Może by jakiś plan?

Byłem dzisiaj posurfować. Pojechaliśmy tam z A, która mi czasami na nerwy działa, ale ogólnie, to jest weselej, niż samemu. Zanim pojechaliśmy, to czułem niepokój. Trudno było mi przełknąć poranną jajecznicę, stawała mi dosłownie w gardle, co prawie nigdy mi się nie zdarza.

Fale były, nawet trochę za duże jak na mnie, bo koło 2 metrów niektóre, wiem, że czasami nieźle mogą dokopać. Przyglądałem im się, zastanawiając się, gdzie tu wejść i gdzie surfować. Było od groma ludzi, w wodzie. Pomyślałem sobie, że to będzie spory stres, ale wlazłem do wody. Nie złapałem nic, tak, że po pół godzinie dałem się ponieść na brzeg. Za drugim razem coś tam złapałem, ale nie wychodziło mi za dobrze, bo fale były duże, ale też powolne.
Ostatnią falę odpuściłem, bo miała spokojnie ze dwa metry, a ja do takich nie przyzwyczajony, nie wiedziałem też, jak się ona zachowa. Szkoda, w sumie. Ale i tak było lepiej za drugim, niż za pierwszym wejściem do wody.

Teraz siedzę w kafejce, myśląc o tym, co w mojej głowie. Pomyślałem sobie, że może warto jakieś plany ułożyć. Już kiedyś o tym myślałem, ale z powodu lęków, jakoś nie do końca je czasami formułuję. A może też dlatego, że nie wiem, czego chcę, czego szukam?

Posłałem NB (narotyk-B) parę zdjęć znad morza, z poprzedniego razu, pytając też, co u niej. Nie odpisała jeszcze. Nie przejmuję się tym. Szukam bliskości do siebie samego.

Walczę z lękami. Raz jest lepiej, raz gorzej, ale jak dzisiaj rano byłem w dołku, to pomyślałem sobie, że to po prostu dołek i tyle.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!