Codzienna przepychanka

Coś słabe dni ostatnio. W nocy się coś pocę, stres, za dużo myśli w głowie.
Byłem w sobotę na zawodach, większość przegrałem, choć mogłem też więcej wygrać.
W najniższej klasie było nas tylko trzech, bo jeden zrezygnował, więc nawet jakiś medal dostałem. Wiadomo, to wszystko trochę pic na wodę, ale zawsze coś.
Frustrujące jest, że w innych klasach przegrałem, nerwy w dużej mierze, choć było lepiej niż ostatnim razem.
Uczę się nie złościć się na siebie samego, o to, że robię się nerwowy.

Wiadomo, zadaję sobie pytanie po co coś tam trenuję, próbuję coś tam pisać, jak i tak mało co z tego wychodzi. Tyle, że jaka jest do tego alternatywa? Jakoś innej nie widzę. Myślę, że robienie tego mnie jakoś wewnętrznie uspakaja.
Niedługo wracam do Niemiec. Jak tam znowu będzie, ten sam kołowrotek? Pożyjemy zobaczymy, ale wiadomo, chodzi mi to po głowie. Takie proste sprawy, sprzedaż samochodu tutaj, spakowanie swoich rzeczy. Normalny stres.
Nie chce mi się stąd wyjeżdżać, ale wiem, że to tymczasowe. Wcześniej czy później muszę do pracy.

Co ja robię cały dzień? Mam wrażenie, że czas przepływa mi przez palce.
Walka z lękami jest czasami cholernie męcząca, człowiek najchętniej by siadł na kanapie i oglądał coś w TV, ale wiem, że wtedy nie będzie mi dobrze, będę próbował wstać, miał wewnętrzny stres, że nic nie robię.

Taka codzienna przepychanka.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!