Pod prądem

W nocy obudził mnie ból serca. Chyba było to serce, albo jego promieniowanie. W każdym razie poszedłem do toalety, raczej odruchowo, starając się nie oddychać zbyt głęboko.
"Może tak się to kiedyś skończy", pomyślałem, "jakiś atak serca czy coś". Nawet nie wiem, czy mam tu ubezpieczenie zdrowotne, muszę sprawdzić, przyszło mi jeszcze do głowy. Miałem już takie bóle kiedyś. Też nie poszedłem do lekarza, bo myślałem, że to ze stresu. Pewnie to ze stresu, podobnie jak afty, czy czasami jakiś tik w oku.

Nie wiem, co dalej, ale pisanie mnie chyba uspakaja. Poczytałem trochę Murakami, IQ coś tam. Podobało mi się, choć dłuższe opisy przeskakiwałem.
Dzisiaj chyba paletki, kupiłem sobie opaskę kompresyjną na łokieć.

Przeczytałem w jednym magazynie, że jak się chce robić coś artystycznego, to warto wyznaczyć sobie jakiś termin. Ja chciałem coś napisać, jakieś opowiadanie, jak kiedyś, czy książkę, ale coś mi nic z tego nie wychodzi. Tyle, że nie jest to moje główne zajęcie. Głównie, to chcę trochę powalczyć z lękami i pouczyć się Chińskiego. życie się kiedyś skończy, nie chcę żałować, że nie spróbowałem nim jakoś pokierować.

Mam suche palce, chyba za mało płynów piję. Tu jestem albo w klimie, albo jest ponad 25C. Czy to ważne? Z głośników klasyczna muzyka.
Chciałem się przysiąść do jakiejś Azjatki, w moim ulubionym kącie, ale najpierw, to chyba nie zrozumiała, czego chcę, a potem powiedziała, że nie. Ci Azjaci, to czasami dziwni są. Nie wyobrażam sobie, że się coś by takiego w Niemczech, czy gdzieś w Paryżu przydarzyło gdy widać, że wszystkie stoliki zajęte. Chyba mi się jeszcze nie zdarzyło. Mówię w Paryżu, bo kumpelki z Paryża kiedyś narzekały, że w Niemczech, to się nikt nie przysiada, ale jak są stoliki zajęte, to się zmywa.
Ten kawałek, który akurat leci, to nawet znam, chyba grałem to kiedyś na gitarze, tu jest wersja na skrzypce. Wariacje jakieś. A może nie grałem, znam tylko ze słyszenia. Tu tak głośno, że w pewnych momentach trudno dosłyszeć. Tu, w tym centrum handlowym, to chyba połowa Azjatów.

Gdy piszę sobie o dzieciństwie, to czasami czuję, jak wracają jakieś emocje. Automatycznie biorę głębszy oddech, gdy przypominam sobie, jak Stary wchodzi do mojego pokoju. To nigdy nie oznaczało nic dobrego. Przeważnie wchodzi, żebym mu pomógł przy samochodzie.
Chyba nigdy z nim normalnie nie rozmawiałem, w dzieciństwie, czy jak chodziłem do liceum. Bo o czym tu rozmawiać z kimś, kto się na mnie wyżywa, gdy ma zły humor, czyli pewnie wtedy, gdy mnie widzi. Coś w tym może jest, że moja Siostra mówi, że Stary nas nienawidził.

Wczoraj udało mi się przezwyciężyć lęk, kosztowało mnie to trochę stresu w nocy, mówię o bólu serca. Dzisiaj na siłowni skakałem normalnie. Nawet pobiegłem trochę 14km/h, czy coś koło tego. Nie chciałem się za bardzo spocić, bo potem skaczę przez 3 minuty na skakance. Poza tym, to chyba pójdę na paletki dzisiaj. I tak pewnie w nocy zgrzytam zębami, ale noszę osłonę. Szkoda, że tak późno zacząłem ją nosić.

Na ile uda mi się nauczyć robić coś z lękami, tego nie wiem, ale walczę z nimi, starając się wyczuć co się dzieje. Myślę, że to długi proces, może byłby krótszy z terapeutą, ale nie wiem, nie mam tu terapeuty. Może to podobne do nauki Chińskiego. Coraz łatwiej mi zrozumieć pewne rzeczy, odróżnić dźwięki, czy tony, co na początku wydawało mi się prawie, że niemożliwe. Po prostu walczyć, to moja taktyka, nie poddawać się, nawet, gdy jest się w dołku, gdy wydaje się, że nic się nie dzieje, że nie da się sytuacji zmienić. To spory stres, ale w stresie żyję całe życie, nie pamiętam specjalnie dni bez tego wewnętrznego stresu. Czasami go mniej, czasami za dużo, ale jest on ciągle obecny. Znika na sporcie, gdy nie muszę za bardzo punktów liczyć, na surfie, gdy fale mną nie miotają za bardzo, albo gdy piszę, lub uczę się czegoś. Wtedy moja głowa często o nim zapomina.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!