Kolejka późnym wieczorem.

Powoli się budzę, pod wpływem kawy, choć się chyba uodporniłem. Mam zakwasy, spięte plecy, czyli normalka, bo wczoraj był ten trening w kółko. Znowu inny trener, a poza tym, to przez święta mało co robiłem, oprócz nabierania masy ciała.
W środę byłem u znajomych na jedzeniu poświątecznym. Pośmialiśmy się, musiałem nawet coś na gitarze pograć do. kolęd i innych piosenek. Na to mnie jedna z gości na Sylwestra zaprosiła, na który cała ta grupa idzie do niej. To może też dlatego, że byłem w stanie na jednej strunie z nut jedną z piosenek Beatlesów grać.
Nawet tańczyliśmy trochę, co ja zapoczątkowałem, bo fajna muzyka leciała, a mnie się już nie chciało przy stole siedzieć.

W drodze powrotnej wsiadłem do kolejki, którą jeżdżę parę razy do roku, głównie wtedy, gdy jest dalej, albo gdy śniegu za dużo i nie da się rowerem. Wsiadam więc, wyluzowany, bardzo długi wagon. Siadam i naraz widzę i słyszę, że na drugim końcu wagonu jakaś awantura. Nie lubię czegoś takiego, bo potem w gazetach piszą, że kogoś pobili, a pasażerowie udawali, że nie widzę. Wstaję więc i wlokę się tam. Jakiś młody w miarę, z psem, czepia się parki. Nie wiem o co chodzi, ale ten z psem grozi facetowi z parki, że mu zaraz przylutuje. Jakiś chłopak który tam był w okolicy też wstał.
- Zaraz cię walnę - mówi ten z psem.
- Co się śmiejesz - dodaje.
- Nie śmiejemy się - mówi chyba kobita z parki, już nie wiem.
Ten z psem coś tam bluzga i grozi. Ja sobie siadłem za plecami tej parki
- Masz alternatywę, możemy zaraz zadzwonić na policję - mówię. - Poza tym, to wszędzie są kamery.
Pokazałem mu nawet palcem, że faktycznie są, na suficie kolejki.
Trochę mnie zbluzgał, ale nieco się uspokoił. Ja posiedziałem chwilę bokiem do niego, ale potem usiadłem na siedzeniu obok, po drugiej stronie przejścia twarzą do niego. Wiadomo, nie wlepiałem się w niego, ale też nie unikałem jego wzroku. Kątem oka miałem go na celowniku, jakby mu znowu odbiło. Po dwóch stacjach, on coś tam jeszcze pobluzgał, ale dał parce spokój, w miarę. Kolejka stoi, minuta, dwie. On wygląda przez okno, w końcu bierze się i wysiada, grożąc przy tym parce, że on jest znany, jakieś "Biały", czy coś tam, że mają szczęście, bo mógł dać z łokcia.
Tu godzina 22.30, kolejka stoi. Po minucie syreny. Za chwilę czterech policjantów na peronie. Weszli. Pewnie ich kolejarz poinformował, bo stał też na peronie. Po chwili policja się rozmnożyła i było ich ośmiu, z tego może ze dwie kobiety. Popytali parkę o co chodzi, parka na koniec nie chciała złożyć skargi. Tyle, że staliśmy tam w sumie chyba z pół godziny.
Tak się potem zastanawiałem, co tu zrobić w takiej sytuacji. Normalnie, to staram się jakoś z deeskalować sytuację. Po pierwsze, to nie wiedziałem o co w ogóle poszło, czy oni się znają, czy nie, po drugie, to mam się z obcym facetem bić. To ten z parki mógł sobie robić. Po trzecie, to nie wiadomo, czy nie ma noża przy sobie, a jak pisałem, jeden z trenerów został niedawno dziabnięty, choć tylko w nadgarstek. Jak się człowiek zacznie bić i szamotać, to często nic dobrego z tego nie wychodzi.
Parka powiedziała mi na koniec, bo pytałem, że oni sobie po prostu coś tam gadali, śmiali się z czego, a ten z psem pewnie pomyślał, że to z niego.
Wiem, że bym się ostrzej wtrącił, jakby ten z psem rzeczywiście zaczął się tłuc.
Szkoda mi tylko było tego psa, bo ten się najwyraźniej stresował i parę razy uciekał w stronę drzwi. Jego właściciel musiał go potem przywoływać.

Komentarze

  1. No tak, pies niczemu nie winny, a pewnie nie raz taki właściciel naraża go na różne stresy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!