Letnia jesień.

Siedzę w kafejce. Coś ostatnio mi się nie chciało pisać, tutaj. Samochód w Niemczech nie przeszedł przez przegląd techniczny, nie wiem, czy warto w niego ładować, tym bardziej, że nie wiem, kiedy wrócę. Tu mam inny samochód. Tamten, na złom? Razem ze wspomnieniami? Może i lepiej. Po co trzymać balasty u nogi i tak mam ich za wiele w głowie.

Skończyłem te lekcje chińskiego, które sobie kupiłem. Teraz będę je jeszcze raz przerabiał. Na każdych paletkach staram się coś po ichnemu, czyli chińsku powiedzieć. Jest parą miłych osób, które mnie poprawia. Z rozumieniem nadal spory kłopot, ale pracuję nad tym. Strasznie wolni mi ten język idzie.

Dzisiaj nie poszedłem na siłownię, bo jestem trochę połamany, a nie chcę dostać kontuzji. Wczoraj wieczorem grałem jeszcze do 9, wiadomo, z przerwami, ale trzeba było się wysilać i nabiegać. Rano też biegałem na siłowni, to znaczy, ćwiczyłem kroki. Stwierdziłem, że muszę nauczyć się wygrywać, by nie mieć uczucia, że jestem bezradny. Grałem z A na treningu i wygraliśmy z S wczoraj i przedwczoraj. Myślę, że odbijanie o ścianę dobrze mi robi. Chodzenie na siłownię, a dokładniej mówiąc na kort do squasha, nadaje mojemu dniu trochę ram i rytmu.

Po prostu walczyć, nie poddawać się uczuciu bezradności, czemuś, co mi mówi, że nic nie ma sensu, więc po co się wysilać? Lepiej robić coś, nawet jak nie ma to w danymi momencie sensu, niż nie robić nic. Przynajmniej w moim przypadku, gdy mam rekcję "freeze", na stres.

Powracam w myślach do przeszłości, szukając źródeł lęków, powodów pogubionych gdzieś tam. Przypominałem sobie jak wracałem do domu i czułem uczucie duszności, gdy stary był w mieszkaniu, czy na podwórku. Jego obecność oznaczała stres.

Tu rano zimno, koło 15C, w ciągu dnia temperatury tylko do 24C, choć wczoraj, czy kiedyś, było znowu 28. Taka to tu jesień.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!