Wychodzić z kręgu lęku

Wczoraj coś się dusiłem, nie umiałem się za nic zabrać. To znaczy, sporo energii mnie to kosztowało, bo na koniec coś tam zrobiłem. Było to na tej zasadzie -- Po prostu rób.
O dziwo, jakoś to zadziałało. Tyle, że wypiłem chyba ze trzy kawy, może dlatego się w nocy obudziłem, czy pociłem.

Postanowiłem wziąć prywatne lekcje z paletek. Po części dlatego, że dałem komuś trochę kasy, rodzinie nieżyjącego już przyjaciela. Pomyślałem sobie, że skoro daję kasę ludziom, których nawet na oczy nie widziałem, to mogę też dla siebie coś zrobić.
Może nie ma w tym logiki, ale jakieś moje wewnętrzne dziecko, czy coś, trochę się tego domagało. Może dlatego też obudziłem się w nocy, bo się nad tym zastanawiałem?
Ten trener jest ciekawy, sam mówi za każdym razem o plastyczności mózgu i chodzi mu bardziej o to, żebyśmy zrozumieli co robimy i jak to działa, niż o powtarzanie jakichś ćwiczeń. Jest na pewno inspirujący. Choć kasę kosztuje. Ale, podobnie jak kawa w kafejce, może pomoże mi to trochę w wyskakiwaniu z kręgu lęku.

Komentarze

  1. Również ostatnio zacząłem stosować zasadę "kurwa, rusz dupę", czy tam "po prostu rób" (zwał jak zwał...) Wychodzi raz lepiej, raz gorzej, jednak mózg podobnie do ciała zastygły, trzeba rozruszać.

    Kiedyś już chyba pisałem - zdaje się, że Ty akurat zasługujesz na te drobne przyjemności, nie powinieneś sobie wszystkiego żałować. W sumie te prywatne lekcje można potraktować jako prezent na dzień dziecka dla tego dziecka. ;)

    Uhm, pytanie się nasuwa, co ja mogę ofiarować dziecku we mnie. Chyba nie jestem dla niego zbyt dobry.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ano, co możesz swojemu wewnętrznemu dziecku zaofiarować.
    Myślę, że to kwestia podejścia, bo w sumie, to chodzi mniej więcej o część Twoich emocji, które przeżywałeś wtedy.
    Ja, gdy rozmawiam z wewnętrznym dzieckiem zdaję sobie sprawę z tego, że dla niego NB (narkotyk-B), czy jakieś późniejsze, czy wcześniejsze miłości nie są takie ważne. Jako dziecko nie byłem oczywiście w NB zakochany, bo jej jeszcze nie znałem :P
    Jako dziecko nie mogłem uprawiać sportu, choć lubiłem. Może dlatego teraz, po części świadomie, to nadrabiam :D
    Ciekawe, co Ty chciałeś robić jako dziecko i chciałbyś teraz.
    Wiem, logika może pokopsana, ale ja się też nad tym tak nie zastanawiam, bardziej mam ochotę coś zrobić.
    Myślę, że czasami trudno jest polubić samego siebie, czy swoje wewnętrzne dziecko. Z drugiej strony, jak człowiek jest bliżej siebie, to zaczyna się zastanawiać, co tu zrobić, żeby to "dziecko" jakoś chronić.
    Nie wiem, czy jasno się wyrażam, znając mnie, i życie, to pewnie nie :P
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!