Jak nie wierzę, to słucham logiki.

Dzisiaj obudziłem się bez nacisku na klatce piersiowej. Ciekawe dlaczego.
Przez moją głowę przebiegały dziesiątki myśli, ale powtarzałem sobie, że najważniejsze, to fakt, że jestem blisko siebie samego, dlatego, nawet jak mi się coś kiedyś stanie, to tej bliskości nic nie zmieni.
To zmiana paradygmatu. Kiedyś po prostu uciekałem, teraz czasami wiem lepiej, co robić, chyba się czasami mniej miotam.


Rzadko kiedy jestem zrelaksowany. Najczęściej czuję niepokój, lub lawiruję, między grzbietami, czy dolinami różnych emocji.
Ludzie często myślą, że jestem spokojny, a ja po prostu nie pokazuję tego, co się we mnie dzieje. Trzymam to pod pancerną szybą.
Czasami zdarza mi się jakiś wyskok, robię się dosyć niecierpliwy, czy złośliwy, lub wybuchowy. Kiedyś zdarzało mi się to częściej.
Teraz łatwiej mi rozpoznać nadchodzącą falę i wiem, jak na surfie, gdy idzie spora fala, to trzeba zdwoić uwagę, skoncentrować się.
Nie zabiłem się i nie zabiłem nikogo, w sumie, to coś w rodzaju sukcesu.


Bawi mnie tylko, gdy czytam, lub słyszę, „a taki był spokojny”, czy „kto by pomyślał”, gdy mów się o mordercach, czy samobójcach, albo innych, popełniających niespodziewanie gwałtowne akty.


Moje urlopy nie polegają na tym, że gdzieś jadę i coś zwiedzam. Bo po co. Gdy jestem niespokojny w środku, to nie ma to znaczenie, co jest wkoło mnie. Jakieś artefakty? Wolę czasami kafejkę i komputer, czy bujanie się na desce surfingowej, niż jakieś inne aktywności. Nie mówię tu o seksie, ale tego w tym momencie nie ma na horyzoncie.


Za każdym razem, gdy próbuję żyć „normalnie”, jak inni, to kosztuje mnie to sporo wysiłku, a na końcu, coś i tak to nie działa. Dlatego jestem teraz na urlopie. Odpocznę trochę od tego duszenia się w pracy. W sumie, to chyba tak źle nie pracowałem, skoro klient mnie znowu chce, przeszkadzając mi niejako w moim urlopie, bo pytając kiedy wrócę. Nie dam się tym sprowokować, może w ogóle tam już nie wrócę.


Piję kawę i kofeina powoli uderza mi do głowy, powodując lekkie uczucie euforii.


W mojej walce próbuję różnych tricków. Takich, które pomagają mi przeskoczyć przez barierę lęku. Wiem, że łatwiej jest mi napisać jedno zdanie, niż wiele. Więc nie planuję napisania wielu, gdy jestem w domu. Czasami napiszę tylko jedno, ale wiem, gdy robię to miesiącami, że jestem do tego zdolny. Podobnie z moimi ćwiczeniami. Wolę coś małego, miesiącami, niż planować wiele, a po dwóch tygodniach sobie odpuścić.


I znowu przychodzi mi do głowy, że czasami najtrudniej jest uwierzyć w to, że można coś zmienić. A nawet, jak się nie wierzy, to wiedzieć o tym, że się da, bo to logiczne i próbować coś robić.
Jak ci, którzy biegną ultramaraton. Ich głowa zadaje im pytanie „po co to robisz”? Ale, gdy jest się po 60 kilometrze i ma się jeszcze 40 przed sobą, to nie ma się po co pytać „czy to ma sens”. Człowiek wie, że sobie coś postanowił, jak miał do tego siłę i mógł jasno myśleć. Więc biegną oni dalej.
Tego też się uczę, nie poddawać się w połowie drogi, tym bardziej, że często nie wiem, gdzie jest połowa. Po prostu biegnę dalej.

Komentarze

  1. To uproszczenie, niemniej właściwie wszystko można zredukować do tego truizmu. Na każde pytanie "dlaczego to robić?" w zasadzie istnieje tylko jedna odpowiedź. Czasem zawoalowana w pieprzenie o obowiązku czasami odpowiedzialności czasami przymusu: "bo chce!" - argument ostateczny i kompletny, bez logicznych ozdobników i koronek uzasadnień.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja to robię między innymi dlatego, że u mnie dosyć jednoznacznie występują objawy lękowe, kiedyś bardziej samobójcze. To pewnie instynkt samozachowawczy, który się kiedyś tam bardziej odezwał ;)
    A po części właśnie stwierdzenie, że jak już żyję, to chcę mieć nad tym życiem jakąś kontrolę.
    A żeby mieć kontrolę, to nie mogę ulegać emocjom, które często są po prostu bez sensu, bo to reakcje z przeszłości, nieadekwatne to teraźniejszości. Na tym między innymi polega problem PTSD.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!