Coś chce mnie unieruchomić

Rano zagadałem do B, u którego mieszkam, o modemie i garnkach.
Co do modemu, to musi jeszcze on jeszcze raz zadzwonić i sprawdzić, czy rzeczywiście podłączą internet. Bo parę poprzednich firm odmówiło, bo coś tam. A jak kupię ten modem, to nie mogę go zwrócić.
Trochę tu lekkie zacofanie, w niektórych rzeczach, takie mam wrażenie.

Co do garnków, to powiedział, że „jeszcze więcej teflonu”. Plułem sobie w brodę, że kupiłem 3 garnki za 55 AUD, zamiast tego jednego za 30, bo na początku chciałem kupić tylko jeden, bo potrzebowałem, ale pomyślałem sobie, trochę się dołoży, to będą trzy. Poczułem się jakoś dziwnie źle. Nie powiedziałem mu nic, tym bardziej, że poszedł do swojego pokoju, bo spadał do roboty.

Pomyślałem sobie, że moje myśli i emocje znowu weszły na złą ścieżkę. Zareagowałem zbyt emocjonalnie, na w sumie prostą sprawę, może nawet żart. W mojej głowie są jakieś przełączniki, czasami nieopacznie coś przeskoczy. To PTSD, prawdziwe powody leżą pewnie ukryte gdzieś w przeszłości.
Bo czym ja się przejmuję? Jakby to było, gdybym był w związku? Złościł bym się na dziewczynę?
Myślę, że warto takie momenty zapamiętać, by mieć świadomość, że czasami coś mi przeskakuje.
A może byłem zły na siebie, że nic mu na to nie odpowiedziałem, nie chcąc wchodzić w konflikt?

B nie lubi teflonu, bo niezdrowy. Kupił sobie niedawno stalową patelnię, taką super, dosyć drogą, bo super patelnia. Ale często używa tej teflonowej, którą ja jeszcze w zeszłym roku kupiłem. Bo mu na tej super połowa rzeczy przywiera i musi szorować.
Nie mówiąc o tym, że pół półki w szafce kuchennej ma zawalone jakimiś witaminami, czy innymi odżywkami. Między innymi białko, takie w proszku, do rozpuszczania. Raz spróbowałem tego, z uprzejmości. Ughh..., czy to zdrowe? To wolę mój teflon. Który kupiłem zresztą dlatego, bo mi się owsianka do jego starego garnka, z zupełnie podrapanym teflonem, przywierała.
Interesujące, jakimi dróżkami przebiegają nasze myśli i emocje

Nie chciało mi się iść pobiegać i robić moich ćwiczeń, ale poszedłem. Bo postanowiłem chodzić, w miarę co drugi dzień. Mam świadomość, że w pewnym sensie muszę, bo mi to dobrze robi. Jak i wiem, że gdy już biegnę, czy ćwiczę, to cieszę się z tego. A gdy skończę, to będę miał z tego jeszcze więcej powodów do radości.
W parku, gdzie ćwiczę, były jakieś większe gejowate, a może ekologiczne, papużki, różowawe, jakby wyblakłe. Ekologiczne, bo niektórzy „ekologiczni”, chodzą w takich wyblakłych kolorach.
Ogólnie, to w ogrodzie koło domu też zauważyłem papużki. Ale, takie jakie człowiek zna, z zielonymi ogonami i w ogóle, kolorowe.
Może akurat przyleciały na wiosnę? Tu zaczyna się wiosna.

NB (narkotyk-B) znowu mi napisała na WhatsA. „Miłego poranku”, odpisałem coś w tym samym stylu. Odpowiedź „dziękuję :)”.
Staram się trzymać na dystans. Po prostu traktować ją jako dobrą kumpelkę, bo mnie coś kontakt z nią chyba jednak blokuje.

Chciałbym nie czuć tak często tego duszącego ciężaru, tych blokad. Mieć trudności z podejmowaniem, czasami nawet prostych, decyzji. Ale, jest jak jest.
Jedna znajoma jest akurat na drugiej chemioterapii. Nie lubię takich porównań, ale od kiedy nie chcę się zabić, codziennie, to nie ze mną tak źle. Bo mając ochotę się zabić, codziennie, jest się w pewnym sensie śmiertelnie chorym. Nigdy nie wiadomo, kiedy życie się zakończy. Czasami nie trzeba wiele. Wystarczy tylko się rozejrzeć, albo poczytać wiadomości.

Siedziałem sobie w parku na krzesełku do ćwiczeń i próbowałem wykumać, co to jest za uczucie, które mnie blokuje. Jakby je rozgryźć, co tu zrobić.
Coś, jakby mnie usztywniało, gdy chciałem ponieść ręce do góry, żeby złapać za rurki urządzenia do ćwiczeń. Coś jakby na poziomie systemu nerwowego. Nie była to jakaś kontkretna myśl, która by mi przechodziła przez głowę, która by mi przeszkadzała w poruszaniu się. Nie czułem się też jakoś ciężki. To bało raczej wrażenie, jakby mojemu silnikowi, który potrzebuje 220V, dostarczano tylko 100V. Niby wszystko jest ok, coś tam nawet buczy, ale nic się nie rusza.
Tak sobie posiedziałem może z minutę, może mniej, westchnąłem, zakląłem chyba i zacząłem ćwiczyć. Bo każde ćwiczenie jest jakby jednym krokiem do przodu. A przynajmniej nie stoję całkiem w miejscu, mówię sobie.

Wiadomo, ktoś by powiedział „co się tak nad tym zastanawiasz”. Ale dla mnie to część walki, o normalne życie, w miarę, czy o przeżycie. Nauka obchodzenia się z moimi problemami.
Bo gdy przychodzą dołki, lub gdy mnie coś ostro blokuje, to nie mam wtedy siły na ćwiczenie. Wtedy często po prostu uciekam.

Niektórzy ludzie chodzą tu z parasolkami, chroniąc się przed słońcem. Już to widzę w Krakowie.

Z tym unieruchamianiem, to myślę sobie, że to reakcja z przeszłości. PTSD. Tam uczyłem się uciekać od rzeczywistości, nic nie czuć, nawet jak mi stary groził, czy puknął. Interesujące, jak to wszystko działa.

Komentarze

  1. Ucieczka... całe życie ucieczka. Ciebie też to już męczy ?

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie to męczy od dawna, tyle, że kiedyś nie wiedziałem, że uciekałem ;)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Co do garnków to też lubię z teflonem, chociaż ostatnio przestawiam się na porcelanowe, bo nie trzeba uważać na teflon, że zejdzie. Czy jest nadzieja, że kiedyś przestaniesz uciekać? Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Porcelanowe się chyba łatwiej tłuką, a ja mam od lat teflonowe i używam tylko drewnianych "narzędzi", i jakoś się trzymają. Staram się ich nie wstawiać jedno w drugi, bez przekładania serwetką, czy czymś, czego się nauczyłem od mojej ślicznej, ale zupełnie szalonej współmieszkanki, parę lat temu ;)

    Ja się nastawiłem na to, że nie zastanawiam się, czy zawsze będę uciekał, czy nie. To jak chodzenie po górach, czasami jest pod górkę, tak już jest. Mam zakodowane w głowie ucieczki, czyli lęki i tam są.
    Czy kiedyś przestanę uciekać, może, a może nie, to nie odgrywa dla mnie aż takiej roli.
    Staram się tylko, żeby mnie nie za bardzo kontrolowały, nad tym pracuję. żeby nie determinowały mojego życia. Staram się mniej uciekać.
    Już sam fakt, że udało mi się tutaj przyjechać, mimo lęków, dodaje mi trochę otuchy.
    No i to, że nie chcę się zabić, bo to było trochę demotywujące ;)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Matko kochana, czemu teflon jest niezdrowy...???? To znaczy ja rozumiem, że wszystko, co smażone jest niezdrowe, ale teflon...?

    OdpowiedzUsuń
  6. Bo sztuczny, czy coś ;) jak się go na chleb smaruje ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Teflonem można coś smarować? :-D To chyba jednak nic nam od niego nie grozi ;-)

    OdpowiedzUsuń
  8. To akurat był żart, ale chyba są oleje i smary z teflonem, przynajmniej do roweru ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!