Co po głowi chodzi…

Tak sobie czasami zajrzę do jakiegoś blog, oprócz tych, do których regularnie zaglądam i mam wrażenie, że żyję w równoległym świecie ("parallel universum"), czy jak to zwał. Jeszcze parę godzin temu mi jeden postrzeleniec coś tam opowiadał, że grawitację można opisać za pomocą teorii światła, to znaczy, światło zmienia prędkość, załamuje się, gdy zmienia się medium. Nie chciało mi się tego słuchać, choć facet miły, choć trochę postrzelony, matematyk, ma jednego, czy dwa doktoraty, nie wiem do końca. Czasami go zdenerwowałem, raz w sumie prawie dla zabawy, to dostał tiku nerwowego, jak Sheldon z "Big Bang Theory". A poza tym, to oglądałem znowu o seryjnych mordercach, Gacy, czy jak mu było i Ramirez. Oboje mieli problemy z głową, jeden tracił przytomność, drugi dostawał ataków padaczki. Oboje mieli zszargane dzieciństwo. Prosta piłka, tyle to już wiedziałem. Gacy zabił ze 33 osoby, czy coś koło tego. Wiadomo, podłoże seksualne jest najczęstszym powodem. Eh, i tyle.
A tu na blogu czytam, jak kobieta zaszła w ciążę, jaki to cud się dzieje i radość.
Powiedzmy sobie szczerze, dla mnie i to instynkt i to, jeden, którego nie potrafią opanować, prowadzi do zniszczenia, inny, pozytywny, do rozmnażania. Inaczej by ludzkości już dawno nie było. Nie, żebym nie miał ochoty mieć rodziny, był okres, że nawet bardzo chciałem, ale chyba mi przechodzi, jak jestem za blisko kogoś. Wiem, myślę, czy czuję czasami inaczej, zawsze tak czułem. Łatwiej mi się porównywać do jakiegoś pokopańca, niż do kogoś "normalnego".
Boli mnie jeszcze ta ręka i ten kawałek na plecach, choć jest trochę lepiej. W pracy dalej upijam się kawą, choć jest może lepiej, czasami. Nie mam chyba takich ataków lęku, takich silnych. Podoba mi się mała Chinka z pracy, niestety, wyszła parę miesięcy za mąż. To jakby inny kawałek mnie, ten, któremu się podobają dziewczyny jak NB, albo M, ta Chinka, czy masa innych. Budzą one we mnie silne uczucia smutku, tęsknoty, niepokoju, pożądania, chyba w tej kolejności. Ale gdy jestem sam, to nikt mnie nie zmusza do bycia kimś innym. Mogę walczyć z moimi lękami sam, bez tego, żeby mi ktoś jeszcze dokopał, tylko dlatego, że nie jest w stanie pojąć, że jestem inny, niż jakiś tam procent społeczeństwa, krzywa Gaussa się kłania, o ile krzywa się może kłaniać. Za to Chiński mi trochę lepiej idzie, gdy słucham CD, to rozumiem parę zdań. Ale idzie mi cholernie wolno, tyle, że co z tego. Walczę dalej, choć ostatnio nie pisałem sobie o dzieciństwie, bo nie mogłem uciec w sport, żeby się odreagować. Od razu dostałem silnych aftów, chyba od nich się w nocy budziłem, bo piekły jak wściekłe.
Za to jem czekoladę 80% kakao. Ano, walczę i jakoś idzie.

Komentarze

  1. czy ciąża jest cudem? wydaje mi się, że nie bo jest to takie naturalne, takie oczywiste od któregoś tam roku życia.. ale z drugiej strony, zawsze gdy dotykam czyjegoś brzucha (a robię to bardzo rzadko i tylko komuś bardzo bliskiemu) to czuję dziwne dreszcze... czasami dobrze sobie wpajać całą tą "magiczność" do życia, tak jest lepiej. takiemu optymiście jak ja z pewnością...
    chiński! fajnie :) lubiłam kiedyś oglądać anime i słuchanie języka japońskiego to była dodatkowa przyjemność.
    nie pij tyle kawy ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Powracam w nowym wydaniu. botanicula.mylog.pl :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!