Skok przez wodę

Dzisiaj rano zastanawiałem się, czy się nie zabić. Nie chodzi o to, czy na poważnie, czy nie, ale po prostu tak sobie analizowałem, jak się czuję i co ma sens. Trudno sobie w takich momentach przypomnieć, że czasami życie ma sens. Ale potem jakoś się rozkręciłem. Musiałem oddać samochód do małej naprawy i wróciłem z warsztatu biegnąc, już tam pojechałem w moich rzeczach do biegania. NB nie odpowiada, pewnie obrażona na śmierć. A potem myślałem sobie o tym, co czytałem ostatnio. żeby nie próbować tłumić swoich "nieracjonalnych" uczuć, ale pozwolić im być, tak po prostu, wiedząc, że to "wewnętrzne dziecko". Wiadomo, to wewnętrzne dziecko można by jako część pamięci z ciałka migdałkowatego, czy jak to się zwie, opisać, ale ogólnie, to chyba to dosyć pasuje. I rozmawiam z moim wewnętrznym dzieckiem, choć kiedyś nie umiałem. Nie próbuję oceniać tego, że coś mnie godzinami za żołądek ściska, czy coś za gardło trzyma ze smutku. Albo gdy czuję ciarki stresu, czy lęku na plecach. Myślę sobie, że to w-dziecko miało dużo powodów do smutku, ale uciekało od tego. Jako dziecko nigdy nie płakałem, to znaczy, od pewnego wieku. I zobaczymy, co będzie jutro, ale dzisiaj dało się nawet znieść. Spotkałem dzisiaj T, tego z IQ powyżej 148. Myślałem, że się ma żenić, ale okazuje się, że jego dziewczyna chce dzieci, ale nie za bardzo chyba chce z nim mieszkać. Dziwny układ. Na pierwszy rzut oka, to chory. On nie ma na to ochoty, by dzieci przez następnych parę lat utrzymywać. "Po co mieć dzieci", pytał. Kobiety to mają, taki instynkt. Też kiedyś nie chciałem mieć dzieci, a teraz potrafię sobie wyobrazić, żeby mieć rodzinę z dziećmi, i je po prostu kochać. Ale, nie mam, i może nigdy nie będę miał. Siedzę w kafejce, za oknami już ciemno. Zimno się robi. Jutro wieczorem w skałki.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!