Szukanie metod do walki z lękami

Dzisiaj obudziłem się coś smutny. "Co z tego", pomyślałem, pozbierałem się i powlokłem się koło 7 na siłownię. "Powlokłem się", to odzwierciedla raczej stan mojego ducha, bo pierwszych paręset metrów jest ostro z górki, a ja na rowerze. Nie lubię powrotów, bo trzeba się wdrapywać.
Poćwiczyłem coś na paletki. Mam ochotę trochę poprawić moją technikę, kroków i uderzenia.

Potem trudno mi było wyjść z domu. Senność, zacząłem się objadać orzeszkami. Jakoś się jednak wybrałem, ale samochodem, bo tu już znowu ze 27C. Nie chodzi mi o zmęczenie, ale o to, że się potem ze mnie leje, gdy w słońcu po tych górkach tutaj pojadę.

Szukam dróg jak tu ugryźć moje lęki. Czasami coś mnie zaczyna blokować. to wyuczona reakcja "freeze", czyli udawaj martwego. Moje ciało robi się ciężkie, myśli, jakby otulone w watę, czy mgłę, gubią się gdzieś co chwilę.
Jednym ze sposobów są głębokie oddechy, lub po prostu poruszanie się, robienie czegokolwiek. Pomaga mi też, gdy pójdę do kafejki, napiję się tam kawy. Lepsze to, niż siedzenie w domu i obżeranie się.
Szukam metod do walki z lękiem.
Wiem, że amygdala czasami wywołuje stare reakcje, które jednak można zmienić. Kiedyś pomagały mi one, gdy byłem dzieckiem, gdy mnie stary ciągnął za włosy, czy dawał w twarz, teraz przeszkadzają. Gdybym się wtedy próbował bronić, to pewnie bym jeszcze bardziej oberwał. Pewnie się tak zdarzało, inaczej bym się tego nie nauczył. Coś mi się kojarzy, że obrona przed uderzeniem od kochanego rodzica, to krnąbrność. Sk...wiel.
Sport na pewno pomaga, bo człowiek się porusza i ma potem wrażenie, że coś zrobił, nie uciekł, nie poddał się tej emocji, która mówi "nie rób nic, czekaj".

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!