Balans i lęki

Wczoraj „river in fire”, czy jakaś inna nazwa dla półgodzinnych fajerwerków. Pełno słodkich Chinek, do których nie zagadałem. Muszę się zastanowić czego chcę i zmienić moje podejście.
Miałem bardzo przyjemny sen. Najpierw widziałem nagie piersi jakiejś blondynki o kręconych włosach, a potem przytuliła się ona do mnie. W dołku jej obojczyka była woda, czy coś. Ona mówi, że właśnie umyła włosy. Posmakowałem, nie wiem, jak smakowało. Szkoda, że jej nie pocałowałem. To jakieś biuro było, czy coś. Dziwne, że mi się blondynka śni, a nie Azjatki.
Słaba tu kawa, to znaczy, gdy chodzi o smak, ale za to siekierzasta, takie mam wrażenie.


Rano wymiana z NB, szła na piwo, ale po godzinie wróciła, bo napisała, że jest już w łóżku. W sumie, to mógłbym być bardziej miły dla niej.


Ktoś napisał na blogu, że moje wcześniejsze wpisy były bardziej optymistyczne. Może tak, a może nie. Nie wiem.


Dzisiaj wymieniłem parę słów, przez internet, z NB. Ona szła na piwo, poczułem się trochę zazdrosny, nie szukam w tym logiki. Poszedłem biegać, dla zasady, choć idę potem na paletki, więc starałem się nie przesadzać z niektórymi ćwiczeniami. I tak mnie ramię boli.


Miałem przyjemny sen. Normalnie, to nie przywiązuję do snów większego znaczenia, to znaczy, nie wróżę sobie z nich nic. To raczej jakby odzwierciedlenie tego, co podświadomość przerabia.
I śniła mi się blondynka z kręconymi włosami, seksy. Na koniec przytuliła się do mnie. Żałowałem potem, jak się obudziłem, że jej we śnie nie pocałowałem.


Dziwię się, że mi się blondynka śniła, jak ja jestem bardziej pod wrażeniem Azjatek. Tym bardziej po wczorajszym dniu, gdy razem z B poszliśmy na rzekę w ogniu, czyli fajerwerki, które trwały może z pół godziny. Pełno tam było prześlicznych, oczywiście za młodych, dziewczyn. Ale i tak atrakcją wieczoru były F-18, które, jak jeszcze było jasno, wielokrotnie przelatywały bardzo nisko nad nami, wzbijając się potem w niebo.
To też może jeden z powodów, że nie chce mi się wracać do roboty, w finansach, gdy przedtem pracowałem z samolotami.


Myślę sobie, że gdyby tu D był, mój najlepszy przyjaciel, który niestety, się przekręcił, tak samo jak żył, trochę tajemniczo, to wtedy byśmy trochę dziewczyn wyrwali.


Po ostatnim komentarzu w blogu, że moje dawniejsze wpisy były bardziej optymistyczne, zastanowiłem się przez chwilę.
Nie wiem, jakie teraz mam spojrzenie. Wiem, że dałem radę wyrwać się z pewniej pracy, która dawała w miarę dobre zarobki, ale która mnie czasami ostro męczyła. Dokładniej mówiąc moje lęki. Nie miałem ich z powodu tej właśnie pracy. Mam je prawie zawsze. Wewnętrzny niepokój czuję prawie, że codziennie, a może po prostu codziennie.


Gdy porównam mój pobyt tutaj, z czasem w Niemczech, to wydaje mi się, że tutaj się lepiej czuję. Piszę więcej, co uważam za ważną część mojej pracy nad sobą.
Pokonywanie pewnych trudności, jak kupno samochodu, dodaje mi odwagi. To dla mnie przykład na to, że daję sobie radę.
Mieszkanie z B też mi chyba pomaga, nie jestem wtedy tak w kręgu własnych myśli, a równocześnie nawet się dobrze z B dogaduję, choć czasami w ogóle nie rozmawiamy. Jak wczoraj. Staliśmy tam, czekając na fajerwerki, czasami przez 10 minut nie wymieniając ani słowa. Ale robimy wspólnie rzeczy, jak ścianka, bilard, czy czasami jazda na rowerze. Nikt nas nie zmusza do tego, żebyśmy gadali, więc czasami nie gadamy. Ale jest do kogo gębę otworzyć.


Brakuje mi ciepłego przytulenia się, po prostu może seksu, albo bliskości. Trudno do końca wyczuć. Moja głowa jest czasami pełna sprzeczności, to znaczy, lęki, czy inne emocje, powodują, że nie zawsze mogę ufać chwilowym uczuciom.
Myślę, że bardzo mi brakuje kobiecych piersi, to znaczy, nie chcę, żeby mnie wyrosły, wiadomo o co chodzi.


Nie chciało mi się dzisiaj iść pobiegać, ale poszedłem, co mi oczywiście dobrze zrobiło. Lepiej się potem czuję, co nie jest niczym nowym. Mimo, że wiem o tym, trudno jest mi się wybrać.


Brakuje mi NB (narkotyk-B), albo kogoś. Próbuję się otrząsnąć z tych uczuć do NB, jak pies, który wyszedł z zimnej wody.


Staram się połączyć z moim wewnętrznym dzieckiem, znaleźć więcej radości w sobie samym, nie tracąc równocześnie za bardzo kontroli. To jak zwykle, balans na linie, a może na drewnianej belce. Na drewnianej belce jest przeważnie łatwiej.

Komentarze

  1. Fajnie jest przytulić do kogoś bliskiego, rozejrzyj się dookoła, może jest ktoś taki, z kim chciałabyś być. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, jakbym się nie rozglądał ;)
    Ano, czasami jest fajnie przytulić się ;)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czasami jest fajnie z kimś po prostu pomilczeć. To potrafi wyrazić więcej niż niejedno słowo :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!