Trochę nieźle pokręcony.

Pustka przychodzi i odchodzi. A może jest ona cały czas we mnie, czekając, by ja wypełnić? To tylko taki obraz, gdzieś jakaś dziura w człowieku. Od razu przychodzi mi do głowy, że to moje blokady wytwarzają pewien rodzaj próżni, a może ściskają się za bardzo, tłumią, nie potrafiąc wyjść, komunikować ze światem?

Wczoraj rozmawiałem z W, z Taiwanu, miała rozmowę o pracę. Nie podobało jej się, że mało płacą, że nie wiadomo, czy ją będą sponsorować, bo ona jest na wizie wakacyjnej, no i to, że nie jest to w centrum miasta. Miała by pracować jako "junior" inżynier. Zdziwiłem się trochę, że ona taka drobna, jakoś bardzo dziewczęca, a studiowała coś tam z inżynierią. Powiedziała, że mama jej tak doradziła, ale ona nie lubi swojej pracy.
"Co byś chciała robić", pytam. "Nie wiem, w tym problem", mówi.
Więc tak trochę żartem, trochę na poważnie mówię, że może by rodzina, mąż, dzieci. "Tak", ożywiła się. "Rodzina, dzieci, to by mi się podobało", powiedziała. "Nie mam jakichś specjalnych aspiracji", dodała. Potrafiłem ją sobie wyobrazić, z wózkiem, czy dwójką dzieci, troskliwą, cieszącą się z tego, co ma.
Już sobie wyobrażam, jakby facet coś takiego powiedział "no tak, rodzina, dzieci, z którymi byłbym w domu, to było by fajne". Tu kończy się ideologia emancypacji.
Na koniec mówię mu, żeby nie pił z rana, bo wyglądał tak, jakby miał ochotę sobie zaraz pociągnąć. On na to, że to tylko napój energetyczny, bo w pracy, to im nie wolno pić. Zapomniałem, że to Australia, tu rzeczywiście im to chyba do głowy nie przyjdzie, chociaż, kto wie.

Na siłowni zgadałem się znowu z jednym, coś ma z nogą, bo dosyć krzywo chodzi. Pytam się go po ichnemu "Jak leci", a on, o dziwo, pamiętał, że już kiedyś rozmawialiśmy o jego sytuacji, zaczyna opowiadać mi o tym, że nie wie, jak dalej z jego żoną, Japonką. Problem w tym, między innymi, że nie ma między nimi seksu. Facet nieogolony, stoi z puszką w ręce. Tym razem rozumiem go lepiej, bo nie ma takiego hałasu z głośników, w tej części budynku.
On na tej siłowni sprząta i nie wiem, co jeszcze robi. Mówi, "klnę za dużo, to nie dobre". "Ja bym ci radził iść do poradni małżeńskiej", mówię. On, że już mu też ktoś tak radził, ale ta jego żona nie chce. I tak dalej. Wyszło też, że ona ma już 11 letniego syna, który czasami przychodzi do niej, czy do nich do łóżka.
Gość mówi, że rozmawiał z kimś z Japonii i oni czasami wszyscy w jednym pokoju śpią. "Ale tu jest Australia", dodaje. Ja mu na to, że inna kultura, nie da się tak człowiek od razu zmienić.
Teraz przyszło mi do głowy, że KJ,Japonka którą znam, ma swój własny pokój z łóżkiem, oprócz tego, że mają jakieś tam wspólne łóżko z mężem, pod sufitem, w innym pokoju. Nic dziwnego, że nie wychodzi im to zrobienie dziecka, bo się starają bezskutecznie.
Co kraj, to obyczaj. Ale to, że jego żona nie chce seksu, to może mieć różne podłoża. Może wyszła za niego ze względu na wizę, kto wie. Tego mu nie powiedziałem.

Ja walczę z moimi lękami. Dzisiaj udało mi się list wysłać. To w sumie śmieszne, że mam problemy z napisaniem i wysłaniem listu, nic specjalnego, jakiś oficjalny papierek.
Obserwowałem jakich wymówek mój mózg będzie szukał, bym nie musiał tego listu rano wysyłać, zmierzyć się z jakąś sytuacją stresującą, choć w świecie rzeczywistym nie jest to żaden wielki stres, patrząc na to logicznie. Staram się zaobserwować, w jaki sposób moje lęki próbują mną kierować.
Było "możesz zrobić potem". W sumie, to czułem po prostu niepokój, chciałem do kafejki. Niepokój mówił "jedź do kafejki, teraz, na pocztę możesz iść potem". Dokładniej mówiąc, to myśl o kafejce powodowała, że niepokój trochę znikał. Sprytne. Bo gdybym teraz pojechał do kafejki, to nie musiał bym iść na pocztę, by ten list wysłać. To w sumie śmieszne, problemy z wysłaniem listu. Tyle, że dla mnie nie jest to aż tak śmieszne. W tym momencie uświadamiam sobie, że jestem chyba nieźle pokręcony, przynajmniej, gdy chodzi o niektóre rzeczy.

Więc walczę sobie dalej z tymi lękami, pustką, bezradnością, tyle dobrze, że nie boli tak jak kiedyś, nie ma tylu myśli samobójczych, a na pewno nie takich na poważnie. Ale, jak tu iść dalej do przodu, dokąd mogą dojść? Nie wiem. Uważam, że moja lista "to do" jest wcale niezła, pokazuje mi, że stoję w miejscu, przynajmniej, gdy chodzi o ciężkie elementy tej listy. Dobra jest, by obserwować jak unikam sytuacji lękowych.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!