Ukryte w pamięci

Dzisiaj rano obudziłem się bez uczucia niepokoju. W sumie, to budziłem się w nocy parą razy. Wieczorem, leżąc już w łóżku, starałem się trochę poćwiczyć oczy, to coś w rodzaju medytacji. Starałem się kontrolować oddech, fajne ćwiczenie.

Wczoraj wieczorem przypomniałem sobie, jak się nazywa rodzina z moich ulubionych opowiadań science fiction, gdy miałem może 16 lat. Próbowałem sobie przypomnieć przez parą lat chyba, dopiero wczoraj mi to do głowy wpadło. To znaczy, widziałem już wcześniej, że nazwa jest w tym stylu, ale nie umiałem tego znaleźć.
Wczoraj naraz to było. Dwie litery w środku nazwy przestawione, w mojej pamięci, ale dało się już znaleźć na googlu. Gdy zacząłem czytać jedno z opowiadań, to przypomniało mi się to zdanie które akurat czytałem, pierwsze zdanie z opowiadania. Może niedokładnie, ale wiedziałem, że to raczej o te opowiadania chodzi.

Wniosek z tego taki, że gdzieś się tam w pamięci te informacje kołaczą, dostęp jest tylko utrudniony. To, że dużo w pamięci pozostaje, to widać po paru przypadkach, gdy ktoś nagle potrafił sobie przypomnieć co robił każdego dnia swojego życia. Każdego dnia! Jeden z przypadków, to facet, który umiał sobie to przypomnieć po tym, jak oberwał kijem baseballowym w głowę. Nie wie, jak to działa i dlaczego, po prostu umie sobie przypomnieć.

U mnie jest to może związane z dzieciństwem. Wracam do tych momentów, gdy czytałem ten magazyn popularno naukowy, więc i mi nazwa tych opowiadań wpadła.
Ciągle męczą mnie lęki. Gdy pomyślę o niektórych rzeczach, które bym chciał zrobić, to czuję jakieś zimno w sobie.

Przypomniałem sobie, jak po cichu prosiłem mamę, żeby zamknęła, czy przymknęła drzwi z kuchni, w której siedział ojciec. Po to, bym mógł iść do toalety.
"Mamuuu zamknij drzwi z kuchni", mówiłem jej po cichu, po tym, jak udało mi się pokiwać jej przez szybę w kuchni, że coś chcą. Kiwałem z przedpokoju, ale tak, żeby nie wpaść w pole widzenia starego, mama kiwa potakująco głową, ale też ukradkiem, tak, żeby stary nie zauważył.

Gdy teraz pomyślę o tej sytuacji, to wydaje mi się to jakieś, jakby nierzeczywiste. Dzieciak kiwa z ukrycia, żeby przywołać swoją matkę, żeby jej powiedzieć, by zamknęła drzwi z kuchni, żeby mógł iść do łazienki. Inaczej, to by go ojciec mógł zobaczyć. To był mój codzienny stres.
Nie bez powodu też nie chciałem, żeby mnie stary nie zobaczył, bo to mogło się różnie skończyć.
- "Chodź no tutaj", powiedziałby. Stanąłbym się wtedy na progu kuchni, trzymając się w miarę z dala od niego.
- "Dlaczego jesteś znowu nieuczesany?", to byłby na przykład jeden z wariantów.
- "Chodź no tu bliżej", mówił, a mnie się dziwnie robiło
Miał mnie wtedy wystarczająco blisko, na tyle, że nie musiał się podnosić z krzesła, by dać mi w pysk, z liścia, albo by mnie poszarpać za włosy. Gdybym był dorosły, to musiałby rękę wyciągnąć, ale dziesięciolatek, czy ile tam miałem, z natury nie ma 1.80, więc nie musiał się fatygować wstawaniem.
Ale gdy mu się chciało, to też mnie poprowadził za ucho do lustra w przedpokoju.
Tak więc, na wszelki wypadek wolałem go unikać. Bo istniały też inne warianty spotkań z nim. Za żadnym z nich jakoś specjalnie nie tęskniłem.

Wracam do przeszłości, by mnie lęki nie zaskakiwały. Czytam też ostatnio więcej na temat tego jak to wszystko działa, to znaczy, mózg, pamięć. Łatwiej mi się o tym teraz czyta, niż kiedyś, kiedyś miałem więcej blokad na tym obszarze.

Na paletkach coś lepiej. Wygląda na to, że regularne ćwiczenie coś mi przyniosło. Kiedyś bałem się, że nie dam sobie rady na siatce, czułem się jakiś powolny i nieporadny, teraz traktuję to bardziej jako grę, częściej też wygrywam w niektórych sytuacjach, w takich, w których mi było kiedyś trudniej.
To dodaje mi otuchy, nadziei na to, że też częściej będą z moimi lękami wygrywał, a nie one ze mną.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!