To samo

No właśnie, i co dalej. Trochę mi łatwiej, łatwiej mi się z tym obchodzić,
albo może mi się tak wydaje. Nie mam takich odbić, jak nartkotyk coś pisze,
albo SMSa pośle. Jestem w szponach narkotyku, ale wydaje mi się, że jestem wolny.
A mimo wszystko, jak ona nie odpowiada, czy nie pisze przez cały dzień, to
jednak dobrze się czuję, a przynajmniej lepiej niż kiedyś w tej samej sytuacji.
Pewnie w odróżnieniu od narkotyku, prawdziwego, małe dawki nie powodują
powrotu do wyjściowej sytuacji uzależnienia. Mam afty i mnie to wpieprza,
bo nie mogę wtedy herbaty pić i mi się dziąsła obniżają, niezależnie od tego,
że to swędzi czy boli. Ale do bólu można się przyzwyczaić, wiedząc, że kiedyś
się skończy. Trudniej, gdy się w to nie wierzy. Zrobiono eksperyment na szczurach.
Jedną grupę wrzucono do akwarium i musiały długo pływać, aż prawie padły, czyli bliskie
były utonięcia i na końcu je uratowano. Druga grupa nie przeszła takiego treningu.
Na koniec wrzucono obie grupy do akwariów i co się okazało. Te szczury, które
raz doświadczyły ratunku pływały dłużej niż te, które po raz pierwszy tak długo
musiały pływać. Czyli lepiej jest wierzyć w to, że coś się uda, to znaczy przeżyć,
albo po prostu żyć normalnie, niż w to nie wierzyć. Na pewno będzie fajna dziewczyna po "narkotyku", muszę w to wierzyć, jak ćpun musiałby wierzyć w to, że z tego wyjdzie.

Komentarze

  1. Super blog czekam na dalsza aktywnosc i jeżeli chcesz znaleźć badanie techniczne pojazdów
    zapraszam na okazika :-)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!