Skoki nastroju i spokój u dentysty

 Rano budzę się i czuję jak coś siedzi mi na klatce piersiowej, wiadomo, jakaś tam forma smutku, czy innego baździajstwa. Przypomina mi się Blondi, co jakiś czas i coś mi się smutno chyba robi, czy samotnie. Już nie wspomnę o tym biodrze.Wczoraj, czyli w niedzielę, byliśmy całą grupką w skałkach, w lesie. Jechałem z Blondi i jej nowym chłopakiem. To znaczy, jest ona z nim chyba od listopada zeszłego roku. Jakoś dało się wytrzymać, reality check, czyli poprawka na rzeczywistość, czy jak się to tłumaczy. W każdym razie to cały dzień byłem pospinany, w tych skałkach, oprócz momentu, gdy siedliśmy wszyscy w drodze powrotnej na jednej ze skałek, u góry. Jakoś mi było spokojnie, przez moment. 

Zameldowałem się na tinderze i mam nadzieję, że nie będzie "mach", czyli tak, że ja tą samą osobę polubię, która mnie polubi. Przeszukałem już wszystkie tu w okolicy, dałem lajki. Widzę kto mnie daje lajki, bo zapłaciłem za to. 

W każdym razie, to na wspomnieni Blondi ogrania mnie smutek.
- Może powinienem był coś inaczej zrobić - myślę sobie - jak byliśmy razem w Kanadzie.
- Może powinienem był próbować ją częściej całować? - myślę, choć ona się do tego nie kwapiła, nawet, żeby się samej przytulić.
Myślałem, że może Blondi taka jest. To znaczy, łatwiej w coś takiego wierzyć, niż w to, że ona nic ode mnie nie chce, jestem we "friendzone".
W każdym razie, jakoś się tam pozbierałem, to znaczy, wstałem z łóżka i porobiłem parę ćwiczeń, choć bez przesadyzmu. I tak padałem na pysk, bo obudziłem się już koło czwartej nad ranem i nie umiałem zasnąć.
- Do dentysty dzisiaj - myślałem sobie.
Już miałem różne scenariusze w głowie. Na przykład taki, że mi dentysta powie, że zęby mi zaraz powylatują, bo parodontoza zrobiła się jeszcze bardziej zaawansowana. Albo coś w stylu, że to, co mi tam od zęba odskoczyło, to kawałek zęba, ważny, czemu tak późno przychodzę.

Pojechałem do tego dentysty, rowerem, ledwie zdążyłem na czas, choć jak to u dentysty, trzeba było czekać. Zamiast Mistrza, przyjęła mnie Małgorzata, czyli szczupła blondynka. Miała mi czyścić zęby i zrobić kontrolę. Więc coś tam zgrzytała najpierw jakimś pogrzebaczem do zębów, a potem zaczęła je polerować pastą o smaku truskawkowym, o czym ją oczywiście poinformowałem. Sama też ładnie pachniała. Potem przeleciała zęby pastą miętową, na wysoki połysk. Nawet nie wiem kiedy mi to duszenie się przeszło. Ona polerowała, coś tam gadała, ja sobie leżałem, w sumie, to było całkiem miło.

W drodze powrotnej pojechałem inną trasą, prawie, że cały czas nad wodą. Zdjęcia oczywiście nie zrobiłem. 

Tak więc nastroje mam ostro skaczące.
Napisałem do kumpla, muzyka - Słuchaj mam PTSD, czyli stany stresowe i lękowe.
Odpowiedź przyszła od razu - A kto tego nie ma - napisał - ja mam, i tu wymienił swoje schorzenie lękowe.
Okazuje się, że on od 17 roku życia już na terapię posuwa, a jest pod czterdziestkę. Tak to jest myślę, z częścią artystów. Skądś się te emocje, czy większa czasami wrażliwość musi brać.



Komentarze

  1. Wniosek - częściej do dentysty trzeba chodzić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczególnie, gdy tam teraz jest nowa dentystka ;o)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!