Partyzantka w domu

Obudziłem się nawet bez lęków, dzisiaj. Nic mnie jakoś nie dusiło. Tak, się zastanawiałem, kiedy to przyjdzie. Rano wracam do przeszłości. Ostatnio często wracam do przeszłości. Niejako ja gonię za nią, a ona przychodzi z lękami do mnie.
Na siłowni pomyślałem, że muszę kupić pasek do samochodu, bo jak jest wilgotno, to piszczy. Wkurza mnie to. Tak się zastanawiałem, jak się moje lęki będą broniły. Były oczywiście wytłumaczenia "Przecież chciałeś być raz wcześniej w bibliotece", czy jakieś takie podobne. Bo gdybym pojechał kupić ten pasek, to zeszło by mi może pół godziny. Byłem przygotowany na to, że będą miał lekki napad senności. I w sumie, to miałem, ale tylko lekki. Wiedziałem, że muszę pojechać, kupić ten pasek. Tak mi logika mówił. No i pojechałem. Paska nie kupiłem, bo takiego akurat nie mieli, ale zamówiłem.

Cały czas miałem świadomość, że to po prostu śmieszny problem, to śmieszne, że mam taki problem. Tyle, że problemy są relatywne. Jak się ma PTSD, to czasami istnieją schody w różnych dziwnych miejscach. Z drugiej strony, to zauważyłem, że nie boję się na przykład iść ciemną uliczką, czy przez park nocą. Oczywiście, czuję respekt, jestem przygotowany na to, że ktoś mnie może zaatakować, bo takie rzeczy się dzieją, ale nie byłby to dla mnie powód, żeby nie iść przez park. Ciemny park, to raczej przygoda. Kupienie paska, to coś, co wymaga koncentracji i wysiłku. Takie życie.

Staram się wracać do przeszłości, znaleźć te momenty, które spowodowały powstanie lęków. Nie jest to może aż takie trudne, bo prawie, że cały czas żyłem w lęku, tyle, że staram się tą przeszłość jakoś z tej mgły wyciągnąć.

Wczoraj w bibliotece widziałem jak facet swojej córce coś czyta. Nie, żeby mnie to zdziwiło, tylko, pomyślałem sobie, po prostu, że u mnie mama czytała coś na dobranoc, nie wiem, czy tak coś czytała. Ale też, robiła to trochę po cichu, przynajmniej od pewnego wieku. Normalnie, to też nie wchodziła "bez powodu" do mojego pokoju. Wejść do mojego pokoju, żeby sobie tak po prostu pogadać, gdy stary jest w domu? To jakby inny świat, do którego nie należałem.
U mnie w domu była partyzantka. Mama wchodziła, udając, że coś musi tam zrobić, bo pokój był podzielony, ja miałem jakby odgrodzoną część pokoju.
Gdyby została dłużej, to byśmy pewnie usłyszeli "L..., co ty tam robisz"? Jeszcze by stary wpadł na pomysł, żeby zobaczyć, co mama tak długo robi w moim pokoju. A zobaczyć starego, to zawsze mogło się skończyć oberwaniem. A kto lubi, żeby go ciągnąć za włosy, uszy, czy dostawać w pysk. Albo musieć się zameldować, z pasem, czy takie tam. Znam inne przyjemności.

Nic to, walczę sobie dalej.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!