Zmęczenie, prawdziwe, czy nie

Jednak pobyt na korcie mi pomaga. Tak po prostu odbijam sobie o ścianę, trochę ćwiczę kroki, przy okazji uczę się słówek. Potem kawa w kafejce. Da się żyć.
Wiem, że trudno mi się czasami na ten kort wybrać. Jak zwykle, jestem wtedy zmęczony, padam na pysk. Siadam pod jakimś pozorem wygodnie na łóżku, czy kanapie i najchętniej bym nie wstał. Ale wiem, że jeśli tak zrobię, to i tak nie odpocznę, nawet mnie to może jeszcze bardziej zmęczyć. To raczej ucieczka przed robieniem czegokolwiek. Tak to jest zakodowane w mojej głowie i czasami się to włącza.

Reakcje i emocje nie są przylutowane na stałe, czy przymocowane, jak druty wysokiego napięcie do słupów, czy kable w komputerze, czy choćby ścieżki mikroprocesorów.
Poza tym, to czym są właściwie emocje, albo, po co one istnieją?
Ich obecność można sobie wytłumaczyć tym, że mają one nam pomóc w podejmowaniu pewnych decyzji, czasami dotyczących choćby naszego przetrwania.
Gdy jakiś kawałek jedzenia nieprzyjemnie pachnie, czy wygląda, tak, że czujemy do niego obrzydzenie, to raczej nie przyjdzie nam do głowy, żeby to wziąć do ust, bo może to być trujące. Chyba, że ktoś nam powie, że to „super ser, bardzo drogi i on tak ma właśnie pachnieć”.
Wtedy może z wahaniem spróbujemy, myśląc sobie, że to po prostu śmierdzi, a nie pachnie.
Innym przykładem są alkohol, czy papierosy. Wcale nie są smaczne, ale człowiek ich próbuje, bo ktoś mu tak powiedział, próbuje być dorosłym, albo naśladuje jakieś wzorce, czy ideały, choćby te z reklam.
Ja nie jestem przyzwyczajony do picia alkoholu więc do głowy mi nie przyjdzie, żeby sobie strzelić kielonka, by się lepiej poczuć. Mogę się za to napić kawy, która też wpływa na mój system hormonalny.

Podobnie z lękiem, nagły ruch w ciemnej bramie, koło której się przechodzi i człowiek od razu strzyże uszami.

Kiedyś się bardziej przejmowałem wieloma rzeczami, mogły nawet spowodować myśl o samobójstwie, taką automatyczną reakcję. Teraz umiem się lepiej bronić, a nawet jak coś jest nie tak, to powiem sobie "a ch.j z tym".
Tym bardziej, że w tym kraju człowiek uczy się cierpliwości, bo nawet niektóre ludziska tak powoli tu chodzą, że cholery można dostać. Dzisiaj mnie kobieta przepuściła, w wąskim korytarzyku do toalety.
-- Panu się najwidoczniej śpieszy -- powiedziała z lekkim wyrzutem w głosie.
-- Dziękuję -- mruknąłem pod nosem.
Co jej będą tłumaczył, że ja po prostu poruszam się z normalną szybkością, a nie jak przysypiająca owca pod wieczór w obórce.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!