Wkurzające lęki.

Dzisiaj rano postanowiłem, że muszę jeden formularz wypełnić. Więc od razu poczułem niepokój. Nic prostszego, niż wypełnienie łatwego formularza, ale znam moją głowę. Coś tam w tych zwojach zacznie szukać wymówki, żeby nie zrobić tego, co zaplanowałem. Postanowiłem to zrobić rano, po siłowni, zanim pójdę do biblioteki. Już na siłowni byłem coś niespokojny, nie licząc tego, że chciałem iść do parku poćwiczyć, ale zaczęło lać. Wróciłem do domu, odpaliłem komputer, ale nie zacząłem, bo akurat B jeszcze był, nie wyszedł jeszcze do pracy.
Gdy wyszedł, to siadłem i zacząłem wypełniać. Czułem w żołądku znajomy ciężki kamieć, coś mi utrudniało oddychanie, jakby było za mało tlenu w powietrzu którym oddycham. Ale siedziałem i wypełniłem, to tylko jedna strona.

Po wypełnieniu musiałem jeszcze zaadresować kopertę. I znowu ten sam cyrk. Coś mnie jakby fizycznie odciąga od zrobienia tego. Jakby jakiś magnes, to dziwne uczucie. Nie zaadresowałem, zamiast tego poszedłem pozmywać. Robiąc to pomyślałem jednak, jaki to bezsens, tak się lękom poddawać. Więc zaadresowałem tą kopertę. Takie głupoty, ale kosztują mnie trochę energii. Mam chyba nieźle pomieszane te kable pod kopułką. Ale, walczę z tym.

Mam lepsze i gorsze dni. To w sumie zabawne, albo, może interesujące, jak moje emocje działają. Staram się unikać sytuacji powodujących stres, a potem stresuję się tym, że nie dam rady pewnych rzeczy zrobić. Niektóre zawalam, to fakt. Tyle, że z czasem coraz lepiej uczę się rozpoznawać moje lęki. Gdy te emocje nadchodzą, łatwiej mi czasami powiedzieć sobie "to tylko lęk". Te emocje nie mówią do mnie, albo dosyć rzadko, po prostu zaczynają mnie zgniatać, przykuwając do miejsca, wyhamowując mój mózg, utrudniając koncentrację i logiczne myślenie. To strasznie wkurzający, tym bardziej, gdy widzę, że inni w ogóle takich problemów nie znają.

Siedzę sam w kafejce, to znaczy, nie jestem tu sam, bo są ludzie wkoło, ale nie jestem z nikim. Nie ma nikogo bliskiego w moim życiu, zastanawiam się dlaczego. I w takich momentach przychodzi myśl o śmierci, która załagodzi te wszystkie tęsknoty. śmierć, nie wiem, czy jej się boję. Raczej może jestem ciekawy, co tam jest po drugiej stronie, choć podejrzewam, że tam nie ma nic. W sumie, to może trochę szkoda. Wszystkie nasze radości i bóle, pogoń za wszystkim, to impulsy w mózgu. Nie różnimy się za bardzo od innych gatunków, ale, oczywiście, przyjemniej jest wyobrażać sobie, że istnieje jakiś wyższy sens tego, że jesteśmy kimś, czy czymś szczególnym. To daje nam prawo do wielu rzeczy, pozwala wyłączyć myślenie.

Nie twierdzę, że to nie ma żadnego sensu, bo nie wiemy po co i dlaczego tu jesteśmy. Nie wiemy, czym jest świat. Czasami prościej było by przytulić się do jakichś ciepłych krągłych piersi, pozwolić mózgowie zalać się oxytocyną, czy innym hormonem. To jak dać małpce banana, też będzie zadowolona.
Przede mną jakieś trzy kokoszki rozmawiają w jakimś nieznanym mi języku, a może jest za głośno, żeby rozpoznać ten język. Przypominają mi trochę papużki na drzewie, szczebioczące do siebie o niewątpliwie ważnych dla nich sprawach. Najczęściej są to relacje z kimś, dzieci, albo zakupy, czasami praca.

Gdybym miał kobietę, myślał bym częściej o jej krągłościach, choć teraz, gdy parę metrów dalej tyle skąpo ubranych piękności przechodzi, też nie zapominam o tych tematach.
W sumie, to głównym zadaniem większości ludzi jest posiadanie dzieci. "Z czego jest pani najbardziej dumna?", "Z moich dzieci". Zabawne.

Mimo wszystko, to wkurzają mnie moje lęki.

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!