Ma, czy nie ma sensu

Ojciec NB (narkotyk B) tu był. Na szczęście dużo o niej nie mówił, ale i tak jego pobyt wybił mnie z rytmu. Ciągle gadał i gadał. Dużo przeżył, ale mam wrażenie, że lubi się chwialić. Mówię, Hamburg, to duże miasto. On "New Delhi to dużo miasto, ma 21 milionów". No tak, Hamburg nie jest duży, bo ma 2 miliony. Więc mówię, "to jak ktoś ma dwa metry wysokości, to nie jest wysoki, bo istnieje ktoś, kto ma 2,5 metra"? Nie dyskutowaliśmy długo na ten temat, bo było koło 1 w nocy, wracaliśmy kolejką z miasta. W każdym razie czasami jest to uciążliwe, jak ktoś parę rzeczy wie lepiej, więcej przeżył. Przypomniało mi to trochę historię z BBT, gdzie jeden wraca ze stacji z orbity wokołoziemskiej i kumple robią zakłady, że on niezależnie od tematu potrafi wspomnieć fakt, że był na stacji. Więc jeden rzuca hasłem "Cytryny są żółte", i słychać odpowiedź, "Cytryny, tak, naszą stację nazywaliśmy cytryną, ale my ją lubiliśmy...", czy coś w tym stylu ;)
Myślę, że męczyła mnie też świadomość, że on jest  coś tam związany z NB, może bałem się, że ją wspomni, nie wiem. W każdym razie teraz mam lekki ból głowy i gardła. Zjadłem za dużo, bo jem za dużo, gdy coś mnie łapie i jestem niewyspany. Gorąco mi się robi, znowu może jakie lęki, czy jakieś cholerstwo. Za to gadałem z jedną młodą dziewczynę, która bywała w Australii, ma paszport Australijski i inny też. Ma rodzinę w Australii, ale jakoś na stałe się tam nie wybrała.
Mój świat, zamknięty gdzieś w mojej głowie. Ojciec NB pojechał, odpocznę. Trochę to może było inspirujące, bo on napisał dwie książki. Ale padam na nos. Staram się nie myśleć o NB (narkotyku B), choćby dlatego, że nie ma sensu myśleć o narkotykach. Za to pokazałem ojcu NB parę rzeczy na ściance, trochę techniki i nabrał znowu ochoty do wspinaczki W odróżnieniu ode mnie mieszka w górskiej okolicy. Mam nieczyste sumienie, że za dużo jadłem, bo łaziliśmy też po jakimś jarmarku z różnymi potrawami, meksykańskimi, afrykańskimi, portugalskimi.
Idę spać, trza wyzdrowieć i walczyć dalej. Czasami muzyka pomaga. Jutro może znowu pobiegam, w sobotę 12 km i ścianka. Lubię trudne drogi, może dlatego, że na szóstkach się nudzę.
Czasami trzeba po prostu iść do przodu, stawiać jedną nogę przed drugą, choć nie wydaje się, że to ma sens.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!