Kto wie

Wczoraj poszedłem do kafejki, po południu. Miałem wprawdzie nadzieje, że będzie padać, więc będę mógł zostać w domu, ale nie, dosyć często wychodziło słońce i w radiu zapowiedzieli pogodę bez deszczu.
Coś w mojej głowie wcale nie chce wyjść z domu, w niedzielę. Nie, żebym się w mieszkaniu dobrze czuł, dostaję czasami lekkiego bólu głowy, czuję się jakiś taki, dziwny.
Wiem, że mi dobrze zrobi, jak wyjdę. Po prostu wiem. Emocje mówią mi coś innego. W związku z tym, że nie używają one słów, to czuję po prostu zmęczenie, gdy mam coś zrobić.
- Co będę wychodził - mówię sobie wtedy - poza tym, to nie mam czasu na spacery.
To naprawdę piękny pokaz braku logiki. Bo gdy siedzę w domu, to oglądam coś tam, najczęściej na YouTube. Jestem już powoli znawcą od topienia metali, to znaczy, tych do kucia mieczy, czy katany. Chociaż, katana też jest mieczem, tyle, że japońskim.
Internet ma to do siebie, że znajduje się w nim praktycznie nieograniczona ilość materiału. Co godzinę, co minutę, przybywa ileś tam godzin filmów na youtube. Starczyłoby do końca życia. Mojego życia.

W każdym razie, to wyszedłem jednak z mieszkania, bo nie miałem konkretnej wymówki, żeby w nim zostać, a powiedziałem sobie, że w niedzielę będę wychodził.
Usiadłem sobie w kafejce, na zewnątrz, choć było dosyć chłodno. Gdy w domu trudno mi się zabrać za pisanie pamiętnika, w kafejce nie sprawia mi to żadnego problemu.
Dlatego myślę sobie, że to po prostu lęki, które mi tak w domu przeszkadzają, duszą, przyduszają do podłogi, dokładniej mówiąc, to najczęściej do powierzchni łóżka, gdzie mam notebook z internetem. W kuchni mam inny notebook, żeby nie było.

Jak tu zmienić ten lęk, jak zabrać się za coś w domu? Kawa często pomaga, choć nie zawsze. Muszę dalej nad tym pracować. I tak jest lepiej niż kiedyś, myślę sobie. Mam chyba więcej spokoju w sobie, akceptuję siebie bardziej? Kto wie.

Słońce świeci. Rano mówili w radiu, że jest 10 C. Spojrzałem na termometr na balkonie, wskazywał 5, choć on i tak pokazuje trochę więcej. Założyłem cienką kurtkę przeciwdeszczową, pod to koszulkę do biegania. To gwarancja, że się za bardzo nie spocę na rowerze. Jak zwykle, pierwszych 5 czy 10 minut jest trochę chłodno, potem się człowiek rozgrzewa. Jutro tu święto, 500 lat reformacji Marcina Lutra. W Polsce się tego pewnie nie obchodzi, za to dzień zmarłych. Muszę kupić coś słodkiego, bo pewnie jakieś dzieciaki będą chodziły po prośbie. Nie lubię tego. I tyle.

Komentarze

  1. A jak im nie otworzysz, to wysmarują drzwi ketchupem?
    Tak sobie myślę, że masz całkiem sporo notebooków :p

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieję, że nie będą chcieli marnować keczupu na moje biedne drzwi :/
    Myślę, że każdy ma teraz pełno notebooków, bo co zrobić ze starym :P

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!