Idę wcześniej spać, po trunieju

Dzisiaj padam na nos, sporo mięśni mnie po wczorajszym turnieju boli. Na tym turnieju chciałem między innymi trenować moje podejście do lęku. Nie zastanawiałem się tym razem ile chcę wygrać, po prostu chciałem grać i na ile się da wygrywać.
W związku z tym, że był to turniej zespołowy, było nas 6 osób, które grały w różnych konstelacjach razem. Ja byłem w miarę najsłabszy z facetów, myślę sobie. Muszę się jeszcze sporo nauczyć. Ale w pierwszych grach grupowych, a grałem 12 gier, wszystkie wygraliśmy, razem z moim partnerem, czy partnerką. Dopiero w półfinale, bo do czegoś takiego doszliśmy, przegrałem wszystko.
Co było ciekawe. Na początku byłem bardzo spięty. Po tym, jak wygraliśmy z pierwszymi przeciwnikami, była kola na kolejnych. Tak mi się w tej 4-tej grze ręce trzęsły przy serwie, to znaczy, palce, że miałem wrażenie, że nie dam rady porządnie zaserwować. Parę razy dałem trochę w bok, ale przeciwnik i tak nie zdążył zareagować. Po jakiejś 8-ej grze byłem dużo spokojniejszy, choć nie do końca. Starałem się głęboko i świadomie oddychać.

Czego się nauczyłem. Tego, że nawet jak jestem tak nerwowy, że trudno mi lotkę spokojnie utrzymać, to jestem w stanie dalej walczyć, a nawet wygrywać jakieś gry.
Dzisiaj za to jestem do tyłu, czuję jakoś pustkę, nie pomaga ani kawa, ani herbata. Idę wcześniej spać.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!