pisanie

Tak sobie piszę, afty mnie trochę do szału doprowadzają. Piszę parę rzeczy na raz, chciałbym je skończyć, pokazać innym, powiedzieć "popatrzcie, to ja, to moje życie, chujowo nie?"
Ale nie skończyłem jeszcze nic. Kiedyś parę rzeczy kończyłem, ale nie podobały mi się tak
do końca i nie były tak do końca o mnie. Z tego wszystkiego co napisałem lubię może tylko parę linijek. Może więcej, nie wiem. Ale pieprzenie. Wspinam się ze śliczną, inteligentną, muzykalną dziewczyną. Zna 5 języków obcych, czyli tyle co ja, ale pewnie zna je lepiej.
Tyle, że za młoda i ma chłopaka. I co? Mam się w niej zakochać, mieć narkotyk numer 2?
Nie tylko heroina, ale też kokainy. Afty mnie gryzą i swędzą, świat mnie drapie i drażni.
Ludzie się mordują na każdym kontynencie, wykorzystują, gwałcą, umierają z głodu. No, w europie może nie, mam nadzieję, że tu mało kto z głodu umiera, chociaż nie jestem tego taki pewny, jak pomyślę o jakichś zapadłych wioskach, czy mieście, gdzie niektórzy ludzie sobie nie radzą. Więc co, czas założyć zbroję i ochronić się tarczą, uważać, że tak jest dobrze.
Bo co mam zrobić. Tylu ludziom jest dobrze, tu w europie, w mieście.
I tyle, jestem pewnie po prostu na głodzie. ;o) ale, czy w to wierzę?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!