Plan i frustracja.

Czuję lekki smutek, po prostu to rejestruję. Ludzie tu gadają po chińsku, nie rozumiem o czym mówią, to frustrujące. Ale, co do emocji, to staram się je bardziej je zauważać, niż im ulegać. Jestem sam, brakuje mi kogoś bliskiego, a może to dlatego, że kumpel zadzwonił, z trójką dzieci tu przyjechał i z żoną. Tu, to znaczy, jest na tej samej wyspie, ale parę tysięcy kilometrów dalej.

Mam obsesję, lekką, na punkcie kapiącej mi z baku benzyny. Siedzę w internecie i staram się wykumać, czy da się to jakoś naprawić. Jak inne problemy niż te, które ma kumpel z trójką dzieci. On jest dosyć zaradny, czy nawet bardzo zaradny. Taki mały polski businessman.

Mam wrażenie, że nic nie robię, a inni żyją dużo lepiej. Z drugiej strony, to wiem, że każdy ma inne życie. Włączają się różne schematy w mojej głowie.
- Jesteś do niczego, nic nie potrafisz zrobić - mówi mi jeden.
- Może nie jest tak źle - mówi inny - bo nie ma się co porównywać.
- Podobno jest około 100 miliardów galaktyk na świecie - mówi jeszcze inny.

Wczoraj grałem w paletki, z kumplem i przegrałem, niecnie. Obserwowałem swoje emocje. Pod koniec chciało mi się trochę płakać. To taka jedna z melodii w symfonii emocji. Bo ja tu ćwiczę, staram się, a tu nic mi nie wychodzi.
- Po co to wszystko - mówi mi coś w głowie - stoję w miejscu, nie potrafię się niczego nauczyć.
- Może jesteś jeszcze zmęczony - mówi inny głos, bo parę godzin wcześniej miałem godzinny ostry trening z trenerem.
Na koniec, to chodzi o to, żeby iść do przodu, uczyć się jakoś obchodzić z tymi emocjami. Gdy jestem sfrustrowany, muszę po prostu robić swoje, szukając nowych dróg. Taki jest główny plan. Wiadomo, realizacja, to co innego.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!