jak zegarek szwajcarski. Podobnie, jak jedzenie w barze. Nie ma, żeby się coś delektować, czy popatrzeć na otoczenie. B wcina, aż mu się uszy trzęsą, a potem jest gotowy i możemy iść. Nauczyłem się nie zwracać na to uwagi i trzymam się swojego rytmu. A tutaj, zbliżamy się lotniska, które jest spore, więc pytam "Który terminal, krajowy, czy międzynarodowy?". O dziwo, B. zastanawia się, "Jedź wolniej", mówi, zadzwonię do R, który też miał lecieć, tyle, że chyba następnego dnia. Zaczynają dyskusję z R. Wiadomo, że B najpierw leci wewnątrz kraju, ale ogólnie, to potem międzynarodowo. R sprawdza,

Nowe radio

Byłem nawet na surfie. Fale były takie sobie, bo był silny wiatr. Byliśmy z A prawie, że sami w tej zatoczce. Był jeszcze trójka innych, początkujących. Ale ogólnie, to fajnie było, trochę słońca, trochę fal. A też miała miłe kształty, tym bardziej, że nie miała na sobie zbyt wiele. Nawet pianki nie miała, co wprawdzie wyglądało seksy, ale przy tak silnym wietrze pozwoliło jej tylko na chyba półgodzinne próby w wodzie. Nawet stanęła raz na chwilę na desce, a w każdym razie poczuła pęd, gdy leży się na desce i płynie z falą. Mnie się udało parę małych fal złapać, ale cienki Bolek byłem, tym bardziej, że mam trochę mniejszą deskę niż kiedyś, to znaczy w zeszłym roku, 7.0". Nie wiem jeszcze, jak długo tu zostanę. Może dwa miesiące, może dłużej. Próbuję coś pisać. Nie za bardzo mi to idzie, ale powoli może coś się ruszy. Kupuję sobie drogie radio do samochodu. Czy to luksus, na który mnie stać, którego potrzebuję? Nie mam pojęcia, ale coś we mnie, może wewnętrzne dziecko, cieszy się,

Schemat z przeszłości

W sumie, to nie wytrzymałem i napisałem smsa do NB (narkotyk-B), z pytaniem, co u niej. Odpowiedziała, że ostatnio jej ciężko, ale cieszy się, że już nie musi milczeć. Tak, wymieniliśmy parę smsów i na koniec zapytałem, dlaczego musiała milczeć? Odpowiedź, bo ja milczałem, widocznie nie pasował mi ten rodzaj relacji, a więcej nie mogła mi zaoferować. Nie zapytałem, czy nie mogła, czy nie może, bo w sumie użyła formy przeszłej. Mogłem zapytać, ale nie zapytałem, dlaczego? Napisałem "dobranoc", ona "Dokończymy rano"?, ja na to "jutro, czy kiedyś". Nawet nie wiem, czy mi się z nią chce pisać te smsy, bo w sumie po co. Z drugiej strony, to odczuwam jakiś dreszczyk emocji, to na pewno, gdy do niej piszę. Tyle, że nie widzę jej w ogóle w realiach mojego życia, chyba, że cybersex ;) Wczoraj prowadzący zajęcia paletek był coś miły. Grałem z A przeciwko niemu i K (tej Japonce) i wygraliśmy. Położył mi potem ramię na barkach i powiedział, że w piątek też takie gry g

Czasami nie wiedziałem, że mi odbijało

Stanowczo brakuje mi dziewczyny, stwierdzam i mam wrażenie, że brzmi to jak w większości blogów na ten temat ;) Powoli przyzwyczajam się do walki, tak mi się wydaje. Możliwe, że idzie mi lepiej, w życiu, a może to po prostu kwestia treningu. Jestem może bardziej odporny na kopnięcia. Tak mieliśmy kiedyś, gdy coś tam trenowałem. Kopaliśmy się z płaskiej stopy w brzuch i nic mi to nie robiło. Nawet byłem trochę dumny z tego, bo kumpel powiedział po treningu, że chciał mnie tak kopnąć, żeby było widać, że jego kopnięcia mają jakiś skutek. Ale, wiadomo, to kwestia treningu, tak, jak rozwalanie kamieni. Ale, to było dawno i nieprawda, jak się to mówi. Czy wie się o tym, że jest się kopniętym, to znaczy, lekkim wariatem? Myślę, że pewne rzeczy się realizuje, a pewnych nie. Patrząc z perspektywy czasu widzę jaki byłem porąbany. Kiedyś wstałem, siedząc w kuchni z kumplem, z którym mieszkałem i podniosłem stół z jednej strony, tak, że cała jego zawartość, łącznie z jego śniadaniem wylądowały na

Po prostu przed siebie

Tak sobie tu siedzę, na kampusie, przy stolikach z kontaktami na prąd. Zastanawiam się, czy by nie iść na jakie cappuccino, może pójdę. Może mi się lepiej popisze. Nie popiszę, bo UA zaraz przyjdzie, myślałem, że już pojechała do domu... Ostro mi pomaga z tą wizą. Wczoraj surf, dzisiaj bez surfu, bo mam zakwasy, no i ta wiza i kolacja wieczorem. Miała być może pożegnalna, ale postanowiłem zostać tu tydzień dłużej, ale UA jedzie ze swoim chłopem na urlop, na dwa tygodnie. Japonka się więcej nie odezwała, pisałem coś o jakiejś Japonce? O NB (narkotyk B) raczej mało myślę, ale coś tam myślę. Muszę zobaczyć, co pisałem, bo nie chcę się powtarzać. W każdym razie uczę się na tej desce, małe fale, niespokojne, nie było prawie, że ludzi. ćwiczyłem sobie wstawanie z deski, na takich falach. Chyba mi powoli lepiej idzie, choć często mi fala ucieknie. Już więcej samochodu z tej wypożyczalnie nie biorę, bo nic nie wolno robić, a za szkody też nie płacą, choć codziennie płaci się sporo za ubezpiecz

Doskwiera mi trochę samotność, tak sobie myślę

Siedzę w kafejce. Trochę kłopotu z tą szybą, bo ściągnąłem cholernie ciężki namiot, który był przymocowany na dachu i teraz nie mogę jechać pokazać samochodu w wypożyczalni. Pewnie by się nie ucieszyli, jakby zobaczyli, że tego namiotu nie ma. Ale trudno, zobaczę jeszcze. Może B będzie miał jakiś pomysł. Nie chce mi się tu już siedzieć. Może za mało płynu wypiłem, a spociłem się trochę biegając za tymi butami UGG. Myślę, że J chce je po prostu dla szpanu i poza tym dlatego, że tu są tańsze. Ona robi się coraz bardziej, taka, na pokaz, takie mam wrażenie. Kupili sobie kabrioleta. W Australii nikt nie jeździ kabrioletem, bo za dużo słońca. Tu wolą okno otworzyć, albo grylować na świeżym powietrzu, w przerwie obiadowej. Za to surf w miarę się udał. Zastanawiałem się ciężko, którą plażę wybrać, ale, w końcu poszedłem na tą jedną, zapchaną surfistami. udało mi się znaleźć jeden break point drugiej kategorii, gdzie miałem święty spokój, choć fale takie sobie, ale dobre do treningu. Teraz jes

Depresyjne reakcje na problemy

Pojechałem dzisiaj na surf. W sumie, to nie złapałem żadnej fali, to znaczy, tak naprawdę, bo jakieś tam z pianą łapałem, przynajmniej jedną. Trudno było złapać, przynajmniej mnie, bo albo były dosyć duże, jak na mnie, a jak się już zdecydowałem, to miałem przed sobą z dziesięć, czy piętnaście osób, które musiał bym jakoś wyminąć, tak mi się wydawało. Nawet nie chodzi o wyminięcie, ale pomyślałem, że jakbym poleciał, to ktoś mógłby deską ode mnie oberwać. A taka deska ma dosyć ostre miecze. W każdym razie wylazłem po ponad godzinie z wody i przyglądałem się surfującym, a było ich chyba na obydwu połączonych plażach na pewno z sześćdziesięciu. Zajadałem do tego "fish and chips", czyli rybę z frytkami.  Tam, na wybrzeżu, to lato, tutaj, na kampusie, to prawie jesień. Dobra, olałem to, bo i tak jeszcze chciałem się dzisiaj wspinać w hali z B. Ale postanowiłem kupić klucz do namiotu na dachu. Mam na dachu samochodu namiot. Rozłożony oczywiście ;) Wiadomo, taki składany, śpi się c