Ta piosenka przypomina mi trochę kołysankę.

W sumie, to słucham sobie tej piosenki, prawie, że w kółko. Wiem, że mi przejdzie. Jakoś smutek mnie odwiedził. Już może parę dni temu. Może też wczoraj, po tym, jak prawie cały czas grałem z X, czyli tą Chinką.
Ona zniknęła na koniec, bez pożegnania. Próbuję patrzeć na to tak, jak ja patrzę na inne dziewczyny. Parę chce ze mną gadać, ale mnie się nie zawsze chce. Ale ogólnie, to podobno można ze mną dobrze porozmawiać.
Nawet z X niewiele gadam, bo coś się rozmowa nie klei.
Dzisiaj rano posłałem X maila z linkiem o technice z paletek i z linkiem do tej piosenki. Odpisała w stylu, "dziękuję za link". Pasuje "link", bez -a, bo użyła niepoprawnego artykułu ;)
Ogólnie, to ona się czasami chyba szybko złości, czy jest niecierpliwa, co mi już A opowiedział, który ją częściej widywał, jak grywała ze swoim chłopakiem, który pracuje w innym mieście.
Nie robię sobie jakichś nadziei, jeśli chodzi o X, bo jest za młoda. Słucham piosenki.

Gdy jest mi smutno, to myślę, że to moje wewnętrzne dziecko jest smutne i staram się je przytulić. Miło, miło mi się robi, gdy piszę, że przytulam moje wewnętrzne dziecko :)
Smutno mi się robi, że jako dziecko często byłem sam, w swoim pokoju, z którego bałem się wyjść, gdy stary był w domu. Nie mogłem pójść do kuchni, przytulić się do mamy. Niezależnie od tego, czy byłem chory czy nie. Nawet nie wiem, czy bym poszedł, jakby mi się chciało pić, czy coś. Smutne. Smutne wewnętrzne dziecko.

Ta w tej piosence śmieje się trochę jak L, moja była współmieszkanka. Gdy zbliżam się do ludzi, to widzę, jak niepewny jestem w niektórych kontaktach. Ale wiem o tym.
Niewiele dzisiaj zrobiłem, ale nikt się mnie nie czepia.

Stwierdziłem, że chcę znaleźć dziewczynę. Czy znajdę, nie wiem. A może po prostu chcę być bliżej wewnętrznego dziecka? Myślę, że poprzez to, że czasami spoglądam na siebie z zewnątrz, widzę niektóre mechanizmy, które we mnie zachodzą. Takie, których nie byłem świadom, będąc niejako kłębkiem emocji, a równocześnie ograniczany lękami, równocześnie zamknięty w sobie. Nadal taki jestem, ale pewnie inaczej.
Kiedyś, gdy było mi źle, to pisałem bezsensowne listy, albo maile, do dziewczyn. Teraz pewnie bym znowu pisał maile, ale wiem, że to moje wewnętrzne dziecko tęskni. I nie pomoże mu to, że do kogoś napiszę, tym bardziej, że często szukam czegoś u dziewczyn, które mnie nie chcą. Tak bezpiecznie. Można tęsknić i być "bezpiecznym".
Moje "flash backi" są często tak mało adekwatne do sytuacji, że po części zacząłem je wyłapywać. Czasami jadę sobie na rowerze i myślę "o, trudno mi się oddycha, za dużo kawy, za dużo lęku".

Kiedyś myślałem często o samobójstwie, codziennie chyba, parę razy dziennie. Jadąc samochodem myślałem sobie "wystarczyło by skręcić kierownicę i było by po wszystkim", albo "tutaj nie, bo tylko bym samochód strzaskał, ale bym pewnie przeżył, tylko kłopot". Kiedyś mnie rzeczywistość bardziej raniła. Siedziałem w weekend w domu, czułem, jak coś mnie spala od środka, coś mnie bolało, gdzieś we mnie. Zastanawiałem się, czy ten ból kiedyś przejdzie. Myślałem o drzewie nad jeziorkiem, już miałem jedno wybrane. Wiadomo, instynkt samozachowawczy trzyma człowieka przy życiu.
Teraz mnie teraźniejszość już tak nie rani. Możliwe, że nauczyłem się też lepiej bronić, przez zranieniem. I gdy pomyślę sobie o tym, żeby się zabić, to przychodzi mi do głowy, że moje wewnętrzne dziecko było by pewnie smutne.

Mam moje tricki. Gdy muszę coś zrobić, to piję mocną herbatę, albo kawę, to pomaga, przeważnie. Wiem też, że jak mi źle, to bywa mi lepiej. Staram się być milszy, dla samego siebie.
Dlaczego ta piosenka tak na mnie działa? Uważam, że ona ładnie śpiewa.
Wczoraj grałem z X i byłem już spokojniejszy, tak się nie tremowałem. Nawet wygraliśmy, prawie wszystkie gry. Pytam się ją, po którejś grze, czy chce ze mną grać, czy może z kimś innym. "Wszystko jedno", mówi, "ale i tak nie ma nikogo innego do gry".

I znowu zauważyłem, że to działa, gdy skoncentruję się po prostu na następnym punkcie, w czasie gry. Uczę się z tego. W domu, gdy nie potrafię czasami nic zrobić, mówię sobie "to po prostu lęk, Twoje wewnętrzne dziecko się boi". Czasami mi smutno jego smutkiem. Szukam z nim kontaktu, jak ono pewnie ze mną.
Ta piosenka przypomina mi trochę kołysankę. Może brakuje mi po prostu mamy.

Komentarze

  1. Piosenka jest śliczna:)
    podoba mi się, co napisałeś o swoim wewnętrznym dziecku, o jego przytuleniu. Uspokaja się po takim wytuleniu...?
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Piosenka jest śliczna :)
    "要悄悄告诉你 "joł ciał, ciał, gał su ni" "chciał(a)bym Ci cicho powiedzieć"
    多爱你" "dło ai ni" "kocham Cię"
    Ta piosenka mnie rozkłada ;)
    Myślę, że przytulanie wewnętrznego dziecka pomaga, nie czuje się ono takie samotne. Ciągle się tego uczę, wychodząc czasami z bryłki lodu w której siedzę ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przytulaj je jak najczęściej- dzieci bardzo tego potrzebują ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Piosenka faktycznie jest piękna.
    Postanowienie znalezienia dziewczyny to dobry krok. Myślę, że jesteś w stanie ją znaleźć. W końcu w Twoim otoczeniu jest kilka tych dziewczyn i na pewno wzbudzasz u nich jakieś zainteresowanie.
    Życzę, aby Ci się udało.
    Myślę, że ustąpienie myśli samobójczych to w pewien sposób jakiś rodzaj apatii, pogodzenia się z losem.
    Jeżeli ktoś na każdym kroku czuje, że przegrywa z życiem prędzej czy później przestaje mu już zależeć na zwycięstwie...
    Życzę powodzenia w realizacji przedsięwzięć.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. >Myślę, że ustąpienie myśli samobójczych to w pewien sposób jakiś rodzaj apatii, pogodzenia się z losem.
    Myślę, że kiedyś było i gorzej niż teraz. Mieszałem się w jakieś bolesne związki, czy zakochania. Samo istnienie było bardzo bolesne i jedyne wyjście, jakie widziałem, to samobójstwo.
    Nie rozumiałem, że mogę coś zmienić, myślałem, że jestem jaki jestem, pokręcony i dlatego mi źle.
    Myślałem, że jak znajdę kogoś, to będzie mi lepiej.
    Teraz, po części poprzez terapię i myślę, że poprzez pracę nad moimi problemami, nad wewnętrznym dzieckiem, jest mi po prostu lepiej. Mieszkam też bliżej ludzi. Kiedyś zginało mnie po prostu z bólu, chciało mi się wyć. Teraz mam bliższy kontakt ze sobą samym, tak i się wydaje i nie czuję już tego bólu, czy tak głębokiego smutku. Dlatego też nie odczuwam też takiej potrzeby, żeby się zabić, bo stwierdziłem, że nie jestem taki bezradny wobec tego bólu, czy smutku, jak myślałem.
    Myśli samobójcze to dla mnie rodzaj ucieczki, przed tym, jak mi źle, a nie rodzaj walki. Walka, to raczej próba zmiany czegoś.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!