Poznawanie swoich lęków

Padało przez dwa dni. Wydawało się, że nigdy nie przestanie, choć jest to oczywiście niemożliwe, chyba, że wierzy się w jakieś dziwne przepowiednie.
Dzisiaj wyszło na chwilę słońce, powodując, że zrobiło się trochę weselej, a zarazem duszno i wilgotno. Ale potem znowu padało. To pozostałości po cyklonie, który to nie dotarł, poniszczył trochę domów na północy.

Dalej nie wiem, co z moim życiem. Muszę podjąć jakieś decyzje. A może nie muszę? Udało mi się załatwić ubezpieczenie, teraz muszę zorganizować wizę powrotną, bo bez niej nie wolno mi stąd wyjechać.
Nawet parę rzeczy zrobiłem. Zainstalowałem na nowo windoofa na drugim notebooku, bo płytka pod CD się wysuwała, gdy nie było CD w środku. Nadal się wysuwa, ale przynajmniej mam więcej miejsca na tym notebooku i żadnego wirusa, czy czegoś, bo kiedyś, to różne rzeczy ściągałem.

Staram się uczyć moich lęków. Wiem, że one mną kierują, często uciekam przed nimi, nie wiedząc o tym. Wymówki to "zmęczenie", w stylu, "jestem zmęczony, nie umiem się skoncentrować", albo "logika", mówiąca "zrób to potem, bo teraz to poczta pewnie i tak zamknięta", gdy mam iść na pocztę, albo "nie po drodze".
Najczęściej jestem chyba nieświadom tego, że uciekam, albo po prostu czuję niepokój i nie wiem, co ze sobą zrobić. O rozsądku trudno wtedy mówić.
Trzymam się swojego rytmu dnia i nawet sobie nie zdaję sprawy, jak jest on dla mnie ważny. Najpierw najczęściej siłownia, czy bieganie, potem kafejka, potem biblioteka. Czuję niepokój, gdy mam coś przed kafejką zrobić, coś, czego nie zaplanowałem.
Dlatego myślę, że warto poznawać moje reakcje, uczyć się też co z tym robić, jak to mną kieruje.
Często czuję też, jak coś zaczyna mnie dusić. Gdy kontaktach z nieznajomymi często nie potrafię się skoncentrować, zaczynam jakby odgrywać jakąś rolę.

Zamiast robić coś konkretnego, siedzę przed telewizorem, przeskakując z kanału na kanał, denerwując się, że nic nie ma. Na czym polega ten mechanizm?
Gdy nie mogę siedzieć przed TV to siedzę przed komputerem, oglądając coś tam, czytając. Ale nic konkretnego, nic, co by mi coś dało, wymagało skupienia. Moja głowa jest trochę jak z waty, myśli nie płyną, mało co wchodzi do mojej głowy. Nie myślałem dzisiaj o samobójstwie.
Byliśmy na targu, kupiłem parę kilo owoców. Lubię takie owoce proste od rolników, czy kto je tam sprzedaje.

Czytam Murakami, 1Q89, czy jak się to nazywa. Trochę nudne, a trochę wciągające, przeskakuję wiele zdań, bo mnie wcale nie interesuje, co bohaterowie mają do powiedzenia na niektóre tematy. Jego bohaterowie nie kierują się karierą, czytają książki, prawie każde z nich ma jakieś specjalne uzdolnienie. Czasami poddają się swojemu losowi, czasami walczą. Bardziej mi się podobał "Norwegian Wood", czy jak to się nazywało.

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!