Przegryzać się przez rzeczywistość.

Wczoraj przesiedziałem całe popołudnie w domu, bo dostałem pocztę, z całego miesiąca. Wieczorem zastanawiałem się, czy iść na paletki, bo mi się strasznie nie chciało, a poza tym, to późno się kończą. B, u którego mieszkam, poradził mi, żebym poszedł, bo trochę ruchu zawsze dobrze robi. Na paletkach było bardzo fajnie. Znam tam sporo osób i miło jest, gdy mnie rozpoznają i zagadują po imieniu, choć ja już zapomniałem, jak mają na imię. Tu dużo ludzi pozdrawia po imieniu. Nawet na portierni na siłowni tak mnie pozdrawia, jedna, tyle, że chyba nie każdego. Nie wiem, dlaczego mnie.

Dzisiaj lepiej niż wczoraj, choć mnie parę części ciała boli.

Muszę po prostu walczyć, gryźć tą rzeczywistość, jak mysz, która robi dziurę w ścianie, żeby się gdzieś dalej przegryźć. Jak dużo zależy od psychiki, to widać przy sporcie. Jak chociażby na meczu w tenisa Australian Open, gdzie walczyli przez parę godzin. Ja wczoraj, choć nie chcę się porównywać, też byłem jakoś skoncentrowany i wygrałem, w grze podwójnej, parę gier. Parę też przegrałem, ale dwie, dosyć trudne chyba, to wygraliśmy niewielką różnicą punktów. Bo te 3-4 punkty, to różnica między wygraną, a przegraną. W niektóre dni brakuje ich, w niektóre zdobywa się je.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!