Łączenie wątków

Dzisiaj jakoś lepiej się wyspałem. Wczoraj trening, nawet spoko było. Byłem potem na obiedzie z Am i Vi, plus D, którym się Am opiekuje. D ma coś w rodzaju aspergera, czy coś. Am się nim czasami opiekuje. D ma coś koło 14 lat i ponad 1.80 wzrostu. Trudno wyczuć co łapie, a czego nie, ale Am pogrywa z nim w paletki, w czasie treningu. Chyba mu się to podoba.
Odwiozłem Vi pod dom, było zresztą po drodze. Wyskoczyła tak szybko z samochodu, że zapomniała torby. :P
I tak nic od niej nie chciałem, bo chyba nie używa nitki do zębów, że tak powiem.

Lepiej mi się biega na korcie, poprzez zmianę techniki biegania, na bardziej wyluzowaną. Czy mi to pomaga w grze, nie wiem, ale lepiej mi się biega.
Parę rzeczy, które mi trener powiedział, chyba działa. To daje mi do myślenia.
Trochę jak to, że postanowiłem sobie zdjąć bagażnik z samochodu, bo użyłem go w ciągu dwóch lat raptem dwa razy. Miałem to na liście do zrobienia i dzisiaj zrobiłem. Nawet nie miałem tego uczucia duszenia się, czy fal gorąca.
Dusiłem się za to trochę siedząc w domu, gdy wyszedłem na balkon, to było lepiej.

Przydała by się jakaś dziewczyna, weselej, a może ciekawiej by było. Myślę sobie.

Czy istnieje jakiś trik, jakaś technika, na pisanie książki? Czy może muszę się przez to przegryźć, jak przez inne problemy, w których mi lęki przeszkadzają?
Trudno wyczuć. To trochę jak z tym bagażnikiem. Zdjęcie go zajęło mi może raptem z 15 minut, a denerwował mnie od ponad roku. Już kiedyś się za to zabierałem, ale dałem sobie spokój, jak zauważyłem, że jakiś specjalista przykleił pokrywy na końcach, bo wcześniej chyba urwał jakoś zamki. Teraz wiem, że go nie używam, więc zdjąłem, jakbym chciał założyć, to bym musiał przykleić te nakładki, jakimś butaprenem.
Wiem, mam problemy, ale chodzi mi tylko o to, że czasami drobne zmiany w podejściu, technice, mogą powodować większe zmiany, znaczy się, poprawy.
Problem tylko, jak wyjść z własnego kręgu myślenia, często narzucanego przez lęki.
Do tego jest pewnie przydatny kontakt z otoczeniem, wymiana informacji. Do tego trzeba się otworzyć, idąc na ryzyko, że coś może się nie udać, czy, że coś się straci.
Jak ja z tym trenerem. Kosztuje trochę kasy, ale przez niego zauważam, że pewnych rzeczy po prostu nie zauważam. Widzę je, ale nie udaje mi się pojedynczych wątków połączyć. Trochę może jak z tą książką, myślę sobie.

 

 

Komentarze

  1. Myślę, że trener, jeśli faktycznie jest dobry, z czasem może Ci sporo pomóc. I co z tego, że kasa. Wszystkiego nie możesz sobie odmówić, a to akurat pożyteczna sprawa, a nie pierdoły.

    Na pisaniu książki się nie znam, bo często mam problem napisaniem dłuższego maila do Wadery. Myślę wówczas, że nie wiem o czym, jakaś taka pustka w głowie. Przypomniało mi się nawet dzisiaj, jak wieki temu pisałem pracę i było to samo. Co taki głupek może napisać mądrego? Pierwsze strony, faktycznie udręka. Ale jak przysiadłem, bo gonił mnie czas i chcąc, czy nie chcąc, pisałem dalej, to w końcu to jakoś poszło. Pewnie niezbyt genialnie, z późniejszymi poprawkami, ale skoro przeszło, to chyba nie najgłupiej. : ) Pewnie potrzebujesz jakiejś systematyczności. Chętnie bym się pomądrzył, gdybym kiedykolwiek napisał jakąś książkę. Tak to tylko mogę życzyć powodzenia.

    Na kobietach pewnie znam się jeszcze mniej, ale na pewno skomplikowałaby Ci trochę życie, także na pewno ciekawiej. Już lato, dobry moment, żeby się za jakąś rozejrzeć. ; )

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę, że trener dobry, a pieniądze, masz rację, ch.. z tym.
    Wczoraj przyszedł rachunek, bo wymieniali rury we wszystkich mieszkaniach, w łazienkach, w dodatku musieli zrobić moją łazienkę na nowo. W porównaniu z tymi sumami, to to, co wydaję na trenera jest śmieszne.

    Z książką, to mam jakieś swoje bariery, które mi przeszkadzają, trudno jest jednak pisać o sobie, albo o czymś, gdy człowiekowi się wydaje, że nic nie wie. Poza tym, to nie podoba mi się to, co napiszę. W kafejce dobrze mi się pisze, w domu się trochę duszę.

    Ano, kobiety. Dzisiaj, jak mnie tak to mieszkanie męczyło, to pomyślałem sobie, że dobrze, że nie mam kontaktu z NB (narkotyk-B), to by mnie jeszcze bardziej dobiło. Takie skradanie się. Ona nic nie chce, a ja sobie myślę "a może zachce", już nie mówiąc, że jest na drugiej półkuli. :P Eh, ta głowa, to czasami...
    Ale, chciałem napisać "o ścianę roztrzaść", tyle, że pomyślałem sobie o wewnętrznym dziecku, tak automatycznie i głupio mi się zrobiło :P
    Ano, warto by było jakąś znaleźć, do przytulenia się, bo się zimno robi. Tu akurat zima :D
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!