Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2015

Głos w głowie "Nie dasz rady, przegrasz"

Zauważyłem wczoraj na paletkach, że w połowie gry zaczynam sobie tłumaczyć, czy się przed kimś, czy sobą samym tłumaczyć, dlaczego tą grę przegram. To nie po raz pierwszy, jak coś takiego się dzieje. Myślę, że dosyć często, szczególnie na paletkach, ale jestem do tego tak przyzwyczajony, że chyba nie zwracam na to większej uwagi. "Do niczego się nie nadajesz", słyszałem to bardzo często. "Nic z ciebie nie wyrośnie", to inny wariant, podobnie jak "nic z ciebie nie będzie". Nie zastanawiałem się nad tym specjalnie. Ale wczoraj grając w paletki zauważyłem jak sobie tłumaczę, w połowie gry, dlaczego ją przegramy, bo to była gra podwójna. "bo D jest zmęczony", powiedziałem sobie. Z D wygraliśmy parą meczy na zawodach. W jednym z nich, gdy przeciwnikowi brakowało jednego punktu do wygrania gry, a nam 4, powiedział mi "jeszcze to możemy wygrać". I wygraliśmy. Czyli ma on zupełnie inne podejście niż ja. Ale tą grę przegraliśmy, mimo, że poprzed

Kiedyś i dzisiaj

Gdy tak sobie piszę o moim dzieciństwie, to zauważam, że dużo rzeczy było innych, niż to widzę w innych rodzinach. Nie biegaliśmy w piżamach po mieszkaniu, bo można było usłyszeć "co ty jeszcze w piżamie". Sam jego głos, zapach, czy obecność powodowały momenty grozy. O czymś takim, żeby w słoneczny, niedzielny poranek wejść do łóżka rodziców, by z nimi czas spędzić? Równie dobrze można sobie wyobrazić, że o własnych siłach lecę na Marsa, co bym oczywiście preferował. Bo czego bym też miał szukać w łóżku rodziców, odbicia ręki starego na policzku, czyli na pysku darmozjada? ;) Ta myśl jest niejako śmieszna. Rano musieliśmy się od razu ubierać w ubrania domowe i siedzieć w swoich pokojach, jak myszy pod miotłą. O bieganiu po mieszkaniu i tak nie było mowy "bo jak Cię gruchnę", słyszę od razu jakiś głos w głowie, "to się nogami nakryjesz". Wspólne śniadanie? Jak się dało, to wolałem nic nie jeść, mówiąc, że nie jestem głodny, czy coś. Niektórzy ludzie mówią,

Maślanka

Coś jestem jak w błotku, znowu brodzę, nie widząc nawet brzegu. Czasami mam wrażenie, że się cofam, marnuję czas, że mnie lęki znowu do ściany przyciskają. Trudno mi się poderwać do czegoś. Fakt, coś tam z listy "todo" zrobiłem, ale jest mi tego za mało. Wczoraj nie poszedłem do kafejki i czułem jak mnie lęki zaczynają łapać, jaki taki niepokój, nie niepokój, trudny do określenia. Wypiłem kawę, potem herbatę. Nic. Na obudzenie się słucham sobie muzyki, która ma trochę energii w sobie. Wczoraj byłem na paletkach, coś słabo mi szło i ścięgno Achillesa mnie bolało i uda, kolana, w ogóle. Myślę, że więcej meczy przegrałem niż wygrałem. Nogi to mnie jeszcze z moich ćwiczeń we wtorek bolą i w poniedziałek. Fakt, w jednym z meczy, grałem akurat z jedną bardzo miłą Chmurą-Księżycową, bo tak się nazywa, YueYin. Przegrywaliśmy dosyć wysoko, ale jakoś się zebraliśmy. Pod koniec pomyślało mi się, że chcę to wygrać i wygraliśmy. To sprawa nastawienia, koncentracji, zauważam to często. Dzi

Ukryte w pamięci

Dzisiaj rano obudziłem się bez uczucia niepokoju. W sumie, to budziłem się w nocy parą razy. Wieczorem, leżąc już w łóżku, starałem się trochę poćwiczyć oczy, to coś w rodzaju medytacji. Starałem się kontrolować oddech, fajne ćwiczenie. Wczoraj wieczorem przypomniałem sobie, jak się nazywa rodzina z moich ulubionych opowiadań science fiction, gdy miałem może 16 lat. Próbowałem sobie przypomnieć przez parą lat chyba, dopiero wczoraj mi to do głowy wpadło. To znaczy, widziałem już wcześniej, że nazwa jest w tym stylu, ale nie umiałem tego znaleźć. Wczoraj naraz to było. Dwie litery w środku nazwy przestawione, w mojej pamięci, ale dało się już znaleźć na googlu. Gdy zacząłem czytać jedno z opowiadań, to przypomniało mi się to zdanie które akurat czytałem, pierwsze zdanie z opowiadania. Może niedokładnie, ale wiedziałem, że to raczej o te opowiadania chodzi. Wniosek z tego taki, że gdzieś się tam w pamięci te informacje kołaczą, dostęp jest tylko utrudniony. To, że dużo w pamięci pozostaj

Insulina i dopamina

Byłem dzisiaj na paletkach. Mało ludzi było, temu prawie cały czas grałem. Najpierw, zanim się oficjalnie zaczęło, to grałem z jednym, z którym gram czasami. Przeważnie miałem problemy z jego odbiorem serwu, nie umiałem go złapać. Po tym, jak ostatnio więcej nad nogami pracowałem, to znaczy, nad krokami, to tym razem raczej nie miałem większych problemów. Fascynujące jest, jak można się czegoś nauczyć i to zmienia pewne rzeczy. Nauczyłem się lepiej kroków do siatki, ćwiczyłem to przez ostatnich parę tygodni, nagle zaczyna to wychodzić. Podobnie z prostymi płaskimi piłkami. To znaczy, nie wychodzi to od razu, pierwszego, czy drugiego dnia, ale po jakimś czasie. Czyli warto pracować nad pewnymi rzeczami, nie widząc nawet efektu od razu. Walczę dalej z lękami. Pooglądałem też trochę wykładów na temat cukru i insuliny. Szczęścia życzę ludziom, którzy objadają się ciasteczkami, czy popijają coca-colą, czy czymś. Organizm nie jest do tego przyzwyczajony, efekty widać. Nie mówię o tym, żeby r

Szukanie nowych dróg

Wczoraj na paletkach coś lepiej mi wychodziło, pracuję nad niektórymi rzeczami. Dzisiaj rano obudziłem się, jak jeszcze było ciemno, pewnie przed 6. Może dlatego, że nie jadłem kolacji, nie licząc mandarynki i jabłka? Czasami budzę się chyba wcześniej, gdy nic nie jem wieczorem. W każdym razie, to nie czułem specjalnie niepokoju, raczej coś w rodzaju egzaltacji. Miałem ochotę na paletki. Poszedłem na siłownię poćwiczyć trochę do tych paletek, czasami może mi lepiej wychodzi, czasami gorzej, ale myślę, że sporo się jeszcze mogę nauczyć. Dzisiaj rano porobiłem coś z mojej listy "to do". Postanowiłem sobie, że będę robił coś przez 15 minut, ze trzy razy dziennie. Mam ustaloną godzinę i tego pierwszego terminu raczej się trzymam. Ustawiam sobie stoper, robię kawy. Potem, gdy już coś robię, to nawet gdy stoper zadzwoni, to najczęściej robię dalej. Odpuściłem sobie trochę z moją dietą, to znaczy, jem znowu coś w rodzaju chleba i więcej masła. Smakuje mi to. Możliwe, że ostatnio coś

Dziwna pustka i niepokój

Dzisiaj siedziałem w domu. Coś tam z mojej listy ruszyłem, ale gdy idę do kafejki i biblioteki, to jednak więcej może popiszę, czy więcej Chińskiego się pouczę, choć ostatnio nie chodziłem do biblioteki. Zauważyłem, że będąc w domu czuję lęk i pustkę. Wygląda na to, że powracają emocje z przeszłości, które mówią, że "dom", to nic dobrego, że trzeba się mieć na baczności. To tłumaczy dosyć dobrze, dlaczego mi przeważnie łatwiej coś poza domem robić, choć w domu mam więcej spokoju. Wczoraj na paletkach, grałem ponad 3 godziny, temu nie poszedłem dzisiaj na siłownię. Dzisiaj znowu paletki. Tam jednak łatwiej zapomnieć o domowym lęku. Poza tym, to uczę się mniej stresować grając. Próbuję się do tego uczucia lęku przyzwyczaić i głębiej oddychać gdy stresu przybywa. Brakuje mi kogoś bliskiego, kogoś do przytulenia się, myślę sobie. Niezależnie od tego, to starałem się robić swoje, siedząc w domu, przy stole, czując niepokój i tą jakąś dziwną pustkę.

Dziś do tyłu

Coś dzisiaj jestem ciągle do tyłu, trochę jeszcze zakwasy, trochę jakiś taki niejaki. Czuję, jak mi sadło na brzuchu rośnie, bo nic nie robiłem do dwóch dni, prawie, poza tym, to się obżerałem przez ostatnich parę tygodni. Denerwuje mnie to sadło. A ma przynieść nagrania z zawodów. W sumie, to szkoda, że nie zrobiliśmy drugiego miejsca, trochę może w tym mojej winy, ale z 9 gier grałem tylko 3, w półfinale, tak, że gdyby reszta wygrała tych pozostałych 6 meczy, albo choćby 5, to byśmy byli dalej. Coś mnie w dodatku ucho boli, przewiało mnie, czy jak. W nocy, to tu koło 10C, w ciągu dnia dobija do 25C, czy 26C. Postanowiłem sobie, że będę się starał ruszyć tą listę "todo". To nic nowego, to postanowienie, ale jak cholernie trudno mi się za to zabrać. Interesujące, a równocześnie wkurzające. NB (narkotyk-B) się nie odezwała znowu. Jakieś zwoje w moim mózgu tęsknią za nią, z jakichś tam irracjonalnych powodów, a może dlatego, że kiedyś była blisko i jest w miarę dosyć ładna? Nie

Idę wcześniej spać, po trunieju

Dzisiaj padam na nos, sporo mięśni mnie po wczorajszym turnieju boli. Na tym turnieju chciałem między innymi trenować moje podejście do lęku. Nie zastanawiałem się tym razem ile chcę wygrać, po prostu chciałem grać i na ile się da wygrywać. W związku z tym, że był to turniej zespołowy, było nas 6 osób, które grały w różnych konstelacjach razem. Ja byłem w miarę najsłabszy z facetów, myślę sobie. Muszę się jeszcze sporo nauczyć. Ale w pierwszych grach grupowych, a grałem 12 gier, wszystkie wygraliśmy, razem z moim partnerem, czy partnerką. Dopiero w półfinale, bo do czegoś takiego doszliśmy, przegrałem wszystko. Co było ciekawe. Na początku byłem bardzo spięty. Po tym, jak wygraliśmy z pierwszymi przeciwnikami, była kola na kolejnych. Tak mi się w tej 4-tej grze ręce trzęsły przy serwie, to znaczy, palce, że miałem wrażenie, że nie dam rady porządnie zaserwować. Parę razy dałem trochę w bok, ale przeciwnik i tak nie zdążył zareagować. Po jakiejś 8-ej grze byłem dużo spokojniejszy, choć

Czasami lepiej, czasami gorzej.

Wypiłem dzisiaj masami kawy i herbaty, ale mnie o dziwo głowa od tego nie boli. Jutro zawody. Postanowiłem zmienić trochę moje podejście do zawodów, to znaczy, traktować to jako część mojej walki, próbować wyzwolić z siebie ten kawałek, który potrafi być wściekły i zimny jak lód, bez żadnych lęków wtedy. Ale to działa tylko w pewnych sytuacjach. Tym nie mniej warto próbować, uczyć się nowych rzeczy. NB (narkotyk-B) odpisała. Ma kłopoty z byłym, z którym ma dziecko. Zdradzał ją przez parę miesięcy, pewnie zanim to odkryła. Ano, tak to jest. Mnie traktowała byle jak, a poleciała za facetem, z którym chciała mieć dziecko, który ją na koniec olał ;) Takie życie. Walczę dalej, próbując ugryźć moje lęki, każdego dnia. Czasami mi to wychodzi lepiej, czasami gorzej. Czasami pojawia się pustka, czy uczucie niepokoju, które trudno przegonić. Chińska muzyka, tradycyjna, czasami pomaga.

Zawieszony w pustce

Spać mi się chce. Mam zakwasy po tych wszystkich ćwiczeniach i po graniu w paletki. W niedzielę jakieś zawody. Chcę się skoncentrować na tym, żeby skończyć pisać to co sobie piszę. Ale to nie takie proste, coś mi co chwile mówi, że to nie ma sensu. Nie, żeby coś mi mówiło słowami, ale pojawia się jakaś pustka. Czuję się wtedy, czyli często, trochę jak w próżni, bez punktu oparcia, czy zaczepienia. Jak zrobić krok w którąś stronę, jak coś w mózgu myśli, że się nie da? Mimo wszystko logika coś mi tam mówi, że mam dalej robić, bo tak sobie postanowiłem, nie poddawać się, jak tyle razy, nie przerywać w połowie drogi, czy nie wiadomo, w której jej części. Wiem, że ile razy trudno mi było coś robić, skończyć, tyle razy pod koniec mówiłem sobie: "Przecież nie było to takie trudne, czemu się wcześniej za to nie wziąłeś?" Wczoraj na paletkach dobre ciasto. Jedna, YY, pracuje gdzieś w piekarni, czy restauracji i prawie za każdym razem coś przyniesie. NB (narkotyk-B) nie odpisała na sms

Walka z blokadami, po raz któryś

Rano, gdy się budzę, to czuję niepokój. Coś mnie lekko dusi, niezależnie od tego zwykłego uczucia niepokoju. Czyżby to refleks z przeszłości i to, że jestem w obcym w sumie miejscu? Nie chce mi się już tu trochę siedzieć, mimo, że codziennie słońce za oknem świecie. Ale, czy było by mi w Niemczech lepiej? Czego mi brakuje? Walczę z moimi blokadami, które mi mówią, że nic nie ma sensu, że nic się nie zmieni, więc nie ma co się wysilać. Czasami jest to po prostu jakieś trudne do określenia uczucie, jakby mnie tysiące małych dłoni trzymały, albo jakaś elastyczna sieć owijała się wkoło mnie. Gdy jechałem samochodem do kafejki, to znaczy tutaj, to też czułem niepokój. Trudniej mi się oddychało, trochę trudniej jest mi się skoncentrować. Trudno mi sobie wyobrazić, że coś może być inaczej, ale co jakiś czas coś się zmienia. Boję się przyszłości? Facet koło mnie pokasłuje, denerwuje mnie to, nie mam ochoty być chory. Ta klima może tu ludzi rozwala, bo na zewnątrz ze 24C, a tutaj czasami zimnic

Pająki kontra gekony.

W sumie, to może szukam spokoju ducha. Możliwe, że coraz lepiej wiem, czego szukam. Czy mi życia starczy, żeby to znaleźć, nie wiem, możliwe, że nie, niezależnie od tego, że nie wiem, ile jeszcze będę żył. Nie byłem dzisiaj w kafejce, ani w bibliotece. Jakoś nie umiałem się poderwać do lotu, a może potrzebowałem spokoju? Piję za dużo kawy i herbaty, czy to dobre, pewnie nie, ale trzyma mnie trochę w pionie. Słucham spokojnej muzyki, po części granej na tradycyjnych chińskich instrumentach. Oglądam ten chiński serial, do nauki i cieszę się z każdego zdania, które umiem zrozumieć. Rano byłem na siłowni, to znaczy, na korcie, gdzie ponad godzinę ćwiczyłem. Potem poszedłem na taśmę do biegania. Niestety maszyna coś siadała. Może za bardzo tupię? Starałem się biec 14km/h. W pewnym momencie czuję, że nogi mi się trochę jak z waty robią. Znam to uczucie, patrzę pod nogi i widzę, że ta taśma robi się "pod górkę", czyli nachylona. Po chwili pokazał się "Error", na ekranie i

Walnąć i uciekać

Siedzę w centrum handlowym, więcej tu Azjatów niż białych. Z głośników piosenka francuska, "zupełnie zwariowany", śpiewają. To zabawne, umieć rozumieć tyle języków. Czasami czuję się jak doktor Doolittle, tyle, że od ludzi. Pracuję dalej nad rozumieniem Chińskiego. Niektóre zdania już rozumiem, nawet zaczynam więcej z tego serialu do nauki rozumieć. Powtarzam sobie pojedyncze zdania, starając się rozpoznać co mówią. Znam najczęściej znaki, czy jak się to po polsku nazywa, ale najczęściej nie wyłapuję ich słuchając. Gdy na paletkach coś mówią, to łapię pojedyncze zwroty, czasami jakieś krótkie zdanie, ale ciągle nie łapię rozmów. Chociaż, i tak to lepiej niż kiedyś, gdy myślałem, że nie jestem w stanie w ogóle nic zrozumieć. Byłem u fryzjera. Facet z Bośni. Jego jakiś krewny, o tym samym nazwisku, gra w drużynie z Dortmundu, nawet znałem nazwisko. Rano budzę się i czuję, jak powoli zakrada się niepokój. Wiem, że mogę sobie na to pozwolić, żeby jeszcze parę miesięcy nie pracowa

Na wyspie

Samochód w Niemczech oddam jednak chyba na złom. Wolę sobie kupić coś, co pewniej jeździ, co ma dobrze działające ogrzewanie, a nie tylko dobrze działające chłodzenie. Nie napisałem nic NB (narkotyk-B), bo nawet nie wiem, kiedy ma urodziny, a nie chce mi się sprawdzać. Ona mnie od lat olewa, to dlaczego ja mam się zachowywać inaczej. Wiem, że to nie jest specjalnie racjonalne, zastanawianie się nad kimś, kto ze mną zerwał, wyszedł za mąż, ma z tym mężem, już byłym, dziecko. W sumie, to ona ciągle mnie trochę olewa, a jak nie chcę się znaleźć w "friendzone". Tu robi się w nocy zimno. Dzisiaj niewiele zrobiłem, uciekając  przed lękami. To znaczy, one nie mówią mi "uciekaj", robię się po prostu śpiący, albo nic nie ma sensu. Bo po co coś pisać, czy robić z mojej listy "to do", jak to i tak nie ma sensu. Często trudno mi przełamać ten zamknięty krąg. Obijam się o jego ściany, nie umiejąc nic zrobić. Choć dzisiaj pouczyłem się coś tam Chińskiego, ucząc się rozu

Słońce i herbata

Zastanawiam się, czy posłać NB (narkotyk-B) jakieś życzenia urodzinowe. Ma gdzieś na dniach. Czy ma to sens? Pewnie nie, ale może tak, a może nie. Jak zwykle nie ma jasności w mojej głowie. Podobnie jak z samochodem w Niemczech. Czy warto w niego coś jeszcze włożyć, żeby miał przegląd techniczny? Łatwiej by mi było, gdybym wiedział ile tu jeszcze zostanę. Najdłużej, to jeszcze rok, myślę sobie. Ale może krócej? Mam jeszcze bilet samolotowy, też bym go musiał oddać, bo już go nie mogę przedłużyć, też się zastanawiam. Tak, moje całe życie, to zastanawianie się, próba przeniknięcia mgły, który otacza moją głowę. Rano budzę się niespokojny, tak po prostu już jest. Czy byłbym spokojniejszy, gdybym się miał do kogo przytulić? Nie wiem. Wiem, że mam w sobie więcej spokoju niż kiedyś, gdy z kimś byłem. Nie miotam się tak. To znaczy, nie jestem może tak zmuszony do miotania się, bo nie muszę być jakiś, na wiele rzeczy nie muszę się decydować. Gdybym był z kimś, to było by inaczej, wiem o tym. I

Letnia jesień.

Siedzę w kafejce. Coś ostatnio mi się nie chciało pisać, tutaj. Samochód w Niemczech nie przeszedł przez przegląd techniczny, nie wiem, czy warto w niego ładować, tym bardziej, że nie wiem, kiedy wrócę. Tu mam inny samochód. Tamten, na złom? Razem ze wspomnieniami? Może i lepiej. Po co trzymać balasty u nogi i tak mam ich za wiele w głowie. Skończyłem te lekcje chińskiego, które sobie kupiłem. Teraz będę je jeszcze raz przerabiał. Na każdych paletkach staram się coś po ichnemu, czyli chińsku powiedzieć. Jest parą miłych osób, które mnie poprawia. Z rozumieniem nadal spory kłopot, ale pracuję nad tym. Strasznie wolni mi ten język idzie. Dzisiaj nie poszedłem na siłownię, bo jestem trochę połamany, a nie chcę dostać kontuzji. Wczoraj wieczorem grałem jeszcze do 9, wiadomo, z przerwami, ale trzeba było się wysilać i nabiegać. Rano też biegałem na siłowni, to znaczy, ćwiczyłem kroki. Stwierdziłem, że muszę nauczyć się wygrywać, by nie mieć uczucia, że jestem bezradny. Grałem z A na trening

Szukanie metod do walki z lękami

Dzisiaj obudziłem się coś smutny. "Co z tego", pomyślałem, pozbierałem się i powlokłem się koło 7 na siłownię. "Powlokłem się", to odzwierciedla raczej stan mojego ducha, bo pierwszych paręset metrów jest ostro z górki, a ja na rowerze. Nie lubię powrotów, bo trzeba się wdrapywać. Poćwiczyłem coś na paletki. Mam ochotę trochę poprawić moją technikę, kroków i uderzenia. Potem trudno mi było wyjść z domu. Senność, zacząłem się objadać orzeszkami. Jakoś się jednak wybrałem, ale samochodem, bo tu już znowu ze 27C. Nie chodzi mi o zmęczenie, ale o to, że się potem ze mnie leje, gdy w słońcu po tych górkach tutaj pojadę. Szukam dróg jak tu ugryźć moje lęki. Czasami coś mnie zaczyna blokować. to wyuczona reakcja "freeze", czyli udawaj martwego. Moje ciało robi się ciężkie, myśli, jakby otulone w watę, czy mgłę, gubią się gdzieś co chwilę. Jednym ze sposobów są głębokie oddechy, lub po prostu poruszanie się, robienie czegokolwiek. Pomaga mi też, gdy pójdę do kafej

Głęboki oddech na lęki

Nie byłem dzisiaj ani w bibliotece, ani na targu. Fakt, może za dużo zjadłem, ale uczyłem się trochę Chińskiego w domu i trochę trenowałem do paletek. Przynajmniej nie oglądałem za wiele TV, prawie wcale. Wczoraj na paletkach parę razy wygrałem, choć wyglądało, że przegram. Parę razy też przegrałem. Zauważyłem, że dużo, to koncentracja. Parę razy powiedziałem sobie, że to chcę wygrać i wychodziło. Potem poszliśmy z B na biliarda. Nie robiłem dnia dziecka i po prostu grałem w miarę tak, żeby wygrywać, a mniej się bawiłem. Nie wygrał żadnej z gier. Fakt, grał trochę słabo. Tak sobie czytam o ciałku migdałowatym, amygdali. Gdy człowiek jest w stresie, to odcina ona niejako logikę, wtedy ważne są tylko emocje, albo mają przynajmniej sporą przewagę. Podobno świadome oddychanie pomaga, medytacja, czy liczenie do 10, czy 100. Bo gdy się liczy, to świadomie włącza się logikę. Ja, przynajmniej jak gram i czuję, że jestem zestresowany, to staram się świadomie głębiej oddychać. Nie zrobiłem wiele

Amygdala, czyli pustka w głowie na egzaminie

Czytam ostatnio o ciałku migdałowatym, czyli amygdali, bo bardziej mi się podoba angielska nazwa. Amygdala jest odpowiedzialna za reakcje lękowe. To znaczy jest jednym z ważnych elementów. Gdy jej brakuje, to ludzie, a częściej małpy, bo na nich przeprowadza się eksperymenty, nie odczuwają lęku, za to czasami silniejszy popęd seksualny. Już kiedyś o tym czytałem, ale jak zwykle, dopiero teraz mi wpadło w oko, że amygdala reaguje bezpośrednio na sygnały wzrokowe, słuchowe, zapachy, czy uczucie bólu. W związku z tym, że amygdala jest niejako silniejsza od logiki, przynajmniej w takich przypadkach, reaguje się często na ślepo, czy emocjonalnie. W praktyce oznacza to, że jak się człowiek wkurzy, bo mu ktoś zajechał drogę, albo kobieta go zdradziła, to ma ochotę puknąć kogoś. Niektórzy to robią, nie zwracając uwagi na konsekwencje. Mnie kojarzy się to z moimi falami emocji. Mówię falami, bo przychodziły one gwałtownie, unosząc mnie, nawet w takim kierunku, w którym wcale nie chciałem iść: S