Po świętach

święta jakoś przeleciały. Była B i było miło. Idę zaraz na paletki, bo mi brzuch urósł przez święta. Upiekliśmy z B ciasto, to znaczy, ja robiłem za pomocnika. Aż strach było patrzeć ile tam masła i cukru weszło. I ciasta już nie ma :P Masakra.

Napisałem smsa do NB (narkotyk-B), posłała mi nawet zdjęcie swojego nowego psa, bo tamten się przekręcił. Taki życie. Nie odpisywałem dużo więcej, bo i po co. Chciałem po części zobaczyć jak się to czuje, mieć z Nią znowu jakiś kontakt. A poza tym, to składamy sobie dwa razy do roku życzenia, Wielkanoc i Boże Narodzenie.

Dalej walczę z lękami, próbując je jakoś rozgryźć, zrozumieć, nauczyć się z nimi obchodzić.

Komentarze

  1. Miło przeczytać, że nie tylko ja po świętach dążę do doskonałości jaką jest kula :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Dokładnie! Trzeba dążyć do ideału, choć czasami od słodkiego aż mdli :P

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!