Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2013

Przyzwyczajenie

Coś mi trochę NB (narkotyk B) chodzi po głowie. W sumie, to zastanawiam się, nawet nie wiem nad czym. Może nad tym, że próbowałem na ile umiałem, ale ona nie chciała i tyle. Trochę mnie może pobyt w Australii nauczył, ale wiadomo, głównie, to życie tutaj, że czasami po prostu warto sobie odpuścić. To znaczy, gdy widać, że się nie da. Albo po prostu poczekać. Mam tendencję do wyobrażania sobie negatywnych scenariuszy. Nic dziwnego, tak byłem wychowany, cały czas w lęku i uciekając. Piję kawę za kawą i jestem jakiś niespokojny. Wiem, to z kawy, ale też jakoś nic mi się nie chce. Nic mi do głowy nie wchodzi, albo nie chce mi wchodzić. Ciekawe jest w sumie to uczucie lęku. Pewne rzeczy łatwiej mi przychodzą, łatwiej niż kiedyś. Jak chociażby robienie prania. Dla kogoś innego to może śmieszne, jak można mieć kłopot z robieniem prania, ale mnie było z tym trudno. Tak, jak teraz jest mi trudno, żeby zasiąść do biurka. Łatwiej mi się za to sprząta, trochę łatwiej. Ale ciągle mam jeszcze otwart

próbując zmienić coś w mojej głowie

Dzień jak co dzień. Trochę się dusiłem dzisiaj, bo chciałem parę rzeczy zrobić, a przynajmniej jedną. Zrobiłem, to znaczy, wyjąłem akumulator z samochodu, żeby go podładować. W robocie, jak się już za coś wezmę, to jakoś idzie, najtrudniej się za coś wziąć. Wracając do domu na rowerze powtarzałem sobie "akumulator", "akumulator". Jakiś padnięty jestem, jeszcze mam zakwasy, bo prawie codziennie sport, to znaczy, oprócz dzisiaj. Ale, czasami nie zastanawiam się po co, czy dlaczego, po prostu walczę, z zasady i wiem, że jak nie będę walczył, to nie będzie lepiej. Walczę z lękami. Tak sobie czasami pomyślę, jakie miałem popieprzone dzieciństwo, dlatego wracam do niego, próbując zmienić coś w mojej głowie.

Czekanie na cud

Kiedyś czekałem, aż coś się wydarzy. Coś, co spowoduje, że będzie mi lepiej. Może jakaś dziewczyna, prawdziwa miłość, ale taka przez duże M. A może coś innego miało się zdarzyć, może miało się okazać, że jestem z innej planety, że przylecą po mnie, zabiorą do domu ;) Wiadomo, w takim stanie ducha łatwiej wierzyć jest w to, że z NB (narkotyk-B) coś wyjdzie, czy tęsknić za inną niewiastą. Bałem się telefonów, a równocześnie czekałem na jakiegoś smsa, może od NB. Może przyjdzie kiedyś jakiś email, który mnie wyzwoli z tego stanu? Tak sobie wtedy myślałem, a jak nie myślałem, to tak czułem. A z drugiej strony, to pewnie sobie myślałem, że i tak nic z tego nie będzie. A z trzeciej strony, to po prostu robiłem swoje. Tak mi to przyszło do głowy, bo miałem akurat telefon w plecaku i przypomniało mi się o nim, jak chciałem muzyki posłuchać. Nie czekam już chyba na żadnego smsa. A jeśli czekam, to chyba nie aż tak niespokojnie. Byłem wczoraj na ściance i pogadałem chwilę z grupką fajnych dziewc

Myśli na myśli

Byłem pobiegać, dawno już tego nie robiłem. Nawet mnie kolano specjalnie nie boli, może dlatego, że biegam teraz na śródstopiu? Jadę zaraz do J, buty jej zawieźć, które kupiłem w Australii. Już żadnej kobiecie więcej butów nie kupuję. Bo miało być prosto, a skończyło się na bieganiu od sklepu do sklepu i przebieraniu od modelu do modelu ;) Czasami budzę się rano i nie widzę sensu w niczym. Wtedy robię może 10 pompek, czasami żadnej, albo więcej. I potem jakoś dzień się toczy. W pracy czuję czasami duszność i ciężar na klatce piersiowej. Piję kawą, może za dużo, gdy piję za mało wody, to robię się drażliwy. Postanowiłem robić znowu 10 minutowe wstawki w nic nie robieniu, w domu, szczególnie w weekend. To znaczy, ustawiam sobie count down na 10 minut. Łatwiej się walczy z czymś, wiedząc, że się to będzie czuło tylko 10 minut. W ten sposób łatwiej mi czasami to uczucie bezwładności przezwyciężyć. Powoli zaczynam to traktować jak chorobę, jak grypę. Jeden ma grypę, ja robię się ociężały, c

Ahoj przygodo

Walczę trochę z przesunięciem czasu. Wczoraj przez chwilę przyszła mi do głowy myśl, że może warto się zabić. Tak się zacząłem nad nią zastanawiać, skąd się wzięła. Może z tego, że nie dałem rady nic sensownego zrobić, w sobotę, czy niedzielę. Wczoraj byłem popatrzeć jak grają w paletki, sporo znajomych grało na zawodach. Byłem tam z A, dobrym kumplem, który mnie odebrał z lotniska. W sumie, to miłe to było. Przyjechał on i KJ, czyli K-Japonka. Wypiliśmy u mnie herbatę, KJ miała przy sobie kanapki. Było jak na pikniku. Dostali ode mnie koszulki ;) W sumie, to jedną z nich planowałem dla J, ale, skoro jej nie było, a była KJ, to dałem KJ, która się bardzo ucieszyła. Moja komórka zaczęła znowu lepiej działać, co mnie też ucieszyło. Coś tam musiałem dokładniej wyczyścić. Myśli samobójcze są u mnie związane bardziej z poczuciem bezradności, niż z bólem. Ale staram się wtedy łączyć z wewnętrznym dzieckiem, staram się wyłapać te emocje, które mi przeszkadzają. Lęki z przeszłości. Australia c

Po drodze

Siedzę na lotnisku w Brisbane, Australia. Dodaję to, bo myślę, że wiele ludzi nie zna Brisbane. Znają Sydney, Melbourne, czy inne, których ja nie znam, za to Brisbane, duża, dwu milionowa wioska jest mało znana. Kupowałem jakieś upominki, kumplowi i mojej dobrej znajomej ze ścianki, J. Nawet nie wiem, po co jej kupiłem koszulkę, ale ona też mi zawsze coś przytarga :) W sumie, to jeden z moich najspokojniejszych pobytów tutaj. Za pierwszym razem, to była bliskość UA, ale równocześnie umarł mój najlepszy przyjaciel, mający koło 30-ki. Za drugim razem byłem jakiś pogubiony, bo UA była wyszła już za mąż za tego Australijczyka, a je miałem wizę, z którą nie wiedziałem, co zrobić. Teraz, wiadomo, ciągle lęki, ale wyszło, że sobie tą wizę przedłużyłem. Mam już australijskie konto, prawo jazdy (to znaczy dostanę za tydzień, czy coś), jestem członkiem klubu surfistów. Po raz pierwszy, gdy stąd wyjeżdżałem, to podałem, że jestem tu na stałe, a wyjeżdżam w interesach na pół roku. Dziwne uczucie,

Po drodze

Tak sobie siedzę w parku narodowym, w miejscu O'Reilly, czyli kafejka ze sklepem z upominkami, ale nie mają nawet fajnych koszulek. Czyli jak na całym świecie. Obsługa, to Japończycy. Połaziłem trochę, obejrzałem ichny wodospad, widziałem sporo ptaków, tu kręcą się przeczerwieniaste papugi, z niebieskimi piórkami. Będę musiał niedługo wracać, bo droga kręta po pierniku, czasami przez las, gdzie już się parę kangurów, czy innych pademelons kręciło, czyli małych kangurków, bym to nazwał. http://www.wildlifemountain.com/images/Red-NeckedPademelon199.jpg Staram się pracować nad kontaktem z moim wewnętrznym dzieckiem, czyli nad lękami, jakoś docierać do nich. Jest mi chyba łatwiej, po tym, jak widzę, że coś się chyba zmienia. A jak nie jest mi lepiej, to mam przynajmniej zajęcie i uczę się nowych rzeczy, to znaczy, starych, bo moich emocji z przeszłości ;) Myślę, że brakuje mi dziewczyny, ale nie jestem do końca pewny, w jakim stopniu dziewczyny, a w jakim stopniu moje wewnętrzne dzieck

Nie ma fal

Obraz
Siedzę sobie w cieniu na kampusie i tylko jakieś małe muszki mnie od czasu do czasu podgryzają. Kawa powoduje lekko euforyczny nastrój, ja to mam dobrze, nie potrzebuję alkoholu. Budzę się rano i czuję niepokój, czyli lęk. Jak się to czuje? To trudno określić, ale człowiek najchętniej, to schował by się z powrotem do łóżka, zasnął, albo czytał coś w internecie. Postanowiłem wyrobić sobie prawo jazdy, dzisiaj. To spowodowało, że czułem się ociężały. Urząd otwierali o 8.30 rano. Czułem się znowu trochę ołowiany, artykuły w internecie stawały się ważne, czy komentarze w forum, na temat zwierząt wyrzucanych z domu, pozostawianych samych sobie w lesie, czy w jeziorze, rzece. Parę gatunków się zaaklimatyzowało, między innymi "snapper"-żółwie. Jeden z nich ostro uszkodził jednego dzieciaka. No właśnie, można tak czytać w nieskończoność, co ludzie na ten temat sądzą, co można by zrobić. To prostsze, niż ruszyć się i pojechać do tego urzędu, mimo, że już 9.30. ściskanie w żołądku, lek

Czasami nie wiedziałem, że mi odbijało

Stanowczo brakuje mi dziewczyny, stwierdzam i mam wrażenie, że brzmi to jak w większości blogów na ten temat ;) Powoli przyzwyczajam się do walki, tak mi się wydaje. Możliwe, że idzie mi lepiej, w życiu, a może to po prostu kwestia treningu. Jestem może bardziej odporny na kopnięcia. Tak mieliśmy kiedyś, gdy coś tam trenowałem. Kopaliśmy się z płaskiej stopy w brzuch i nic mi to nie robiło. Nawet byłem trochę dumny z tego, bo kumpel powiedział po treningu, że chciał mnie tak kopnąć, żeby było widać, że jego kopnięcia mają jakiś skutek. Ale, wiadomo, to kwestia treningu, tak, jak rozwalanie kamieni. Ale, to było dawno i nieprawda, jak się to mówi. Czy wie się o tym, że jest się kopniętym, to znaczy, lekkim wariatem? Myślę, że pewne rzeczy się realizuje, a pewnych nie. Patrząc z perspektywy czasu widzę jaki byłem porąbany. Kiedyś wstałem, siedząc w kuchni z kumplem, z którym mieszkałem i podniosłem stół z jednej strony, tak, że cała jego zawartość, łącznie z jego śniadaniem wylądowały na

Skąd brać energię do życia? Czy zawsze jej trzeba do walki?

W sumie, to nie wiem, skąd brać energię do życia. Z wakacji, z miłości, czy jakichś radości? Dużo tu czytam o szczęściu, na blogach. Szczęście, miłość. No i rozczarowania. Mnie też brakuje czasami, czy często energii, do życia. Co robię wtedy? Staram się iść dalej. Od kiedy obejrzałem parę filmików o ultramaratonie, szczególnie tym "Badwater", to mam to przed oczami. Facet z protezą na nodze, brakuje mu też przedramienia. Potrafi przebiec 40, 100, czy 200 kilometrów. Do tego musiał trenować. Każdy z tych biegaczy musiał ciężko trenować, by móc biec ponad 20, czy 30 godzin. W dodatku w Death Valley, gdzie temperatury sięgają do 40C, czy może więcej. I gdy tak myślę o moim życiu, to widzę, że to też jak jakiś ultramaraton, czyli bieg dłuższy niż maraton. Nie wystarczy, żeby sobie czasami pobiec, bez treningu. Powiedzieć sobie "to ja sobie pobiegnę 100 kilometrów". Bo wtedy, może się uda, a może nie. Gdy ktoś próbuje przebiec "Badwater", to bez treningu po pr

Po prostu przed siebie

Tak sobie tu siedzę, na kampusie, przy stolikach z kontaktami na prąd. Zastanawiam się, czy by nie iść na jakie cappuccino, może pójdę. Może mi się lepiej popisze. Nie popiszę, bo UA zaraz przyjdzie, myślałem, że już pojechała do domu... Ostro mi pomaga z tą wizą. Wczoraj surf, dzisiaj bez surfu, bo mam zakwasy, no i ta wiza i kolacja wieczorem. Miała być może pożegnalna, ale postanowiłem zostać tu tydzień dłużej, ale UA jedzie ze swoim chłopem na urlop, na dwa tygodnie. Japonka się więcej nie odezwała, pisałem coś o jakiejś Japonce? O NB (narkotyk B) raczej mało myślę, ale coś tam myślę. Muszę zobaczyć, co pisałem, bo nie chcę się powtarzać. W każdym razie uczę się na tej desce, małe fale, niespokojne, nie było prawie, że ludzi. ćwiczyłem sobie wstawanie z deski, na takich falach. Chyba mi powoli lepiej idzie, choć często mi fala ucieknie. Już więcej samochodu z tej wypożyczalnie nie biorę, bo nic nie wolno robić, a za szkody też nie płacą, choć codziennie płaci się sporo za ubezpiecz

Doskwiera mi trochę samotność, tak sobie myślę

Siedzę w kafejce. Trochę kłopotu z tą szybą, bo ściągnąłem cholernie ciężki namiot, który był przymocowany na dachu i teraz nie mogę jechać pokazać samochodu w wypożyczalni. Pewnie by się nie ucieszyli, jakby zobaczyli, że tego namiotu nie ma. Ale trudno, zobaczę jeszcze. Może B będzie miał jakiś pomysł. Nie chce mi się tu już siedzieć. Może za mało płynu wypiłem, a spociłem się trochę biegając za tymi butami UGG. Myślę, że J chce je po prostu dla szpanu i poza tym dlatego, że tu są tańsze. Ona robi się coraz bardziej, taka, na pokaz, takie mam wrażenie. Kupili sobie kabrioleta. W Australii nikt nie jeździ kabrioletem, bo za dużo słońca. Tu wolą okno otworzyć, albo grylować na świeżym powietrzu, w przerwie obiadowej. Za to surf w miarę się udał. Zastanawiałem się ciężko, którą plażę wybrać, ale, w końcu poszedłem na tą jedną, zapchaną surfistami. udało mi się znaleźć jeden break point drugiej kategorii, gdzie miałem święty spokój, choć fale takie sobie, ale dobre do treningu. Teraz jes