Z życia zwierząt..., czy coś w tym rodzaju

W sumie, to często porównuję ludzi do zwierząt. Wiem, w Polsce, czy w innych krajach głęboko religijnych, czy to katolicyzm, czy islam, takie stwierdzenia są mało popularne. Pamiętam, jak jeden muzułmanin się oburzył, jak powiedziałem, że człowiek to też zwierzę. Ale, na temat religii, a przynajmniej niektórych czasami trudno się dyskutuje. Tak sobie myślałem dzisiaj znowu o wiewiórce. Wiewiórka zbiera orzechy, czy inne żołędzie i po prostu jest. Nie zastanawia się chyba "po co"? Wiele ludzi musi się jakoś "udowodnić", począwszy od prymusa w klasie, a skończywszy na dresie, ze złotym zegarkiem, czy naszyjnikiem.
Byłem na jodze, to było miłe, brakuje mi chyba medytacji, muszę znowu pomedytować. Ale w sumie, to napisałem ostatnio parę maili do NB. NB, to narkotyk-B. W trakcie pisania maili do Niej, jest mi miło, wydziela się pewnie serotonina, czy jakaś inna dopamina. Potem się głupio czuję, jak na kacu, bo ona nie odpowiada na takie maile. Potem jestem na odwyku, bo mimo wszystko czekam, aż NB coś odpowie. Ale potem mi przechodzi. Kiedyś było gorzej. Myślę, że praca nad sobą, nad PTSD (post traumatic stress disorder) przynosi rezultaty, mimo wszystko. Staram się nie walczyć tak z sobą, ale szukać jakichś dróg. Powiedzieć sobie, jak się nie da, jak się nie potrafię za coś zabrać "odpuść sobie na chwilę", a potem walczyć dalej. Wiem, że gdybym nie walczył, to bym się zagrzebał, uciekł od świata i ludzi, w kółko własnego cierpienia. Nikt nie powiedział, że będzie łatwo, ale walczę, bo to moje życie, jak życie wiewiórki, to zbieranie orzechów, czy innych żołędzi. W sumie, to one też nie zawsze mają łatwo, a nie mają nawet bloga, żeby na nim ponarzekać.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!