Walka i fale.

Siedzę w kafejce, bo łatwiej mi się tu pisze. Byłem najpierw na spacerze, przez lekko zamrożony i zamglony park. Wiewiórek nie widziałem, pewnie siedzą gdzieś w swoich gniazdach, nie dziwię im się. Czasami czuję więcej niepokoju, może ze względu na ilość, czy moc porannego cappuccino, albo zbyt małą ilość płynu? Byłem wczoraj w saunie, może za mało płynu wypiłem. Fakt, w saunie byłem wczoraj dwa razy, raz koło 16, między treningami, potem po 21. Ten ostatni raz to chciałem się po prostu rozgrzać, wejść tam dosłownie na minutę, ale siedziała tam znajoma Rosjanka, więc wdałem się z nią w rozmowę. Muszę przyznać, że brak ubrania wpływa na długość rozmowy. Co się będziemy czarować. Więc trochę się spociłem.

Walczę codziennie, starając się odróżnić zmęczenie, to fizyczne, normalne, od tego powodowane przez lęk. Hormony sterują naszym poziomem energii, tym, czy robimy się śpiący, czy jesteśmy naładowani energią, to dopamina i adrenalina i pewnie trochę innych. Podobnie z uczuciem miłości.
Oczywiście, to nie hormony sobie to wymyślają, bo ich wytwarzanie sterowane jest systemem nerwowym, czyli przede wszystkim tym, co jest w głowie.
Wiedza o tym nie zmienia bezpośrednio faktu, że człowiek czuje to, co czuje. Z drugiej strony ułatwia to kontrolę nad emocjami. Już sama świadomość tego, że to nie czarna magia, to co się w głowie dzieje, ani też jaki urok, to pomaga. Wiem, że oddychając, w miarę głęboko, mówię moim emocjom, że wszystko jest w porządku. Coraz lepiej mi to wychodzi. Moim poletkiem doświadczalnym jest kort. Wczoraj grałem z jednym, czy drugim. Pierwszy raz to przeciwnik był zbyt powolny, ale starałem się myśleć o oddychaniu. Nie miał on szans, więc nie było zbyt wiele stresu. W drugim meczu na początku było wyrównane, ale nie chciałem przegrać, bo wiedziałem, że potem będę się denerwował. Starałem się więc mówić do siebie, a także świadomie oddychać. Zauważyłem przy tym, że wstrzymuję oddech i zaczynam się lekko przyduszać. Oddychanie czyni niejako cuda. Także mówiłem do siebie. Na koniec wygrałem, bez większych problemów, ale miałem więcej stresu. Teraz też czuję stres, ale automatycznie już głębiej oddycham. Tego się już nauczyłem.

Jak mówię, chodzi o to, że zrozumienie pewnych rzeczy ułatwia reakcję na nie. Kiedyś odczuwałem fale emocji, gwałtowne, potrafiłem walnąć pięścią w ścianę. Teraz, po pierwsze rzadko to czuję, po drugie, to jak to przychodzi, to mówię sobie, jak na surfie - Ok, przychodzi duża fala, skoncentruj się - i staram się jechać na tej fali, utrzymując kontrolę, obserwując co robię, co się dzieje.
W sumie, to czasami czuję tą falę, przyszło mi do głowy, w robocie. Wtedy mam ochotę coś palnąć, czy coś napisać, czego bym może potem żałował. Gdy jednak wiem, że jestem "na fali", wtedy staram się trzymać język za zębami, póki ta fala nie przejdzie, co następuje dosyć szybko.
Dlatego uważam, że warto walczyć, eksperymentować, bo człowiek uczy się nowych technik, nowych reakcji. Poznaję lepiej przeciwnika, albo siebie samego.

Komentarze

  1. Na Ozyrysa trzeci raz dodaję komentarz i nie wiem teraz, czy mam aż tak gówniany internet, czy to coś u Ciebie :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratuluję cierpliwości! Wygrała pani bombkę na choinkę :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Fakt cierpliwa to akurat jestem. A bombka zawsze się przyda, chociaż by do rzucania w sąsiadów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano, bombka dobra na wszystko, ale lepiej tego słowa za często tu nie powtarzać, bo mi jeszcze tego bloga skaskują :P
      A Tobie coś w tym momencie wena na pisanie przeszła?

      Usuń
  4. Mianownik (kto? co?): bombka bombki
    Dopełniacz (kogo? czego?): bombki bombek
    Celownik (komu? czemu?): bombce bombkom
    Biernik (kogo? co?): bombkę bombki
    Narzędnik (z kim? z czym?): bombką bombkami
    Miejscownik (o kim? o czym?): bombce bombkach
    Wołacz (hej!): bombko bombki
    :D:D:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja to bombkuję, to pewnie koniec mojego pobytu tutaj, nasłuchuję pukania do internetowych drzwiów, może internet ma odrzwi? :P

      Usuń
  5. Przemawiając językiem internetów linka się skończyła i jest zaorana.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobra już przestaję nie ma co czekać na oddźwięk ;)
    Hmm co do pisania, to jest dobrze tak jak jest, czyli kiedy nie ma. Na początku przeżyłam mały szok, ale widząc ile na to czasu szło (bo gdyby blogowanie składało się z samego pisania to może bym jeszcze rozważyła reinkarnację) ale mam cudowny zamiennik pożeracza czasowego i teraz każdą wolną chwilę poświęcam na dworskie intrygi i ubijanie potworów :D w końcu mogę pograć w Wiedźmina! Priorytety Panie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano, jak się nie ma motywacji, to wiadomo, inne priorytety są wyższe, albo odwrotnie ;) Ja to piszę przynajmniej po części ze względów terapeutycznych, nawet nie wiem w jakiej części ;) Wyczytałem kiedyś, że pisanie bloga pomaga, choć wiadomo, że ogólnie to pisanie często pomaga, bo to werbalizacja pewnych rzeczy, czyli spojrzenie z innej perspektywy :D
      Ano, oddźwięku na bombki nie ma :P
      Kiedyś grywałem w gry, ale przestałem, bo mnie za bardzo wciągało :o)

      Usuń
  7. Tak szczerze, ale tylko między nami ja nie lubię blogów :D zanim nie zaczęłam sama pisać żadnych nie czytałam, w ogóle nie wiedziałam o co w tym chodzi. Twój lubię bo jest szczery, to co piszesz jest szczere, proste i masz bardzo w dupie całą otoczkę. Dlatego takie pisanie jest fajne. Inna sprawa, że polubiłam kilku autorów i to też jest dobra strona blogowania.

    Nie jestem jakimś wielkim graczem średnio wpada mi jedna gra fabularna na dwa lata, więc nie jest to imponujący wynik. Brak czasu i środków na ładowanie w grywalnego kompa. Ale też interesujące mnie gry tak często nie wychodzą.Licencjat pisałam w tematyce gier i trafiłam na bardzo fajnego promotora, który czuł klimat i raz powiedział mi znamienne słowa; "ja nie mogę grać, bo tak się wciągam, że zapominam o sikaniu." :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za miłe słowa :D
      Ja tam nie wiem, czy lubię, czy nie lubię blogów. Jak mówię, piszę po części ze względów autoterapeutycznych, po części, to myślę, że może to kto przeczyta i mu to pomoże, choćby w spojrzeniu na swoje problemy z innej perspektywy. Dlatego pewnie prościej mi się pisze, bo nie muszę się czytelnikami przejmować :P Wiadomo, miło być popularnym, ale wtedy człowiek sam sobie może stres robi, żeby popularność zachować, kto wie ;)

      Ja lubię gry strategiczne, a te wciągają, zanim człowiek jakiś kopiec z siana wybuduje, mija pół dnia. Bywało, że grałem kiedyś przez 2 dni pod rząd, z przerwą na sen w ciągu dnia, ale to dawno temu było ;) Gry to czasami jak alkohol, pozwalają uciec od rzeczywistości, na jakiś czas, choć uważam, że sport jest może minimalnie lepszy, bo jest większy kontakt z prawdziwym otoczeniem.
      Tematyka gier, to ciekawe, z jakiego punktu widzenia, społecznego, psychologicznego, czy komputerowego? :P

      Usuń
  8. Myślę, że taka prawdziwa popularność może być jeszcze bardziej frustrująca niż pisanie dla rybek w akwarium. Czytelnicy napędzają, a interakcja może dać wiele frajdy, ale wszystko jest do czasu. Choć pewnie reguły nie ma.

    Zawsze się śmieję, że to przez rodziców i ich nieprzemyślany prezent na komunię dla brata wyrośliśmy na graczy, bo dostał wtedy Amigę i cała nasza trójka przepadła - miałam trochę ponad 3 lata i jest to moje pierwsze wspomnienie :D każdy z nas lubi inny rodzaj gier. Siostra najbardziej strategie, brat głównie mmorpg, a ja single player zręcznościowe, albo rpg, czyli łynkęłam z wypiekami na licu wszystkie serie Prince of Persia, Batmany no i Wiedźminy. A właśnie skończyłam Wieśka i jestem roztrzęsiona faktem końca tak cudownej serii, a do tego moje zakończenie nie w pełni mi odpowiada. Zawsze pod górkę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że popularność na pewno potrafi napędzić, ale wiadomo, to też zależy od charakteru człeka ;)

      Co do gier, to pewnie prezent na komunię jakoś na to wpłynął, ale wydaje mi się, że sporo ludzi w coś tam gra. Fakt, jak się coś kończy, to powstaje dziura, w której "rzeczywistość skrzeczy", jak to kiedyś jeden poeta ujął :)

      Usuń
  9. Nigdy nie byłam popularna, ale raczej by mnie to przerosło. Zaczęłabym się stresować ocenianiem i innymi tego typu bzdetami. Bo to, że hejt w końcu by się zaczął jest oczywiste. Tak funkcjonuje internet. Dlatego specjalnie nigdy nie pisałam o sprawach ważnych, kontrowersyjnych, czy zdradzających jakiekolwiek moje poglądy na sprawy społeczne itp. Choć ludzie i tak mieli mnie za świra. Hyhyhy trochę mnie poczytałeś to wiesz, że sporo czasu spędzałam z dzieciakami na mało konwencjonalnych zabawach no i ostatnio mi się dostało. Siostry teściowa, czyli ich druga babcia była oburzona gdy Ulson zaczęła śpiewać "kły wbije w szyje, całą krew wypije" niezmiernie mnie to rozbawiło, acz babcia uważa, że jestem niepoważna i najchętniej wysłałaby mnie na egzorcyzmy:D

    Ano sporo, ale co ciekawe średnia wieku graczy to 35 lat, czyli właśnie wszyscy Ci konsolowcy, amigowcy i pegazusowcy. Prawdziwy gracz w śród dzieciaków to raczej rzadkość, oni wolą siedzieć na YT, czy portalach społecznościowych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że każdy w mniejszym, czy większym stopniu przejmuje się ocenami innych. Podobno to przynajmniej po części uwarunkowane genetycznie, bo kiedyś wyrzucenie z grupy oznaczało raczej pewną śmierć. Teraz ludzie też łakną się zbliżenia do sławy, czytając o nich, przejmując się nimi, wyjąc na ich koncertach ;)
      To też podobno dlatego, że jak się kiedyś znało kogoś sławnego, to oznaczało to jakiś wyższy poziom w hierarchii, to znaczy, jak ludzie jeszcze w małych grupach żyli, tysiące lat ;)
      Wiadomo, koncerty to co innego, bo jest to też egzaltacja dużej grupy, że tak powiem :)
      Nie mam pojęcia jaka jest średnia graczy, jak też wolę siedzieć na YT, zamiast grać ;) Jakieś uzależnienie musi być :P

      Usuń
  10. Hyhyhy ale ja na koncerty chodzę dla muzyki nie żeby oddychać tym samym powietrzem co muzycy ;) ba uwielbiam kino i filmy, ale szczerze mówiąc w życiu nie chciałabym wsiąknąć w ten świat, profesjonalną inwigilacją gwiazd również się nie zajmuję. Wystarczy mi że spełniłam swoje marzenie w tej kwestii i mi wystarczy. Jedną z fajniejszych rzeczy jak dla mnie jest prywatność, dziwie się że ludzie tak łatwo się jej pozbywają.
    Uzależnienia ludzka rzecz, każdy jakieś ma :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano, każden jeden jest jakoś tam inny, inaczej, to by nudno było ;)
      Jakie marzenie spełniłaś w kwestii inwigilacji gwiazd?
      Pewnie, jeden woli prywatność, a drugi tańce na stołach w knajpie w weekendy ;)

      Usuń
    2. No może do końca nie o to mi chodziło, ale nazwijmy to inwigilacją wewnętrzną, czyli wystąpienie w prawdziwym filmie. Oczywiście chodzi tu o "rolę" statysty, ale jest. I do dzisiaj nie wiedziałam tego filmu, więc nawet nie wiem czy mnie widać, na tym już mi nie zalerzało :D

      Usuń
    3. No fakt, coś mi się chyba kojarzy o tej roli statysty, albo może mi się miesza :)
      Fakt, to już masz za sobą :P

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!