Niby rzeczywistość

Urlop mnie rozkłada. Wczoraj mnie łeb bolał, może po prostu dlatego, że spędziłem większość dnia leżąc na łóżku i oglądając serial "Border Security". Zacząłem od australijskiego, poprzez kanadyjski, kończąc na jakimś z Południowej Ameryki.

To interesujące jaką mam huśtawkę. Niewątpliwie niekiedy mnie moje lęki za bardzo omotają, jak pajęczyna, nie jestem w stanie się poruszyć, czyli zrobić nic sensownego. Tak, jakby jakiś niewidoczny pająk energię ze mnie wysysał.
Tyle, że jest lepiej niż kiedyś, bo wiem, że mam też dobre momenty. Jak wpadam do jakiegoś dołu to nie tak głęboko jak kiedyś.
Idę dzisiaj na sport, bo nie byłem od czwartku, a tu już sobota.
Nawet nie piłem kawy, czy herbaty wczoraj, bo wiem, że by to nie pomogło. Poszedłem za to na zakupy i wszamałem coś tam w knajpce, to znaczy, falafla. Gdy tak siedziałem, przy stoliku, na zewnątrz, to ból głowy powoli przechodził. Mam go głównie wtedy, gdy cały dzień spędzam w domu. "Dom", to miejsce, gdzie się czasami dobrze, a czasami źle czuję.
Jestem trochę połamany, choć tak wiele sportu nie uprawiałem. To znaczy, w czwartek ból gardła, ale dzisiaj lepiej. Czasami czuję się trochę nierealnie, tak, jakby to nie była moja rzeczywistość. To w sumie interesujące uczucie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!