Duszę się trochę w robocie. Wiem, to nie jest kwestia firmy, bo "zawsze" tak miałem. Kiedyś tylko nie wiedziałem o co chodzi. Leżałem na łóżku, czytając książki, albo je połykając, wiedząc, że mam się za coś wziąć i nie umiałem, najczęściej. Robiło mi się gorąco, czy zimno, mieszało mi się w głowie, ale nic nie pomagało. Teraz jest mi gorąco, czy zimno, wtedy wstaję, chodzę trochę i staram się wyobrazić, czasami, że rozwalam ten niewidoczny mur, który jest wkoło mnie. Czuję się wtedy jak schwytany, jak wtedy, w domu rodzinnym, gdy bałem się wyjść ze swojego pokoju. Paręnaście lat takiej tresury zostawiło widać ślady, nie da się ukryć. Ale mniej jest bólu. Wracam do przeszłości, staram się rozmawiać z moim wewnętrznym dzieckiem, czasami go może pogłaskać po głowie. Wiadomo, jako dziecko człowiek blokuje wiele, ucieka od tego świata. Teraz muszę wrócić, do przeszłości, nie jest to przyjemne. Ale chyba pomaga. Pojechać do Australii, po co, żeby przeżyć coś innego, mieć trochę in
Z planami na przyszłość jest gorzej niż z prognozą pogody, jeżeli chodzi o przewidywalność. Bo pogodę można przewidzieć na kilka dni do przodu i mniej więcej taka właśnie będzie, bo zależy od prądów morskich, układów ciśnienia i tych innych. I jak będziesz miał zły dzień albo złapiesz anginę to pogoda i tak będzie taka, jak miała być (mniej więcej), ale z anginą nie pójdziesz surfować.
OdpowiedzUsuńFakt, z anginą bym raczej nie surfował. Eh, szkoda gadać. Ale jakieś plany warto może mieć, jak skończyć studia, czy coś, żeby potem mieć za co żyć.
OdpowiedzUsuń