Strefa komfortu

Wtorek, Jestem znowu na bouldern, mimo zakwasów palących moje mięśnie, bo byłem wczoraj pobiegać. W dodatku, to czuję ramiona, ale, pomyślałem, że fajnie będzie się przejechać rowerem, trochę wyjść z domu, bo mam urlop w tym tygodniu.
Na ściance ćwiczyłem znowu tą jedną drogę. Doszedłem do przedostatniego chwytu, a potem już nie wiedziałem, bo nie liczyłem się z tym, że tak daleko zajdę, więc zanim się posortowałem, to brakło mi siły. Ponieważ to robiłem pod koniec pobytu tutaj, to już nie miałem sił na następną udaną próbę. Jak tej drogi nie odkręcą, to pobawię się nią następnym razem, czyli pewnie w czwartek.

Japonka ma urodziny, ta z paletek. Złożyłem jej już życzenia, ale jej kumpel pisze, że cała grupa idzie do jakiejś knajpki, w związku z jej urodzinami, o siódmej wieczorem. Oczywiście, nie chce mi się. Z drugiej strony, to wiem, że jak zostanę w domu, to będą się objadał, czymś tam i prawdopodobnie leżał na łóżku, oglądając życie innych ludzi, może się frustrując, że ja nic nie robię.
Logicznie myśląc to decyzja powinna być jedyna, bo powinienem wychodzić trochę do ludzi, ale emocjonalnie jakoś mi się nie chce. Jest już czwarte po południu, ale ten czas leci. Ostatnio myślałem o tym, że siedzę wygodnie w strefie komfortu. Chciałbym z niej czasami wyjść, ale z drugiej strony, to wiadomo, nie chcę.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!