Pomieszane uczucia

Czuję niepokój, od rana. Teraz włączyłem sobie Vanessę Mae, na słuchawkach, bo siedzę przy stoliku jednego z kampusów uniwersytetu Griffith. Od razu mi jakoś lepiej. świeci słońce, ale jest chłodno, tak, że mam na sobie lekkiego flisa. "Destiny", to taki szybszy kawałek. Tu jest sporo Australijek, ale też parę Azjatek. Te ostatnie są jakoś szczuplejsze, choć nie każda. Australijki, czasami dosyć gruszkowate, ano, takie życie, ale wiadomo, nie wszystkie. W sumie, to może nie powinienem takich rzeczy tu pisać, ale, tak to widzę. Wiadomo, te, które się wspinają, to raczej są szczupłe. Lubię "Storm" z czterech pór roku, w wykonaniu V.Mae. Wiadomo, to wersja raczej taka bardziej techno, czy coś, beatowa, ale mnie się ona podoba, ze względu na wiolinistkę, co się będziemy czarować.
Na mieście są pod ziemią, pod sklepami, spore hale, centra posiłkowe. Siedzi się w środku, przy stolikach, a wkoło pełno różnych stoisk z jedzeniem czy to indyjskim, czy chińskim, czy jakimiś smażonymi rybami. Przy tych rybach, siadła przy mnie jakaś chyba Chinka. Torebka Gucci, dobrze skrojony płaszczyk, wyglądała jak kopia Vanessy Mae. W sumie, to mogłem zagadać, ale tego nie zrobiłem, bo musiałbym podnieść głos, bo siedziała trochę dalej. Nie wydawała się też zainteresowana szukaniem kontaktu. Mogłem ją zapytać, skąd ma majonez, to by odpowiedziała "ze stoiska", albo spojrzała na mnie jak na wariata. Gdy piszę, to nie czuję żadnego lęku, po prostu koncentruję się na tym, co piszę, na tym co mam przed oczami, w głowie, tą halę, tą kopię Vanessy, w uszach mam muzykę, świat wkoło mnie przestaje istnieć. Popiszę, aż się komputer naładuje i pojadę do domu, potem do miasta.
Muszę znowu palce na kółku poćwiczyć, bo mi siądą przy wspinaczce. Właśnie słucham jakiegoś Phantom of Opera i dziwię się, że tak sobie bardzo ta V.M. gra, ale wyczytałem w komentarzach, że to nie ona.
Ciekawe, co z tą wizą wyjdzie.
Mój ojciec jest chyba w miarę poważnym stanie. Zresztą, od paru lat słyszę, że jest w poważnym stanie. To dziwne. Kiedyś go nienawidziłem, a teraz czuję nawet jakieś ciepłe uczucia do niego. Tak, jakby się coś we mnie kłóciło, tak, jakbym sam siebie zdradzał, bo powinienem go nienawidzić, jak kiedyś. Ale, oleję to po prostu. Pozwolę temu uczuciu być, nie ze wszystkim muszę walczyć. Czasami przychodzi uczucie, potem przechodzi. Mam inne problemy. Myślę, że to po prostu brak czyjejś bliskości. Wiadomo, jako dziecko chciało by się być akceptowanym przez rodziców. Na tym polega natura.
Lubię jednak czasami posłuchać jak V.M. gra. Trochę dziko. Stwierdziłem, że czasami jakbym wyczuwał, że ktoś ma coś lekko pokręcone w głowie, jak V.M. czy Kurt Cobain.
http://www.youtube.com/watch?v=Hg8Fa_EUQqY
Lęki. Wkurzają mnie, gdy sobie z nimi nie radzę. A czasami są one jak katar, czy grypa. Czasami trzymają mnie w łóżku, czy po prostu przeszkadzają w swobodnym oddychaniu.
Muszę chyba mniej kawy pić. Mam wrażenie, że w dużych ilościach źle mi robi. Dzisiaj wypiłem duży kubek cappuccino. Wczoraj obżarłem się czekoladą, aż mi na wieczór prawie, że niedobrze było. W dodatku chciałem kupić gorzką czekoladę, w sklepiku z gorzką czekoladą. Były tam dwie panienki z obsługi. Jedna wcale nie wyglądała na gorzką i jakimś cudem techniki trzymało się na niej ubranie, szczególnie jej górna część, bo trudno było powiedzieć, że była dobrze w nie owinięta. Jak to któryś z krytyków o jednej rosyjskiej pianistce powiedział "gdyby jej spódniczka była o parę centymetrów krótsza, to nie byłby to już koncert dozwolony dla dzieci i młodzieży". A czekoladę mieli niby gorzką, bo tylko 73%. Wypiłem niby gorzką czekoladę, do połowy, a potem polazłem popisać na plac King Georg, bo tam jakoś weselej i jest WLAN za darmo.

Zacząłem sobie znowu pogrywać na gitarze. UA pożyczyła mi swojej, w sumie, tu ja ją kupiłem, jak tu byłem pierwszy raz, a, że ona raczej nie gra, to mi teraz z własnej woli pożyczyła, gdy zobaczyła, że jestem nią zainteresowany, gitarą znaczy się, nie UA.
Grywam sobie moją ulubioną piosenkę, coś tam zaśpiewam, potem popykam ją w różnych rytmach. To też miłe, takie granie.
Nie chcę tu za dużo pisać, bo potem tego nikt nie przeczyta. Ja sam mam kłopoty z czytaniem, szczególnie, gdy coś za długie. Komu się chce, tak na zdrowy rozum. Popiszę co innego, póki się te baterie nie naładują. Mam nadzieję, że mi nikt roweru nie zwinie. Nic to, prowadzę dalej badania nad moimi lękami.
Myślę czasami o NB (narkotyku B), ciekawe, kiedy mi przejdzie, bo myślę coraz rzadziej, tak mi się wydaje. A może to jak z niektórymi narkotykami, człowiek czasami jest uzależniony dłużej.

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!