Inny temat

We wtorek byłem na bouldern. Nawet się na koniec zgadałem z jedną, bo byliśmy tylko we dwójkę w jednym z tych pomieszczeń do wspinania się. Ja to czasami lubię zagadać, czy to do faceta, czy kobiety, choć to też zależy od humoru. W każdym razie ona już poszła, a ja spróbowałem jeszcze raz na siłę jedną "zieloną", czyli w sumie łatwą, niby zrobić.
- Na pewno dasz ją radę, następnym razem - powiedziała na odchodne.
To może spowodowało, że się postarałem bardziej, wdrapując się kawałek wyżej, niż poprzednio, choć nie do końca.Na koniec kupiłem sobie kawę, bo mają tam dobrą i kafejka była czynna. Coś mnie piekł jeden palec, skóra, co jest w sumie normalne, szczególnie po dłuższej przerwie. Jak się człowiek wspina, to i tak nie widać w jakim stanie skóra jest, bo wszystko w chalku, czyli kredzie, czy cóś. Normalnie to go nie używam, ale wirus go podobno nie lubi. W każdym razie, to okazało się, że zdarłem sobie trochę naskórka, bo to była droga trochę w suficie i obciążenia są odpowiednio wyższe, a że nowe chwyty, to czasami jak pumeks. A, że to prawa ręka, to nie mogę w niej paletki trzymać. Wiadomo, mógłbym, ale otarcie jest tak na granicy, że nawet polewanie wodą parzy. Nie chodzi o ból, ale bym sobie to pewnie do reszty rozwalił i wtedy okres gojenia się byłby dużo dłuższy.
Temu wczoraj polazłem na paletki tylko pogadać, co też było miłe, bo przesiedziałem przed halą ze Sportowcem chyba ponad dwie godziny. To ten, któremu dwa tygodnie temu raka wycięli. Za dwa tygodnie już będzie mógł iść pobiegać, powiedział. To znaczy, lekarz mu już tak mówił. On to już zaraz po operacji chodził dużo, mówił, żeby nie zgłupieć, bo dopiero wczoraj mu powiedzieli, że nie było przerzutów.
Na koniec jedna Miła pochwaliła się nową skakanką, bo kiedyś jej skakankę polecałem. Ja ją czasami trenuję, choć niewiele. Zaczęła na niej skakać, co było niejako radością dla oczu. Niestety, Sportowiec już zamknął halę, chcąc iść do domu i przedstawienie się skończyło, musieliśmy się zwijać z terenu.
Miła wspomniała jeszcze, że ma ochotę się wykąpać, ale jeszcze nie wie. Jakby chwilę przedtem nie opowiadała, że zaraz jedzie z chłopakiem na urlop, to bym może z nią nad to pobliskie jezioro pojechał, choć ona mnie nie zapraszała do towarzystwa. W każdym razie, to fajnie było posiedzieć sobie przed halą, bo tam zielono i niedaleko jest naprawdę potężne drzewo, muszę mu kiedy zdjęcie zrobić. Poza tym, to było pogoda była do tego idealne, nie za ciepło, nie za zimno.

W sumie to chciałem pisać o chińskich kabaretach, ale może napiszę o tym następnym razem, jak się nie rozpiszę na inny temat.

Komentarze

  1. Takie duże stare drzewo niejedno już widziało... A ile cienia daje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, cienia i chłodu, szczególnie w mieście :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!