Maślanka

Coś jestem jak w błotku, znowu brodzę, nie widząc nawet brzegu. Czasami mam wrażenie, że się cofam, marnuję czas, że mnie lęki znowu do ściany przyciskają. Trudno mi się poderwać do czegoś. Fakt, coś tam z listy "todo" zrobiłem, ale jest mi tego za mało.
Wczoraj nie poszedłem do kafejki i czułem jak mnie lęki zaczynają łapać, jaki taki niepokój, nie niepokój, trudny do określenia. Wypiłem kawę, potem herbatę. Nic.
Na obudzenie się słucham sobie muzyki, która ma trochę energii w sobie.

Wczoraj byłem na paletkach, coś słabo mi szło i ścięgno Achillesa mnie bolało i uda, kolana, w ogóle. Myślę, że więcej meczy przegrałem niż wygrałem.
Nogi to mnie jeszcze z moich ćwiczeń we wtorek bolą i w poniedziałek.
Fakt, w jednym z meczy, grałem akurat z jedną bardzo miłą Chmurą-Księżycową, bo tak się nazywa, YueYin. Przegrywaliśmy dosyć wysoko, ale jakoś się zebraliśmy. Pod koniec pomyślało mi się, że chcę to wygrać i wygraliśmy. To sprawa nastawienia, koncentracji, zauważam to często.

Dzisiaj na śniadanie zamiast coś porządnego, to jakieś baździajstwo i czekolada z orzechami, tyle, że ciemna.

NB (narkotyk-B) się odezwała. Myślałem, że się po moim ostatnim smsie sprzed tygodnia obraziła, bo czasami, to nie wiadomo. Dała sobie telefon naprawić i można się już kontaktować przez internet. Miło, ale nie czuję już takich motyli w brzuchu, jak kiedyś.

Idę dzisiaj na siłownię poodbijać trochę o ścianę, potem kafejka, gdzie coś tam próbuję pisać, potem paletki.
W sumie, to nie pracuję, tak sobie żyję. Można by powiedzieć, że dobrze mi jest. Pewnie, gdyby nie to odwieczne uczucie niepokoju, bezardności, gdybym nie musiał walczyć o każdy dzień, by nie wpaść do dołka, to było by fajniej.

Zastanawiam się, czy bym nie musiał pojechać do Niemiec na parę tygodni, parę rzeczy załatwić, które kumpel mi miał pomóc załatwić. Nie chce mi się, bo na parę tygodni, jak już tam nie mam samochodu, to mi się nie chce. Sam lot w jedną stronę to dwa dni. Poza tym, to nie jestem członkiem żadnego klubu sportowego, więc co tam będę robił. Chociaż, nie wiem. Mógłbym pojechać do Polski.
Albo zostanę tutaj i dalej będę się obijał i walczył z lękami, może coś z tego będzie. Should I stay or should I go.
Lęki są powodowane czymś w mojej głowie, wyuczonymi wspomnieniami i schematami. Amygdala, hypocampus. Ale mózg całe życie się uczy, więc istnieje szansa na zmiany.

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!