Lęk w domu.

Gdy jestem rano w domu, to się duszę. Jest mi gorąco, jestem cały podenerwowany. Wszystko wydaje się być jakiś trudne i bez sensu.

Potem idę na siłownię, przeważnie z poślizgiem, może godzinnym, albo jeszcze większym. Trudno mi wyjść z domu. Zawsze coś jest, co jeszcze chcę zrobić.
Dzisiaj gapiłem się na mrówki w kuchni. Znowu było ich pełno, koło suszarki do naczyń. Zatkałem im dziurę, przez którą wchodziły. One na to zaczęły się gromadzić w jednym miejscu. To znaczy, była jeszcze jedna mała grupka gdzie indziej, ale główna grupa była pod suszarką, koło ściany.
Szkoda mi ich trochę było, bo pewnie część z ich znowu padnie. Z drugiej strony zauważyłem, że one nie potrafią wykumać, że mogą wyjść przez dziurawą siatkę w oknie. Ale wtedy wyszły by na zewnątrz, jak mają pewnie gniazdo gdzieś między ścianami. ściany zrobione są z jakiejś dykty, pewnie puste w środku.

W każdym razie po tym, jak się wybiegałem na siłowni, jestem jakiś spokojniejszy. Nie chce mi się wracać do domu. Stresuje mnie obecność współmieszkańca, tego, gdy słyszę, że on przyjeżdża. Kojarzy mi się pewnie z przeszłością. Sytuacja zmieniła się zupełnie, ale  reakcje pozostały.

Więc wiedząc o tym muszę wychodzić wcześniej z domu, a przynajmniej się starać. Niezależnie od tego, żeby próbować przekonywać siebie samego, że nic mi nie grozi będąc w domu. Chociaż, czasami zdarza się, że się dobrze czuję w domu, ale to chyba rzadko.

Komentarze

  1. Też, kiedyś na stancji, miałam "zaszczyt" mieszkać z mrówkami. Były w całym mieszkaniu, dosłownie wszędzie, a pewnego dnia po prostu zniknęły. Podejrzewam, że któryś z sąsiadów się z nimi rozprawił. Najgorzej to bać czy stresować się we własnym domu, który powinien być azylem. Współczuję.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mrówkami to się akurat w ogóle nie stresuję, bo lubię mrówki. Tym bardziej, że są one tylko w kuchni i nie gryzą. Czytałem trochę o nich i pooglądałem trochę programów o ich zachowaniu.
    Stres w domu, to raczej moje dzieciństwo. W sumie, to z jednej strony to niby lubię być w domu, ale często po prostu źle się tam czuję. Uciekam w domu od swoich emocji. Może dlatego mieszkania w których mieszkam raczej rzadko są przeze mnie urządzone.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czasami w ogóle trudno powiedzieć "mieszkam tu i tu" - niby tam są moje rzeczy i tam śpię, ale to nie DOM, nie ma domu, nigdzie, bo nigdzie nie czuję, że jestem u siebie i nie muszę się bać, że ktoś wejdzie do pokoju czy coś. Włóczęgostwo takie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja nawet jak jestem w mieszkaniu w Niemczech, gdzie mieszałem sam i wiedziałem, że nikt nie wejdzie, bo klucz w zamku, to nikt z zewnątrz nie otworzy. A mimo wszystko stresowałem się, że ktoś coś będzie chciał, że ktoś zadzwoni, będę musiał otworzyć. Zamiast po prostu nie otwierać, gdy nie chcę.
    Nie chodzi o to, żebym się bał, że ktoś mi rzeczywiście coś zrobi, to była forma lęku, wyuczonego schematu.
    Ano, Włóczykijów jest pełno :)
    Ne dziwię Ci się, bo kiedyś się musiałaś bać, że ktoś Ci wejdzie do pokoju. Na tym polegają te wyuczone rzeczy. Organizm automatycznie reaguje.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!