Zwierzę też człowiek, czy niewolnik też zwierzę, czy jak to było.

Dzisiaj mi się coś nic nie chce. Tak, jakby mnie jakieś przeziębienie brało, choć jest prawie 30C. Może za dużo myśli na myśli, może to klimatyzacja na siłowni, kto wie.

Poczytałem sobie trochę parę blogów trafiając na stronę z narzekaniem, jak to nam źle. Myślę, że wiele narodów się w tym specjalizuje, Polacy i Niemcy są chyba na przedzie, albo może ich najlepiej znam. W momencie, gdy ktoś zaczyna pisać, że wszystkich się teraz wykorzystuje, bo niewolnictwo jeszcze gorsze niż kiedyś, a mobbing, to prawie, jakby mordowanie ludzi, wiadomo, nie całkiem, ale padały porównania do obozu koncentracyjnego.
Po czymś takim przestaję takie komentarze traktować na poważnie. Wiadomo, najłatwiej się dyskutuje, jak się nie ma pojęcia, a ponarzekać, to zawsze miło.
Jaka była skala niewolnictwa, w stosunku do populacji, to nikogo nie interesuje, jak i jakie niewolnicy mieli prawa.
Niewolnictwo było kiedyś po prostu legalne i dobrze było, mieli chyba prawie tak źle, ci niewolnicy, jak i my mamy.
200 lat temu ludzie zasuwali na kopalniach, czy w zakładach po 12-16 godzin, bez kasy chorych, czy opieki społecznej. Ale, wiadomo, teraz jest gorzej, wszyscy są biedni, oprócz szefa i bogaczy. Szefowie na niczym się nie znają. Szkoda gadać. Czemu takie mądrale same czegoś nie otworzą, a tylko narzekają, to wiadomo, "bo się nie da". Paczka chipsów, plazma, wygodna kanapa i można tak godzinami.

Dzisiaj sobie odpuściłem, bo nie chciałem się utrzymywać na chodzie kawą, tym bardziej, jak jestem do tyłu.

Zastanawia mnie podejście ludzi do wegetarianizmu, czy ogólnie, zabijania ludzi, czy zwierząt. By wykarmić zwierzęta niszczy się lasy w Amazonii, ale wiadomo, świeże mięsko codziennie, najlepiej jeszcze tanie, to dla niektórych ich święte prawo. Gdy przegląda się polskie komentarze, na niektórych stronach, to ma się wrażenie, że czas się trochę zatrzymał. Jarosze to gaye. W Niemczech jest trochę lepiej. Australijczycy obżerają się mięsem, tyle, że tu bydło pasie się na zewnątrz. Nie jest trzymane całe życie w oborze. Temu się nad tym nie zastanawiają. Z drugiej strony, jak kogoś rekin ugryzie, to też nie zabijają od razu tego rekina, czy wszystkich rekinów w okolicy. Bo rekiny po prostu żyją w oceanie, jak i węże w lesie. Australijczycy są raczej wyluzowani. I znam też przynajmniej jedną Australijkę wegetariankę.

Dlaczego tak mało ludzi przejmuje się zwierzętami, przynajmniej na zachodzie? Pewnie dlatego, że tak wygodniej, a poza tym, religia chrześcijańska to popiera. Zwierzęta są stworzone, by służyć człowiekowi. To, że zwierzęta wcale tak bardzo się od ludzi nie różnią, to znaczy, ludzie też są zwierzętami, to większości nie przeszkadza, jak im pewnie przez tysiąclecia niewolnictwo specjalnie nie przeszkadzało.
Wiadomo, istnieją kultury z większym respektem dla zwierząt, inne religie, ale, chrześcijaństwo, czy islam do tego nie należą.
Mimo, że coraz więcej wiadomo o emocjach, o tym co się dzieje w mózgu, u zwierząt, poprzez różne badania, to jednak łatwiej jest uznać, że nie ma problemu w tym, żeby je zjadać, jak i pewnie nie było kiedyś problemów z tym, żeby traktować niewolników jak zwierzęta hodowlane, ale nadające się też do seksu, bo to przecież były zwierzęta. Jak niewolnicy dla ISIS, też nie są oficjalnie ludźmi, wygoda na całego. Przekwalifikować jakąś istotę na "nie człowiek" i już można z nią robić co się chce.

Komentarze

  1. Prince of Pain4 lutego 2015 19:14

    Po polsku takie babeczki to również muffinki.
    Czy ból w środku sam przejdzie? Chyba nie. Z własnych doświadczeń wiem, że ten rodzaj bólu nigdy nie mija, a jedynie kamufluje się na jakiś czas, by potem powrócić ze zdwojoną siłą. W końcu ten rodzaj bólu potrafi nas trwale zmieniać(psychicznie).
    Ps. Co jak co, ale z pewnością nie chodzi o niemycie. Aż tak drastycznie to nie jest. Zainteresowań może i by kilka się znalazło, ale z pewnością nie takie, którymi można dzielić się z innymi ludźmi. A jak się przejawia niechęć do mnie? Najczęściej ignorancją. Jestem jak powietrze, tak jakbym nie istniał, od czasu do czasu jedynie ktoś rzuci w moją stronę krzywe spojrzenie. W nowej pracy aktualnie również jestem na etapie "tolerancji". Znoszą moją obecność, ale niespecjalnie też i mną ktokolwiek przepada. Tak po prostu jest.

    OdpowiedzUsuń
  2. W moim przypadku, to ból mi przeszedł. Jest smutek, bezradność, bezsens, ale ból jako tako, to rzadko się pojawia. Może, gdybym się znowu nieszczęśliwie zakochał, to tak.
    Nie przeszedł on sam, bo pracuję nad tym, nad moim wewnętrznym dzieckiem. Ból jako tako jest wyuczony, bo nie można go ewolucyjnie wytłumaczyć i wiele ludzi go nie odczuwa. Wiadomo, czują ból, ale chodzi mi o ten odczuwany codziennie.

    Odrzucenie, czy brak akceptacji jest jednym z najsilniej działających impulsów. Tłumaczy się to tym, że przed tysiącami lat wykluczenie z grupy oznaczało śmierć, bo człowiek sam nie przeżył.

    Tak na zdrowy rozum, to skoro nie ma problemów z higieną, to pewnie istnieje jakiś powód, dla którego nie nawiązujesz jakichś bliższych kontaktów z otoczeniem.
    Co do "krzywych spojrzeń", to czasami mogą być one tylko fałszywą interpretacją, albo samospełniającą się przepowiednią. O czym Ty z ludźmi rozmawiasz, może brakuje Ci kompetencji socjalnych? W wielu przypadkach nie chodzi o to, że ludzie muszą mieć jakieś wspólne zainteresowania, ale o to, żeby można było przeprowadzić "small talk", pokazać, że jest się częścią grupy. Nawet jak się nie interesuje piłką nożną, a widziało się kawałek meczu, można coś do tego powiedzieć. To tylko jako przykład. Nie chodzi o jakieś głębokie zainteresowania. I co znaczy, nie takich, którymi można by się dzielić z innymi ludźmi. Na blogu to robisz.
    Tak mi to tylko przychodzi do głowy.
    Ciekawe, jak to w praktyce wygląda, gdy próbujesz z kimś rozmawiać. Znasz "Big Bang Theory"?

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!